Przywracają zapomniane w Polsce duże ptaki

Przywracają zapomniane w Polsce duże ptaki

Dobre Wiadomości
Spotkanie głuszca w naturalnym środowisku to prawdziwa gratka dla miłośników przyrody – to przypadek jeden na milion. Jego śpiew godowy, bardziej przypominający stukanie niż melodię, jest jednym z najbardziej specyficznych odgłosów leśnych. Samiec głuszca wygląda imponująco – przypomina połączenie koguta z indykiem. W Polsce jest objęty ścisłą ochroną, a przyrodnicy podejmują wielkie wysiłki, by uratować ten gatunek przed wyginięciem. – Głuszec należy do jednych z najtrudniejszych gatunków do hodowli – mówi Armin Kobus, dyrektor Parku Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie oraz prezes Fundacji “Born to be Free”. Polakom udaje się odnosić sukcesy w przywracaniu tego ptaka polskim lasom, choć nie brakuje wyzwań, które ciężko przewidzieć.

Głuszec to ptak o osiadłym trybie życia, unikający człowieka. Najlepiej czuje się w rozległych, starych borach o gęstym podszycie, gdzie zróżnicowana roślinność zapewnia mu schronienie i pożywienie przez cały rok. Zimą głuszec żywi się igłami, a w pozostałe miesiące jego dieta składa się m.in. z jagód. [...]

#przyroda #polska #ptaki #ptakipolski #gluszec

Komentarze (9)

adamec

Nie wróżę sukcesu. Podobny do dzika.

Ragnarokk

Dwa razy chyba widziłem samice. Raz w Tatrach (dwie na raz), raz w Gorcach

paramyksowiroza

@Mr.Mars

Głuszec należy do jednych z najtrudniejszych gatunków do hodowli

Paaanie, daj Pan spokój!

Poniżej wstawiam autentyczną historię sprzed lat, którą opisałem.


-----------------------------------------------------------------------------

Gdy dowiedziałem się, że będziemy wychowywać pisklęta głuszców, których jajka trzymaliśmy w inkubatorze, przyjąłem to raczej ze spokojem.


Ale Azyl zaskakuje na każdym kroku - wychowywanie głuszców było jak porywanie się z motyką na Słońce...


Głuszczątka, jak przystało na zagniazdowniki, wkrótce po wykluciu zaczęły biegać i piszczeć.

Zawsze lubiłem małe, puszyste, ćwierkające kuleczki takie jak kurczątka, kaczuszki, itp., więc przyglądałem się im z uśmiechem, nie wiedząc jeszcze, że wkrótce ten uśmiech zamieni się w grymas rozpaczy, gdy ktoś choć wymówi ich nazwę gatunkową.


Początkowo, wszystko było w jak najlepszym porządku - mieliśmy kilkanaście piskląt, które wyglądały na zdrowe i silne.

Później, zaczęło się coś, co nazywamy "czarną serią", a polega to na tym, że do drzwi puka Śmierć z kosą - i po ptakach (w znaczeniu dosłownym i przenośnym).


Gdy padło jedno pisklę, uznaliśmy, że było po prostu słabsze, lub miało nie wchłonięty woreczek żółtkowy.


Ale głuszce zaczęły padać prawie w ilościach hurtowych. Sekcje nie wykazywały przyczyn śmierci, a najczęściej ptaki dławiły się podczas jedzenia.

Dawaliśmy im najlepszy pokarm, jaki tylko można sobie wymarzyć, a mimo to, pisklęta nadal padały.


Doszliśmy do wniosku, że chyba nie podoba im się na świecie jako głuszcom i liczą na odmianę losu w następnym wcieleniu.


Kilka razy w ciągu dnia, zabierałem drabinkę i dużą torebkę foliową, by wzbogacić dietę głuszców w mszyce.


Spasione, zielone, latające owady obsiadały okoliczne graby i było ich pełno, ale złapanie ich nie było wcale prostą sprawą, gdyż mszyce uciekały przy najlżejszym dotknięciu liścia, na którym siedziały.

Należało zatem wejść na drabinkę, otworzyć torbę i założyć ją na gałązkę z liśćmi pełnymi szkodników, po czym mocno potrząsnąć, by mszyce spady z liści do torby.


Głuszce uwielbiały gonienie za małymi, zielonymi owadami, które wrzucaliśmy im do cieplarek, w których siedziały ale mimo to...cały czas padały.


Doprowadzeni do ostateczności, podzieliliśmy się na dwie grupy: Ewa i ja zajmowaliśmy się azylowymi ptakami, Nika natomiast siedziała wpatrując się w głuszce i starając się nawet nie mrugać.


Pisklęta widząc, że nie mogą pozwolić sobie na umieranie po kryjomu, wyczyniały najróżniejsze cuda, by tylko odejść z tego świata.

W końcu, uznaliśmy z goryczą, że skoro pisklęta wykorzystują każdy moment naszej nieuwagi, by udusić się, zadławić, zostać zadziobanym, zadeptanym, wpaść w anoreksję, bulimię, połamać się, dostać zapaści, przywalić głową w cieplarkę, czy też wykombinować inny sposób samobójstwa, musimy podwoić nasze wysiłki.


Dezynfekowaliśmy buty i siebie przy wchodzeniu do sali, w których były głuszce i Nika, dzieliliśmy mrówki na pół, by żadne piskle się nie udławiło, wyłożyliśmy cieplarki grubą warstwą ręczników papierowych.


Ale pisklęta były chytre i przebiegłe.


Do sali, gdzie stały głuszce prowadzą 2 pary drzwi.

Pewnego razu, Ewa weszła przez jedne, by o coś zapytać Nikę, ja wszedłem przez drugie, by zobaczyć, jak czują się głuszczątka.


Ku swojemu przerażeniu zobaczyłem, że jedno z piskląt leży na wznak na podłodze cieplarki.


- Nika, on powinien tak leżeć? - spytałem drżącym głosem.


Nika spojrzała:

- JEZUS MARIA!!

Okazało się, że nie powinien...


Fakt, że Nika siedziała cały czas przy nich, a jedno z piskląt wykorzystało ułamek chwili, w którym Nika spojrzała na Ewę, by odejść w zaświaty, był już ponad nasze nerwy.


Wyszliśmy na papierosa.


I od tego czasu mamy uraz do słowa "głuszec"...

AndrzejZupa

@paramyksowiroza nosz kurwa :/

paramyksowiroza

@Mr.Mars

Spotkanie głuszca w naturalnym środowisku to prawdziwa gratka dla miłośników przyrody – to przypadek jeden na milion.

Tak szczerze mówiąc, spotkanie samca głuszca podczas okresu godowego to sytuacja w której należy uciekać

Może trochę przesadzam, ale miałem takie sytuacje codziennie


-----------------------------------------------------------


Samce głuszca są, poza okresem godowym, strachliwymi ptakami. Ilekroć zobaczą człowieka, uciekają kryjąc się w trawie, lub stosie trzcin, które zostawiliśmy w wolierze.


Od każdej reguły są wyjątki, a w tym wypadku, był to samiec, który przeżywał okres godowy przez okrągły rok.


Był duży i agresywny.

Gdy wchodziło się do woliery, zamiast uciekać, pędził jak nosorożec wprost na człowieka hamując w ostatniej chwili ze zdumieniem, że człowiek stoi w miejscu, zamiast zwiewać.


Następnie atakował.

Ponieważ chcieliśmy uniknąć strat personalnych, wchodziliśmy do niego zawsze w dwie osoby. Jedna osoba, trzymała miotłę, by odganiać ptaka, druga - mogła ze spokojem wstawić miski z jedzeniem, lub sprzątać.


Głuszec, najwyraźniej niezadowolony, że wobec zaistniałych faktów, nie może, niestety, rozszarpać intruzów na strzępy, skakał dookoła nas jak bokser na ringu próbując wystraszyć nas okrzykami godowymi.


Tokujący głuszec (cytując za przewodnikiem po ptakach europy) "wydaje różnorodne odgłosy zwane kolejno kłapaniem, trelowaniem, korkowaniem i szlifowaniem". Dodatkowo, ptak wygląda, jakby się dusił, lub dławił. Tak więc, wbrew opinii ptaka, wygląda to raczej komicznie, niż strasznie.


Głuszec zawiedziony, że jego wysiłki nie dały odpowiedniego rezultatu i że osoba z miotłą cały czas stara się trzymać go w pewnej odległości od osoby sprzątającej, przystępował do ataku.


Początkowo, napierał mostkiem na miotłę, starając się ją wytrącić z rąk, następnie zirytowany brakiem rezultatów, próbował udziobać człowieka.


Gdy nawet to się nie udawało, milknął zawstydzony i ponawiał po chwili wszystkie wyżej opisane czynności.


Raz, wszedłem do niego wraz z Niką. Gdy ja odganiałem furiata, Nika zaczęła sprzątać.


Głuszec wyskoczył na nas zza szałasu z trzcin jak diabełek z pudełka. Uniosłem miotłę na wysokość jego dzioba i delikatnie szturchnąłem go miotłą, by miał świadomość, że w razie ataku, zamierzam się bronić.

Głuszec tradycyjnie wydał z siebie masę wściekłych, odgłosów i zaczął biegać dookoła nas.


Nagle zaatakował. Jego atak był tak szybki, że nawet nie zauważyłem, kiedy nastąpił.


Czując ból, błyskawicznie uniosłem rękę do góry i ze zdziwieniem spostrzegłem, że głuszec nie zamierzał porzucić zdobyczy w postaci mojego palca.

Zacisnął dziób tak mocno, że wisiał na nim.


Zacząłem machać ręką w górę i w dół, co nie było łatwe, zważywszy na fakt, że miałem na niej obciążenie w postaci kilkukilogramowego samca głuszca, który uczepił się z zajadłością teriera, który dopadł szczura.


Przy jednym z machnięć, głuszec skapitulował i stwierdziwszy, że otrzymałem już wystarczającą nauczkę za naruszanie jego przestrzeni prywatnej.

Puścił mój palec, opadł na ziemię i wbił we mnie wściekłe spojrzenie.


Taktownie wycofaliśmy się z jaskini lwa.


Bolało długo i mocno...

Ragnarokk

@paramyksowiroza Widziałem kiedyś film na YT jak orzeł dosłownie je atakował, a te dwa debile ciągle między sobą walczyły xD

Barabarabasz7312

Potrzebujemy Głuszca i Cietrzewia

ZdrowyStolec

Bezczeszczenie cietrzewia cieszy moje czcze trzewia

Bipalium_kewense

Mam nadzieję, że do Polski wrócą też dropie, nasze największe latające ptaki. Już są podejmowane starania o reintrodukcję.

Zaloguj się aby komentować