Siema herbaciane świry! ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Dzisiaj w kubku gości blend czarnej herbaty Smoky Earl Grey od francuskiej herbaciarni Mariage Freres. Herbata jest częścią kolekcji Grand Tradition Assemblage w którą wchodzą sprawdzone, klasyczne francuskie blendy herbaciane. Niewiele wiemy o pochodzeniu herbaty - na ogół, jeżeli brakuje oznaczonego kraju produkcji, oznacza to że mamy do czynienia z blendem pochodzącym z różnych krajów/regionów herbacianych. Jeżeli miałbym strzelać, to obstawiłbym, że w blendzie znajdują się szerokie liście herbaty z chińskiej prowincji Fujian - zapach suszu jest zbliżony do Lapsanga, uderzający w nuty ogniskowo-oscypkowe, z delikatnym aromatem bergamotki.
Napar jest bardzo ciemny, bordowy. Aromat nie zostawia jeńców - na pierwszym planie jest intensywna wędzonka (balans jest bliżej świeżo rozpalonego ogniska lub wyjętego z wędzarni sera, na szczęście nie wyczuwam nut wędzonej szynki/kiełbasy/wody po parówkach za którymi nie przepadam). Kontrę stanowi silny, cytrusowy aromat olejku bergamotkowego. Herbaciarnia postanowiła użyć go naprawdę hojnie - w naparze pływają tłuste oka, które najpewniej są tego efektem.
Sam napar smakuje dokładnie tak jak pachnie. Jest dosyć gładki i ma konkretne body. Na pierwszym miejscu jest oscypkowa wędzoność, przełamana cytrusem i delikatną słodową bazą. Jest raczej wytrawnie i dzieje się sporo, chociaż smak jest raczej jednowymiarowy. Przeżycie przypomina zajadanie świeżo uwędzonego, jeszcze gorącego oscypka ze słodką, cytrusową marmoladą. To naprawdę fajna herbata, która podejdzie bardzo określonemu konsumentowi. Na pewno jest to ciekawy eksperyment i kolejny fajny Earl Grey w kolekcji. Czy kupię więcej niż jedno opakowanie? Raczej nie.
22/∞
#herbata #herbatacodzienna
Dzisiaj w kubku gości blend czarnej herbaty Smoky Earl Grey od francuskiej herbaciarni Mariage Freres. Herbata jest częścią kolekcji Grand Tradition Assemblage w którą wchodzą sprawdzone, klasyczne francuskie blendy herbaciane. Niewiele wiemy o pochodzeniu herbaty - na ogół, jeżeli brakuje oznaczonego kraju produkcji, oznacza to że mamy do czynienia z blendem pochodzącym z różnych krajów/regionów herbacianych. Jeżeli miałbym strzelać, to obstawiłbym, że w blendzie znajdują się szerokie liście herbaty z chińskiej prowincji Fujian - zapach suszu jest zbliżony do Lapsanga, uderzający w nuty ogniskowo-oscypkowe, z delikatnym aromatem bergamotki.
Napar jest bardzo ciemny, bordowy. Aromat nie zostawia jeńców - na pierwszym planie jest intensywna wędzonka (balans jest bliżej świeżo rozpalonego ogniska lub wyjętego z wędzarni sera, na szczęście nie wyczuwam nut wędzonej szynki/kiełbasy/wody po parówkach za którymi nie przepadam). Kontrę stanowi silny, cytrusowy aromat olejku bergamotkowego. Herbaciarnia postanowiła użyć go naprawdę hojnie - w naparze pływają tłuste oka, które najpewniej są tego efektem.
Sam napar smakuje dokładnie tak jak pachnie. Jest dosyć gładki i ma konkretne body. Na pierwszym miejscu jest oscypkowa wędzoność, przełamana cytrusem i delikatną słodową bazą. Jest raczej wytrawnie i dzieje się sporo, chociaż smak jest raczej jednowymiarowy. Przeżycie przypomina zajadanie świeżo uwędzonego, jeszcze gorącego oscypka ze słodką, cytrusową marmoladą. To naprawdę fajna herbata, która podejdzie bardzo określonemu konsumentowi. Na pewno jest to ciekawy eksperyment i kolejny fajny Earl Grey w kolekcji. Czy kupię więcej niż jedno opakowanie? Raczej nie.
22/∞
#herbata #herbatacodzienna
A coś z naszego podwórka polecasz? Pozdro
@krzysiek34011 hmmm z takich szeroko dostępnych herbat to ja przepadam za blendami Twinings (zwłaszcza Lady Grey). Z takich "czystych" herbat to IMHO warto się zainteresować Sri Lanką (Cejlon) - Jones, czy Basilur to przyzwoite herbaty do cytryny/mleka :).
@TheLastOfPierogi to pijam. Sypane te w pije ale dostępne w herbacianiach w pl
Zaloguj się aby komentować