Dużo się mówi, jak to u nas nauczyciele obiboki nic nie robią a dobrze zarabiają. Przypadkowo znalazłem ciekawy komentarz, który dość dobrze pokrywa się z tym, co mówi koleżenka (była nauczycielka w Polsce, od 6 lat pracuje w szkole pod Berlinem):
Wypowiem się z perspektywy pracy niemieckiego nauczyciela, bo w niemieckiej oświacie pracuję od prawie 10 lat (nauczanie tzw. zintegrowane czyli Gesamtunterricht, Nadrenia-Palatynat, szkoła podstawowa Grundschule obejmująca 4 klasy). Pensum godzinowe niemieckiego nauczyciela wynosi 39 godzin tygodniowo. Przy czym średnio 20-22 godziny to godziny tzw. "tablicowe" (uwaga: do czasu "tablicowego" wlicza się czas dyżurów na przerwach!), cała reszta godzin to PŁATNY czas na przygotowanie do zajęć. Nie, nie trzeba spędzać go w szkole i praktycznie nikt tego nie robi. Ferie średnio co 6-8 tygodni. Nie, w ferie nie ma żadnych dyżurów czy opieki nad dziećmi. To obowiązek gminy, nie szkoły. Opieka feryjna jest płatna, gmina zatrudnia do tego personel (nie, nie są to nauczyciele!) i mu za to płaci. Nie ma w ferie rad, posiedzeń, rada jest przeważnie jedna: w ostatni dzień letnich ferii. Nauczyciele nie przygotowują uroczystości, akademii, dyskotek, nie ma "apeli" i tym podobnych. Szkoła ma za zadanie uczyć, od zapewnienia rozrywek są rodzice. Nie ma poprawiania ŻADNEJ oceny. Dostałeś niedostateczny, to go masz. Nie ma zabierania dziecka na wczasy w maju lub wrześniu. Nauczyciel ma masę dodatkowych bonusów, np. zniżki w ubezpieczeniach (w tym OC i AC) a nawet preferencje w kredytach. O takich warunkach polski nauczyciel może na razie tylko marzyć. Ludzie nie mają pojęcia jak funkcjonują sąsiednie systemy oświaty, zachwycają się nimi i dają je za wzór. W Niemczech matury nie zdaje ok 2-3% uczniów. W Polsce coś około 20%. Z matmy bodajże jeszcze więcej. ALE: segregacja uczniów spełniających wymogi maturalne dokonuje się już na poziomie 4-6 klasy! Jeżeli uczeń na tym poziomie nie ma odpowiednich wyników, odpowiednich ocen z przedmiotów głównych (niemiecki, matematyka, język obcy), to zwyczajnie nie idzie dalej do "liceum", które u nas zaczyna się od 7 klasy, w niektórych landach już od 5. I nie ma tutaj nic do rzeczy "chcenie" rodziców! Nie każdy musi mieć maturę, co tutaj jest oczywistością. Ocen jest bardzo mało, 2-3 prace klasowe na semestr. Jak już pisałam, nie ma absolutnie żadnej możliwości poprawienia oceny. Ocena za aktywność podczas zajęć stanowi 1/3 oceny ogólnej z przedmiotu. Regulamin szkolny jest bardzo wyśrubowany, w odróżnieniu od polskiego, gdzie obowiązki ma praktycznie tylko nauczyciel, uczeń zaś ma tylko prawa. Np. mamy prawo zawiesić ucznia w jego obowiązkach i prawach, tzn. musi na określony czas, zazwyczaj kilka dni, zostać w domu. I to na rodzica spada obowiązek zapewnienia mu opieki. I stosuje się to już od najwcześniejszych klas podstawówki. Jeżeli dziecko źle się zachowuje, przeszkadza innym, pyskuje, to RODZICE mają na nie wpłynąć. Szkoła ma też możliwość ustanowienia dla takiego ucznia opiekuna, np. kogoś z jego rodziny i tylko w obecności tegoż opiekuna uczeń ten ma prawo uczestniczyć w zajęciach szkolnych. Podpisując zgodę na wycieczkę, podpisuję również zobowiązanie, by NATYCHMIAST i bezzwłocznie odebrać moje potomstwo (nawet jeżeli są na wycieczce nad Morzem Północnym, 700 km od nas!), gdyby ono odpowiednio do oczekiwań się nie zachowywało, np. spożywało alkohol. Jeżeli uczeń niepełnoletni konsumuje alkohol, wówczas jest odstawiamy do szpitala albo na policyjną izbę dziecka i tam czeka na odbiór. Proste. Kropka. I NIKT z tym nie dyskutuje! Nie ma dzienników elektronicznych, wywiadówka raz na rok i trzeba się na nią jako rodzic zapisać. Dlatego w polskiej oświacie już chyba bym się nie umiała odnaleźć.
<br />LINK: https://www.money.pl/gospodarka/spor-o-pensum-nauczyciele-marza-o-40-godzinnym-tygodniu-pracy-6368086531430017a.html
fajny kontekst to daje do dyskusji o polskich nauczycielach, którą miałem tutaj wczoraj
@bestrongclarence mnie też bawi to spuszczanie się co niektórych nad tym jak to na zachodzie nauczyciele fantastycznie pracują, a u nas to banda roszczeniowych nierobów. Najlepsze jest, że takie komentarze często są wypwowiadane przez osoby znające realia pracy w szkole tylko od strony ucznia/rodzica, ewentualnie podpierają się przykładem jakiejś znajomej, siostry itp. która to w szkole nic nie robi, ma w ch** wolnego i jeszcze dorabia na korepetycjach. Wystarczy trochę popracować w szkole lub mieć kontakt zawodowy z tym środowiskiem i dopiero widać jaki jest zapierdziel, papierologia, odpowiedzialność przed dyrem/kuratorium/rodzicem/sądem, zwłaszcza w szkołach miejskich (na wsiach, gdzie klas jest mało, i uczniów też niewielu, a dyrektor zna wszystkich prywatnie może trochę inaczej to wygląda). W szkole, z którą współpracuję stażystka zarabia mniej niż woźna z 10 latami stażu (sprawdzaliśmy paski z wynagrodzeniem)
@aceventura no ja pojąć nie mogę, czemu ludzie nie walą drzwiami i oknami jak to są takie spoko zarobki za właściwie niecałe pół etatu? Dodatkowo przecież przygotować się do lekcji można w szkole a nie w domu pewnie i każdy nauczyciel ma własny pokój a nie jeden zbiorczy pokój nauczycielski na kilkadziesiąt osób
@aceventura ja nigdy nie rozumiem tej jazdy na nauczycieli w Polsce, ale mam wrażenie że zawsze to ten sam typ ludzi narzeka, czyli szury, stare dziady i baby. Przekonanie że na zachodzie więcej pracują to absurd. W polsce ta praca wynika z bezsensownego systemu, przerabiania materiałów i tłuczenia głów dzieci w naukowy mur, jak któryś się przebije to spoko a reszta dostaje wstrząsu mózgu.
@aceventura u nas w wielu miejscach dalej jest ten kult 'zapierdolu' i głupawe przekonanie, że praca inna niż fizyczna nie męczy i nie jest prawdziwą pracą. A o gównie, w które już do reszty obrócił się system edukacji w Polsce sporo by można powiedzieć...
@aceventura tymczasem u nas dzieciaka się przerzuca z klasy a do b do c do skutku, (gdy nie da się nad nim zapanować) i czeka aż w końcu będzie wystarczająco mało skarg od rodziców, żeby został w danej klasie i mieć go z głowy (sam znam taki przypadek) albo nauczyciele teraz ciągnący po 1,5 etatu znaczna większość, bo inaczej nie da rady się utrzymać, a nowych chętnych brak na ich miejsce.
@bestrongclarence zawsze mnie cieszy to "przygotować się do lekcji". To tak jakbym ja musiał codziennie "przygotowywać się do pracy", przypominać sobie co mam w niej robić i jak to robić. W większości przedmiotów niewiele się zmienia od lat - matematyka na poziomie szkolnym jest taka sama dziś jak i była rok, dwa, 10 lat temu, prawa fizyki też się raczej nie zmieniają. Taki nauczyciel polskiego czy historii raz na jakiś czas ma pewne zmiany, nowe lektury itd., ale to, czego uczyłem sie ja w szkole i to, czego uczyła się moja córka jeśli chodzi o przedmioty ścisłe jakoś się nie różniło pomimo upływu ponad 20 lat.
U nas powinno zacząć się od zmiany systemu nauczania, a nie od pensji. Jakby tak odciążyć nauczycieli i uczniów od spędzania swojego czasu na wykonywaniu bezsensownych czynności, to może wszyscy by przestali narzekać.
Skoro nauczyciele płaczą, że po lekcjach muszą jeszcze coś robić, to zmienić im tam zapis z 18 czy 19 godzin (które mają 45 minut) na 40 i luzik. Tylko przypadkiem im nie podwajać pensji! I wyp.... 'kartę nauczyciela', bo to jest patologia rodem z PRL.
ps: dlaczego pensja nauczyciela nazywa się pensum? Tak z ciekawości pytam.
Jako syn nauczycielki wiem jak przejebane mają nauczyciele i wcale się nie dziwię że to wygląda jak wygląda teraz. Nie umieją protestować i walczyc o swoje prawa.
Płacimy z podatków na szkolnictwo i służbę zdrowia a potem jeszcze raz będziemy płacić bo u lekarzy jest chujowo i u nauczycieli jest chujowo. Jak chcecie lolcontent to obczajcie numer że ludzie po jakiś inżynierkach z politechniki i kursach weekendowych pedagogicznych się zatrudniają do szkół. Brakuje nauczycieli, a za te pieniądze będzie jeszcze gorzej. Młodzi nauczyciele idą do IT, bo jak ktoś umie trochę pisać albo ogarniać projekty to nie widzi mu się dymać za minimalną krajową i być gnojonym przez kapitana państwo jak może iść do korporacji i za 2x tyle conajmniej sobie pisać np. teksty na strony albo za wiele więcej zarządzać projektami.
Za parę lat będzie prywatne szkolnictwo drogie dla zarabiających i publiczne chujowe z największymi patusami w każdym większym mieście. A w mniejszych miasteczkach będą dzieci skazane na chodzenie na 3 zmiany do szkoły.
@LovelyPL i zapewne uczniowie też przez np 20 lat pracy ci sami i nie trzeba im robić sprawdzianów a jak się zrobi sprawdzian to nie trzeba go czytać i przecież 30 pisanych odręcznie prac to nie tak dużo bo uczysz tylko jedną klasę prawda? Złożyłeś już swoje cv w szkole?
Przecież ten niemiecki system z opisu to jest takie dziadostwo, że szkoda gadać. Jak zresztą większość rzeczy w Niemczech, pracuję z tymi ludźmi, to wiem. Tam serio poza pieniędzmi (których z pokolenia na pokolenie mają coraz mniej) nie ma nic ciekawego.
U nas możesz sobie maturę i potem studia zrobić mając nawet 80 lat, wcześniej kończąc zawodówkę. U Szwabów jak nie zostałeś kujonem do 4 klasy, to klamka zapadła.
I tak, poza matematykami i polonistami to polski nauczyciel gówno robi, znam kilkoro i wiem, wypłata adekwatna do wysiłku. A te słynne przygotowanie do lekcji to robisz przez pierwszych kilka lat w zawodzie, a potem do emerytury co jakiś czas zaktualizujesz pożółkłe kartki i tyle.
@bestrongclarence "przygotować się do lekcji", nie 'sprawdzić klasówkę'. To są różne sprawy. Na czym ma polegać to przygotowywanie? Patrzy na temat, jak ma jakieś notatki to zerka na nie i tyle. Chyba nie musi sobie za każdym razem przypominać jak się liczy deltę czy bada ekstrema funkcji. Mam nadzieję, że nie musi, bo nie chciałbym takiego nauczyciela.
ps: pracowałem w oświacie, prowadziłem zajęcia i chyba jakimś cudem przed kolejnymi lekcjami nie musiałem się jakoś do nich specjalnie przygotowywać. Może dlatego, że wiedziałem o czym mówię i przy okazji byłem pasjonatem. Dobiła mnie papierologia, której nie trawię.
@LovelyPL czyli nauczyciel nie musi oceniać uczniów a jego praca sprowadza się do przygotowania do lekcji?
@Besteer dziadostwem jest polski system, gdzie bezkarne patusy utrudniają całej klasie życie, nauczyciele zarabiają grosze, a uczniowie są zalewani bezsensownymi zadaniami domowymi, które niczego nie uczą.
@bestrongclarence "przygotowanie do lekcji" to nie "ocenianie sprawdzianów". To są zupełnie oddzielne tematy. Nie wiem dlaczego niektórzy uważają, że to jest jedno i to samo.
@LovelyPL a ja nie rozumiem czemu tak się uparłeś na to przygotowanie. Jak przygotowanie to taki banał to czemu papierologia ci tak przeszkadała, przecież na pewno nie zajmowała 20h w miesiącu?
@Alalai A może to narzekają rodzice, którzy widzą, że dziecko przychodzi do domu ze szkoły i zamiast odpocząć, to musi czasami przez kilka godzin odrabiać zadania i uczyć się na kolejne zajęcia? Bo program goni, bo każdy nauczyciel uważa, że jego przedmiot jest najważniejszy i dlatego może zadać masę zadań do domu, bo trzeba przygotować jakieś pierdoły do szkoły, itd. Tutaj wina jest też całego systemu nauczania, który próbuje z każdego zrobić geniusza, oraz preferuje przedwojenne metody nauczania - kładzie nacisk na ilość a nie na jakość.
Właśnie dyskutuję tutaj z kolegami o tym, czego uczyliśmy się w szkołach i o tym, że mnóstwo z tej wiedzy nigdy nam się w życiu nie przydała.
I takie pytanie do wszystkich - czy komukolwiek z was w życiu codziennym, w pracy, przydała się umiejętność badania funkcji?
Chciałbym się po prostu dowiedzieć, czy ta umiejętność ma jakiekolwiek zastosowanie praktyczne. Czy nie była to strata czasu - nauczycieli i uczniów i wynika tylko z tego, że "zawsze się tego uczyło".
@LovelyPL tak, mi, ale ja jestem po polibudzie i pracuję jako inżynier.
@bestrongclarence Bo nie cierpię papierologi - nawet jakby mi zajmowała 2 godziny w tygodniu. Samo uczenie mi nie przeszkadzało, uczniowie też chyba byli zadowoleni, bo nawet u kilku z nich udało mi się zaszczepić zainteresowanie tematem i poszli dalej w tym kierunku po ukończeniu szkoły.
A uparłem się nie ja, tylko nauczyciele, którzy zawsze to podnoszą jako argument, że tak im ciężko. A jak się im to wytknie, to nagle okazuje się, że to przygotowanie to jest też sprawdzanie klasówek i inne rzeczy.
No i jak mnie coś nie pasowało, to po prostu zrezygnowałem z tej roboty - a oni płaczą, ale nadal pracują. I proszę mi tutaj nie mówić o pasji i powołaniu, bo jakoś w to nie wierzę.
@Besteer No to podaj konkretnie do czego używasz badania funkcji w pracy, bo mnie to ciekawi. Ja też jestem po polibudzie, jestę inżynierę, pracuję w zawodzie i przez wszystkie lata pracy nie skorzystałem z badania funkcji, transformaty Fouriera, wyznacznika macierzy itd. Choć te ostatnie to na pewno są wykorzystywane w np. grafice
Takiego Pitagorasa się wykorzystuje w życiu codziennym, sinusy i cosinusy też, ale maksima funkcji, punkty przegięć, itd. - nie kojarzę.
@LovelyPL czyli feedback z postępów grupy nie jest częścią przygotowania do lekcji, bo sam sobie ustaliłeś taką kategorię? No ja to trochę inaczej interpretuję, bo jakakolwiek praca poza godzinami tablicowymi w przypadku nauczyciela to przygotowanie do lekcji. Wiadomo nie każdy nauczyciel będzie poświęcał tyle samo czasu na przygotowanie samego tematu lekcji, ale z takim podejściem jak widzimy pod wpisami o pracy nauczyciela to możemy być pewni, że tych z pasją od tego zawodu odstraszymy
@LovelyPL to zapamiętywanie nieistotnych informacji, przedmiotów i uczenie się aby wbić się w kartę odpowiedzi. Większość materiałów jest do wywalenia, moim zdaniem to uczeń powinien przede wszystkim rozumieć a nie wciskać mu papkę, którą i tak zaraz zapomni. O pracach domowych nie wspomnę, bo to już patologia. Na każdym poziomie ten system jest zjebany, mógłbym wymieniać cały dzień.
@bestrongclarence Czyli ja też mogę powiedzieć, że "przygotowuję się do pracy". Bo czytam co nowego w mojej dziedzinie, uczestniczę w szkoleniach (poza godzinami pracy), staram się być na bieżąco. Tyle, że ja nie płaczę, że to takie trudne i żeby mi za to ekstra płacili. Co ciekawe - nie widziałem takiego żalenia się wśród pracowników różnych zawodów - poza nauczycielami.
Wynika z tego, że Karta Nauczyciela to zło - godziny "tablicowe", godziny inne, urlopy na podratowanie zdrowia (w innych zawodach tego nie ma), itd. Nie można ich traktować jak wszystkich innych? 40 godzin (ale takich po 60 minut) w tygodniu, żadnych super przywilejów, nauczycieli niemianowanych, mianowanych, itd. - pensja sensowna. Oczywiście równolegle z tym - totalna zmiana systemu edukacji - opracowana przez ludzi przed czterdziestką, żeby stare dziady nie wpierdzielały się ze swoimi pomysłami rodem z PRL. Ech, marzenia...
@LovelyPL 40 godzin już jest. Zapis w ustawie mówi o 40 h tyg pracy nauczyciela, z czego 18-26 (górna wartość np. dla nauczyciela świetlicy) to godziny dydaktyczne. Poza tym 45 minut trwa lekcja a pozostała cześć trwa np. dyżur (moja żona ma każda przerwę prócz 2-3 w tyg obłożona dyżurami) przejście z klasy do klasy, przygotowanie sali, odpalenie dziennika (stan laptopów w salach jest koszmarny i system ładuje kilka minut). Pozostałe godziny z 40 zależą od dyrektora i jak masz łajzę to ci każe robić dodatkowe bzdury, zespoły przedmiotowe, wychowawcze, pisanie sprawozdań z działalności zespołu, realizacji jakiegoś programu, analiza wyników egzaminów i setkę innych pierdół. Po powrocie do domu jako wychowawca odpisuje na maile od rodziców, jakieś telefony od zatroskanych matek. W końcu ją lekko przymusilem, żeby nie odbierała i nie odpisywała po 17 bo to już była przesada przy trójce własnych dzieci. Oczywiście są nauczyciele którzy tak nie mają, są i tacy którzy robią więcej. Rzeczywistość nie jest czarnobiala
@Besteer bardzo dużo materiałów jest przygotowywane przez nauczycieli po godzinach, zdziwił byś się ale siedzą do późna i sprawdzają kartkówki, sprawdziany, prace domowe itd.
Po ostatnich zmianach z pensum nauczycielskim w polsce, w praktyce nauczyciele zarabiali mniej na godzinę niż wczesniej mimo że im rząd mówił że zarabiają więcej xD. Taki win win dla rządu, płacą im tyci więcej ale dopierdalają więcej godzin i już słyszałem że niektórzy pierdolą to i nie będą robić żadnych rzeczy do domu.
Ale spokojnie, dziecią się spodoba, żadnych kartkówek, sprawdzianów, pracy domowej. Nic co będzie potem musiał nauczyciel zrobić w domu i jak to powiedziałeś "przygotowywać się", bo po co. Cyk fuch na przerwie się sprawdzi coś wpisze oceny i fajrant pora na csa. Zostanie kilku takich co im się chce i będą to robić, a reszta będzie miała wyjebane.
@aceventura moja opinia jest taka, że jeśli zignorujemy to, co ludzie mówią i spojrzymy na to, co ludzie robią, to chyba dosyć jasne jest to, że praca nauczyciela nie jest uważana za pożądaną (korzyści są niewarte zachodu).
@LovelyPL w programowaniu co chwila, no musisz wiedzieć na podstawie równania, czy mogą być wartości ujemne, jakich zakresów się spodziewać, czy zmienna nie będzie przekroczona, na podstawie jakiegoś wykresu określić, czy zużycie zasobów jest liniowe i jeśli nie, to jakie i przy jakim ruchu albo kiedy będzie ich kres itp.
No ja sobie nie wyobrażam inżyniera, który mówi, że mu funkcje niepotrzebne. Lekarz stomatolog czy inny weterynarz to wiadomo, że może być dobrym specjalistą i godnie zarabiać i bez tego
@libertarianin Cyk fuch na przerwie się sprawdzi coś wpisze oceny i fajrant pora na csa. Zostanie kilku takich co im się chce i będą to robić, a reszta będzie miała wyjebane.
Do dziś pamiętam, jak gość u mnie ze szkoły w jakiejś przydługiej pracy z biologii umieścił słowo "kurwa". Oczywiście przeszło bez problemu. Tyle w temacie tych mitycznych, dokładnie sprawdzanych prac.
@Besteer Zależy co się programuje
@aceventura po godzinach to ja z siostrą sprawdzałyśmy sprawdziany i kartkówki uczniów mojego rodziciela. Rodziciel robił w tym czasie obiad czy kolację. Problemy z uczniami - policja. Dziś nie do pomyślenia, bo jak to?! Plus weszły dzieci kryminalistów, kt nie boją się przed szkołą wyciągnąć ucznia i go pobić.
@Besteer dicto simpliciter - błąd dużego uogólnienia. Jest gdzieś programista, który nie potrafi na podstawie równania dowiedzieć się jakich zakresów zmiennej oczekiwać, czy będzie ujemna i jakich wykresów użyć by określić czy zużycie zasobów jest liniowe, więc wniosek jest taki, że tego się programistów nie uczy w toku edukacji i wszyscy mają z tym problem.
To, że każdy z nas spotkał w swoim życiu kiepskich, olewających nauczycieli nie oznacza, że wszyscy są tacy i postępują w ten sam sposób. Na podstawie pojedynczych przypadków i anegdot rodzą się krzywdzące stereotypy. Jak każda grupa zawodowa nauczyciele mają swoje problemy i czarne owce. Chodzi o to by te problemy rozwiązywać i minimalizować mądrymi decyzjami ilość tych czarnych owiec. Jeb*nie nauczycieli i brak godnego wynagrodzenia prowadzi do zmniejszenia motywacji do pracy, napływu nowych kandytatów (z których potem można zrobić odsiew nie nadających się) i zwiększenia ilości czarnych owiec.
Zaloguj się aby komentować