Gdy zaczynało się w 2014 na Ukrainie, były to jeszcze głównie relacje telewizyjne. Trafiały się jakieś wrzuty "prywatne", ale w niewielkiej ilości.
Potem Syria - to chyba pierwszy konflikt, gdzie na większa skalę były dostępne nieprofesjonalne nagrania z walk - jednak ja pamiętam je głównie jako nagrania "ogólne" - coś postrzelają, jakiś SVBIED wbije się w budynek - nic "strasznego".
Kolejna wojna w Armenii - tutaj już pamiętam więcej filmów z pierwszej osoby z walk i ogólnie większe nasycenie nagrań z pierwszej ręki.
A Ukraina teraz? Teraz możemy wprost spojrzeć śmierci w oczy. Oglądamy filmy nagrane miesiąc tydzień, dzień temu z dronowania ludz... ekhem, orków. Zbliżenia kamiery na twarze konkretnych osób, które spoglądają na nas już martwe. Może w tamtym momencie Ci ranni myśleli sobie że jeszcze się z tego wyliżą. Ale my już wiemy, że ich trupy od dawna służą za pożywkę dla bachmuckiego psa. Dokładne zbliżenia na rysy twarzy, na zdziwienie w ich oczach, co się własnie wydarzyło, skąd spadł ten granat. Na samobóje popełnione w ostatnim przypływie zdrowego rozsądku. Siedzimy sobie w fotelu, a obok nas siedzi śmierć i patrzy, jak jej poszło. Myślę, że to straszne, co może przynieść z czasem "wychowanie" w takiej świadomości.
Żeby nie było - im więcej martwych ruskich, tym mniej żywych ruskich, więc dobrze. Ale takie beztroskie obcowanie ze śmiercią jakąkolwiek uważam za... dziwne. Żadne pokolenie wcześniej nie miało takiej możliwości, nie wiemy jak to wpłynie na świadomość ludzi.
#przemysleniazdupy #przemyslenia #ukraina #wojna #rosja