Sezon NBA ma dopiero tydzień, a już pojawiło się masę historii, o których warto wspomnieć. To oczywiście dopiero początek, ale mamy dla Was osiem najciekawszych wątków. Czekamy na Wasze typy!
#1 BOSTON CELTICS POZOSTAJĄ NIEPOKONANI
W czterech spotkaniach broniący - czy też słowami Joe Mazzulli - atakujący mistrzostwo Boston Celtics jeszcze nie zaliczyli żadnej porażki, a ich atak znów jest najlepszy w lidze, choć grają wybrakowani o Kristapsa Porzingisa. Zdobywają średnio 123,4 punktu, rzucają ponad 50 trójek, z których wpada im oszałamiające 42,8%, a w tych czterech spotkaniach zniszczyli przeciwników łącznie 60 oczkami.
Jayson Tatum poprawił swój jumper, ale nawet jak ma czkawkę, to dodaje swoje w obronie, a atak prowadzony jest przez innych zawodników. Stabilna ławka rezerwowa (Hauser, Pritchard, Kornet, Tillman) daje im swobodną możliwość grania przez 48 minut bez konieczności nadmiernego angażowania starterów. Od czasów Golden State Warriors 2018/19 nikomu nie udało się powtórzyć mistrzostwa, a Celtics na tym wczesnym etapie wyglądają tak, jakby w końcu mieli przełamać ten impas w mistrzowskim dublu.
-
#2 DENVER NUGGETS SIĘ KOŃCZĄ?
Mając Nikolę Jokicia u sterów ofensywy ciężko skreślać zespół w walce o bycie kontenderem, ale początek sezonu Nuggets wygląda jak sprawa z gatunku beznadziejnych. Denver niby mają bilans 2-2, ale obie wygrane (Raptors i Nets) zostały wyszarpane po dogrywkach. Nikola Jokić musi grać po 40 minut na mecz, żeby spotkanie nie zakończyło się blamażem, a jego usage jest największy od sezonu 2021/22, gdy Jamal Murray opuścił całe rozgrywki.
Nuggets nie mają ławki, nie mają shootingu, mają Russella Westbrooka, który potrafi oddawać po 10 nieprzygotowanych, bezsensownych rzutów w meczu. Jamal Murray jest cieniem samego siebie, a snajper Michael Porter Jr. rzuca na poziomie 29,6% zza łuku. Front-office nie zrobił nic, by zastąpić Kentaviousa Caldwell-Pope’a w offseason i poprawić głębię składu i zaczyna to wychodzić już na samym początku sezonu. Niewykluczone, że jesteśmy o krok od większej dramy.
-
#3 LOS ANGELES LAKERS WRACAJĄ?
Anthony Davis rozpoczął swoją kampanię MVP i za to może podziękować JJ-owi Redickowi. Nowy trener bez żadnego doświadczenia szkoleniowego tchnął w Lakers nowe życie i doprowadził do tego, że ofensywa tej drużyny jest lata świetlne względem tego, co widzieliśmy za kadencji Darvina Hama. Więcej podań, większy ruch bez piłki, włączanie w akcje zawodników, którzy nie nazywają się Davis i James i oparcie ataku o AD daje fenomenalne efekty. W poprzednim sezonie po tak słabej kwarcie, jak drugi odcinek w ostatecznie przegranym meczu z Suns, sprawiłby, że Lakers zwiesiliby głowy w dół i byłoby po spotkaniu. Tymczasem nowi Jeziorowcy mają zupełnie inny poziom waleczności i nawet taka wpadka jak 25-14 w Q2 nie wykluczyła ich ze starcia w drugiej połowie.
Austin Reaves i Rui Hachimura na razie grają życiówkę. Widać pomysł w setach po przerwach (ATO), a Dalton Knecht wygląda na gracza idealnie skrojonego pod motion offense JJ-a Redicka. To jednak nie oznacza, że Lakers należy traktować jako poważnego kandydata do mistrzostwa nawet przy tak fenomenalnym poziomie gry Anthony’ego Davisa. W trade deadline powinni wzmocnić krótką ławkę i wtedy będziemy mówić o tym, że są poważnym graczem na Zachodzie. Na razie wygląda to obiecująco, ale to jeszcze nie to.
-
#4 ORLANDO MAGIC SĄ SIŁĄ WSCHODU, Z KTÓRĄ TRZEBA SIĘ LICZYĆ
To nie jest przereagowanie po 50-punktowym szaleństwie Paolo Banchero, ale on jest w tej tezie kluczowy. Widać, że skrzydłowy Magic zrobił krok do przodu w tym sezonie. Gra dla niego zwolniła, kalkuluje na chłodno, a to przekłada się na znacznie lepsze decyzje. Banchero staje się na naszych oczach zawodnikiem kompletnym, który potrafi punktować z każdego miejsca na parkiecie.
Wydaje się też, że i Franz Wagner dobrze przepracował lato, i Jalen Suggs, a ofensywna indolencja nowego nabytku Kentaviousa Caldwell-Pope’a nie jest aż takim problemem, gdy widzimy, co daje w obronie. Magic mają 6. najlepszy netrating w NBA i jeszcze spory sufit do tego, by podkręcić grę po obu stronach parkietu. W pierwszym meczu zdeklasowali Miami Heat i nie ma żadnych wątpliwości, że są tą lepszą ekipą z Florydy.
-
#5 OKC THUNDER JEDYNKĄ ZACHODU
Shai Gilgeous-Alexander rozpoczął fenomenalnie wyścig po MVP, ale krok naprzód, jaki zrobił Chet Holmgren jest indywidualną historią numer jeden tego zespołu. Holmgren notuje 23,7 punktu, 13 zbiórek, 3 asysty, 1,3 przechwyty, 4,0 bloki, oddaje 16 rzutów, z których trafia 56,3% i 5 trójek, z których trafia póki co tylko jedną. Właściwie w każdej kategorii statystycznej zaliczył potężny wzrost i to nie powinno dziwić, bo tak naprawdę to jego drugi sezon. Thunder grają z nim piękną koszykówkę w formacji five-out, ale Holmgren nie boi się też kontaktowej gry - notuje średnio 7 rzutów osobistych na mecz, co jest dwukrotnie lepszym wynikiem, niż rok temu.
Jalen Williams dopiero się rozkręca, Aaron Wiggins udowadnia, że jest kimś więcej niż solidnym obrońcą, a konsekwencja jest taka, że Thunder jeszcze nie przegrali żadnego meczu. Jeśli spojrzymy na najlepszych obrońców tego początku sezonu, to w TOP15 znajduje się aż sześciu graczy OKC (Wallace, Caruso, SGA, Holmgren, Dort, Wiggins). Ofensywa pod przewodnictwem Shaia Gilgeous-Alexandera jest świetna, ale Thunder stoją fenomenalną obroną, co stawia ich w gronie do poważnych kandydatów na Finał Konferencji, jeśli nie do mistrzostwa.
-
#6 WSZYSTKIE PROBLEMY MILWAUKEE BUCKS
Milwaukee Bucks póki co wyglądają na jedno wielkie rozczarowanie. Łatwo zwalić całą winę na Doca Riversa - i jest w tym oczywiście dużo prawdy - ale kilka gorzkich słów należy się też front-office Kozłów. Ławka jest cieniutka, a młodzi zawodnicy (Green, Jackson Jr., Beauchamp czy Johnson) są jeszcze zbyt surowi, żeby mówić o realnym wsparciu. Nie widać też żadnej chemii między Lillardem, a Antetokounmpo i sztab szkoleniowy nie robi nic, aby tę chemię poprawić. Reklamowane jako śmiercionośne pick-n-rolle tej dwójki w rzeczywistości bardzo rzadko w skali meczu są wykorzystywane. Giannis woli je grać z Connaughtonem, a Lillard z Lopezem. Gdzie jest tu sztab?
Bucks mają szóstą najgorszą obronę w lidze - za Wizards, Knicks, Nets, Jazz i Hawks - i łatwo jest przygotować pod nich taktykę w ataku. Zawodnicy w ogóle się ze sobą nie komunikują, Brook Lopez nie jest już taką kotwicą, jak kiedyś. Obrońcy przeciwników robią, co chcą z Lillardem, Trentem Jr-em. Widzieliśmy to w meczu choćby z Nets, czy Bulls.
Ile jeszcze wody upłynie w rzece Milwaukee River zanim *ktoś* (ekhm, ekhm) walnie pięścią w stół?
-
#7 POMYSŁ NA NOWYCH-STARYCH CLEVELAND CAVALIERS
Nowy trener Cleveland Cavaliers ma podobny pomysł do tego, jaki ma JJ Redick. Zamień tylko Anthony’ego Davisa na Evana Mobleya. To Mobley jest teraz centralną postacią ofensywy Cavs - i nie chodzi tu o udział w rzutach, ale o to, że cały atak przechodzi przez niego i częściej jest włączany w akcje. Od jego drugiego sezonu w NBA zarzuca się, że chłopak stoi w miejscu w ataku i o ile ugruntował już sobie pozycję świetnego defensora, o tyle w ofensywie nie widać specjalnie rozwoju. Kenny Atkinson mówi otwarcie, że plan jest taki, aby Mobley nie czekał na piłkę, a częściej inicjował atak z piłką w rękach.
Wiele oczywiście zależy od matchupu, ale na razie wygląda to obiecująco. Mobley częściej wymusza faule, oddaje więcej trójek i jest bardziej pewny siebie na boisku. Uruchomienie go na połowie rywala będzie kluczem do dalszego sukcesu, a warto nadmienić, że Cavs już w zeszłym sezonie zrobili bilans 48-34, co przy tym, ile mieli kontuzji należy uznać za niebywale dobry wynik.
-
#8 LA CLIPPERS NIE CZEKAJĄ NA KAWHIA
Otwarcie nowej hali Intuit Dome nie mogło odbyć się w gorszym momencie. Paul George wybrał Sixers, Kawhi Leonard ma status z jednym wielkim znakiem zapytania, a nagle cały projekt Clippers leży na barkach 35-letniego Jamesa Hardena, który dawno jest po swoim prime, choć zdaje się, że zaklina upływający czas.
Clippers wcale nie wyglądają tak źle, jak to zwiastowało przed początkiem rozgrywek. W trzech spotkaniach mają bilans 2-1, a porażka w meczu otwarcia byłaby do uniknięcia, gdyby Harden nie spudłował jednego rzutu wolnego. Brodacz mimo wszystko gra jak za dawnych lat, gdy cały system ofensywny opierał się na nim (25 punktów i 11,7 asyst). Jest trzecim zawodnikiem w NBA, który generuje najwięcej punktów dla swojej drużyny - odpowiada za 52,7 punktu Clippers na mecz, dzięki swojemu scoringowi i asystom. Lepszym wynikiem mogą pochwalić się tylko Nikola Jokić i Trae Young.
I nadmienić też trzeba to, że ciągle aktualne jest powiedzenie „dajcie mi centra do gry, a ja zrobie z niego kozaka”. Ivica Zubac ma zwiększoną rolę w ofensywie, oddaje rekordowe dla niego 16,3 rzutu na mecz, co przekłada na 22,7 punktu, a do tego dokłada potężne 14 zbiórek. To niewątpliwie jedna z najważniejszych historii tego początku sezonu 2024/25.
Zrodło " Loża NBA" FB
#nba
#1 BOSTON CELTICS POZOSTAJĄ NIEPOKONANI
W czterech spotkaniach broniący - czy też słowami Joe Mazzulli - atakujący mistrzostwo Boston Celtics jeszcze nie zaliczyli żadnej porażki, a ich atak znów jest najlepszy w lidze, choć grają wybrakowani o Kristapsa Porzingisa. Zdobywają średnio 123,4 punktu, rzucają ponad 50 trójek, z których wpada im oszałamiające 42,8%, a w tych czterech spotkaniach zniszczyli przeciwników łącznie 60 oczkami.
Jayson Tatum poprawił swój jumper, ale nawet jak ma czkawkę, to dodaje swoje w obronie, a atak prowadzony jest przez innych zawodników. Stabilna ławka rezerwowa (Hauser, Pritchard, Kornet, Tillman) daje im swobodną możliwość grania przez 48 minut bez konieczności nadmiernego angażowania starterów. Od czasów Golden State Warriors 2018/19 nikomu nie udało się powtórzyć mistrzostwa, a Celtics na tym wczesnym etapie wyglądają tak, jakby w końcu mieli przełamać ten impas w mistrzowskim dublu.
-
#2 DENVER NUGGETS SIĘ KOŃCZĄ?
Mając Nikolę Jokicia u sterów ofensywy ciężko skreślać zespół w walce o bycie kontenderem, ale początek sezonu Nuggets wygląda jak sprawa z gatunku beznadziejnych. Denver niby mają bilans 2-2, ale obie wygrane (Raptors i Nets) zostały wyszarpane po dogrywkach. Nikola Jokić musi grać po 40 minut na mecz, żeby spotkanie nie zakończyło się blamażem, a jego usage jest największy od sezonu 2021/22, gdy Jamal Murray opuścił całe rozgrywki.
Nuggets nie mają ławki, nie mają shootingu, mają Russella Westbrooka, który potrafi oddawać po 10 nieprzygotowanych, bezsensownych rzutów w meczu. Jamal Murray jest cieniem samego siebie, a snajper Michael Porter Jr. rzuca na poziomie 29,6% zza łuku. Front-office nie zrobił nic, by zastąpić Kentaviousa Caldwell-Pope’a w offseason i poprawić głębię składu i zaczyna to wychodzić już na samym początku sezonu. Niewykluczone, że jesteśmy o krok od większej dramy.
-
#3 LOS ANGELES LAKERS WRACAJĄ?
Anthony Davis rozpoczął swoją kampanię MVP i za to może podziękować JJ-owi Redickowi. Nowy trener bez żadnego doświadczenia szkoleniowego tchnął w Lakers nowe życie i doprowadził do tego, że ofensywa tej drużyny jest lata świetlne względem tego, co widzieliśmy za kadencji Darvina Hama. Więcej podań, większy ruch bez piłki, włączanie w akcje zawodników, którzy nie nazywają się Davis i James i oparcie ataku o AD daje fenomenalne efekty. W poprzednim sezonie po tak słabej kwarcie, jak drugi odcinek w ostatecznie przegranym meczu z Suns, sprawiłby, że Lakers zwiesiliby głowy w dół i byłoby po spotkaniu. Tymczasem nowi Jeziorowcy mają zupełnie inny poziom waleczności i nawet taka wpadka jak 25-14 w Q2 nie wykluczyła ich ze starcia w drugiej połowie.
Austin Reaves i Rui Hachimura na razie grają życiówkę. Widać pomysł w setach po przerwach (ATO), a Dalton Knecht wygląda na gracza idealnie skrojonego pod motion offense JJ-a Redicka. To jednak nie oznacza, że Lakers należy traktować jako poważnego kandydata do mistrzostwa nawet przy tak fenomenalnym poziomie gry Anthony’ego Davisa. W trade deadline powinni wzmocnić krótką ławkę i wtedy będziemy mówić o tym, że są poważnym graczem na Zachodzie. Na razie wygląda to obiecująco, ale to jeszcze nie to.
-
#4 ORLANDO MAGIC SĄ SIŁĄ WSCHODU, Z KTÓRĄ TRZEBA SIĘ LICZYĆ
To nie jest przereagowanie po 50-punktowym szaleństwie Paolo Banchero, ale on jest w tej tezie kluczowy. Widać, że skrzydłowy Magic zrobił krok do przodu w tym sezonie. Gra dla niego zwolniła, kalkuluje na chłodno, a to przekłada się na znacznie lepsze decyzje. Banchero staje się na naszych oczach zawodnikiem kompletnym, który potrafi punktować z każdego miejsca na parkiecie.
Wydaje się też, że i Franz Wagner dobrze przepracował lato, i Jalen Suggs, a ofensywna indolencja nowego nabytku Kentaviousa Caldwell-Pope’a nie jest aż takim problemem, gdy widzimy, co daje w obronie. Magic mają 6. najlepszy netrating w NBA i jeszcze spory sufit do tego, by podkręcić grę po obu stronach parkietu. W pierwszym meczu zdeklasowali Miami Heat i nie ma żadnych wątpliwości, że są tą lepszą ekipą z Florydy.
-
#5 OKC THUNDER JEDYNKĄ ZACHODU
Shai Gilgeous-Alexander rozpoczął fenomenalnie wyścig po MVP, ale krok naprzód, jaki zrobił Chet Holmgren jest indywidualną historią numer jeden tego zespołu. Holmgren notuje 23,7 punktu, 13 zbiórek, 3 asysty, 1,3 przechwyty, 4,0 bloki, oddaje 16 rzutów, z których trafia 56,3% i 5 trójek, z których trafia póki co tylko jedną. Właściwie w każdej kategorii statystycznej zaliczył potężny wzrost i to nie powinno dziwić, bo tak naprawdę to jego drugi sezon. Thunder grają z nim piękną koszykówkę w formacji five-out, ale Holmgren nie boi się też kontaktowej gry - notuje średnio 7 rzutów osobistych na mecz, co jest dwukrotnie lepszym wynikiem, niż rok temu.
Jalen Williams dopiero się rozkręca, Aaron Wiggins udowadnia, że jest kimś więcej niż solidnym obrońcą, a konsekwencja jest taka, że Thunder jeszcze nie przegrali żadnego meczu. Jeśli spojrzymy na najlepszych obrońców tego początku sezonu, to w TOP15 znajduje się aż sześciu graczy OKC (Wallace, Caruso, SGA, Holmgren, Dort, Wiggins). Ofensywa pod przewodnictwem Shaia Gilgeous-Alexandera jest świetna, ale Thunder stoją fenomenalną obroną, co stawia ich w gronie do poważnych kandydatów na Finał Konferencji, jeśli nie do mistrzostwa.
-
#6 WSZYSTKIE PROBLEMY MILWAUKEE BUCKS
Milwaukee Bucks póki co wyglądają na jedno wielkie rozczarowanie. Łatwo zwalić całą winę na Doca Riversa - i jest w tym oczywiście dużo prawdy - ale kilka gorzkich słów należy się też front-office Kozłów. Ławka jest cieniutka, a młodzi zawodnicy (Green, Jackson Jr., Beauchamp czy Johnson) są jeszcze zbyt surowi, żeby mówić o realnym wsparciu. Nie widać też żadnej chemii między Lillardem, a Antetokounmpo i sztab szkoleniowy nie robi nic, aby tę chemię poprawić. Reklamowane jako śmiercionośne pick-n-rolle tej dwójki w rzeczywistości bardzo rzadko w skali meczu są wykorzystywane. Giannis woli je grać z Connaughtonem, a Lillard z Lopezem. Gdzie jest tu sztab?
Bucks mają szóstą najgorszą obronę w lidze - za Wizards, Knicks, Nets, Jazz i Hawks - i łatwo jest przygotować pod nich taktykę w ataku. Zawodnicy w ogóle się ze sobą nie komunikują, Brook Lopez nie jest już taką kotwicą, jak kiedyś. Obrońcy przeciwników robią, co chcą z Lillardem, Trentem Jr-em. Widzieliśmy to w meczu choćby z Nets, czy Bulls.
Ile jeszcze wody upłynie w rzece Milwaukee River zanim *ktoś* (ekhm, ekhm) walnie pięścią w stół?
-
#7 POMYSŁ NA NOWYCH-STARYCH CLEVELAND CAVALIERS
Nowy trener Cleveland Cavaliers ma podobny pomysł do tego, jaki ma JJ Redick. Zamień tylko Anthony’ego Davisa na Evana Mobleya. To Mobley jest teraz centralną postacią ofensywy Cavs - i nie chodzi tu o udział w rzutach, ale o to, że cały atak przechodzi przez niego i częściej jest włączany w akcje. Od jego drugiego sezonu w NBA zarzuca się, że chłopak stoi w miejscu w ataku i o ile ugruntował już sobie pozycję świetnego defensora, o tyle w ofensywie nie widać specjalnie rozwoju. Kenny Atkinson mówi otwarcie, że plan jest taki, aby Mobley nie czekał na piłkę, a częściej inicjował atak z piłką w rękach.
Wiele oczywiście zależy od matchupu, ale na razie wygląda to obiecująco. Mobley częściej wymusza faule, oddaje więcej trójek i jest bardziej pewny siebie na boisku. Uruchomienie go na połowie rywala będzie kluczem do dalszego sukcesu, a warto nadmienić, że Cavs już w zeszłym sezonie zrobili bilans 48-34, co przy tym, ile mieli kontuzji należy uznać za niebywale dobry wynik.
-
#8 LA CLIPPERS NIE CZEKAJĄ NA KAWHIA
Otwarcie nowej hali Intuit Dome nie mogło odbyć się w gorszym momencie. Paul George wybrał Sixers, Kawhi Leonard ma status z jednym wielkim znakiem zapytania, a nagle cały projekt Clippers leży na barkach 35-letniego Jamesa Hardena, który dawno jest po swoim prime, choć zdaje się, że zaklina upływający czas.
Clippers wcale nie wyglądają tak źle, jak to zwiastowało przed początkiem rozgrywek. W trzech spotkaniach mają bilans 2-1, a porażka w meczu otwarcia byłaby do uniknięcia, gdyby Harden nie spudłował jednego rzutu wolnego. Brodacz mimo wszystko gra jak za dawnych lat, gdy cały system ofensywny opierał się na nim (25 punktów i 11,7 asyst). Jest trzecim zawodnikiem w NBA, który generuje najwięcej punktów dla swojej drużyny - odpowiada za 52,7 punktu Clippers na mecz, dzięki swojemu scoringowi i asystom. Lepszym wynikiem mogą pochwalić się tylko Nikola Jokić i Trae Young.
I nadmienić też trzeba to, że ciągle aktualne jest powiedzenie „dajcie mi centra do gry, a ja zrobie z niego kozaka”. Ivica Zubac ma zwiększoną rolę w ofensywie, oddaje rekordowe dla niego 16,3 rzutu na mecz, co przekłada na 22,7 punktu, a do tego dokłada potężne 14 zbiórek. To niewątpliwie jedna z najważniejszych historii tego początku sezonu 2024/25.
Zrodło " Loża NBA" FB
#nba
Zaloguj się aby komentować