Ponieważ zaczął się juz sierpień a znim kolejna tym razem okrągła rocznica wybuchu... I wojny swiatowej - w kilkunastu wpisach przytoczę w całości książkę naocznego świadka początku wojny w Kaliszu w sierpniu 1914 roku - miejscowego adwokata Józefa Dąbrowskiego. 
Ci którzy czytali w szkole lektury (ja do nich niestety nie należałem), zapewne pamietają opis początku wielkiej wojny w Kalińcu z książki Marii Dąbrowskiej "Noce i Dnie". Kaliniec z książki Dąbrowskiej to właśnie Kalisz. Podobieństwo nazwisk autorów, również nie jest przypadkowe. Jóżef był starszym bratem męża pisarki.
Kalisz w roku 1914 był położony na granicy niemiecko-rosyjskiej, po rosyjskiej stronie. Poniżej załączam mapę w 1914 roku. Kalisz zostanie zajęty bez walk juz drugiego dnia wojny i aż do jej zakończenia będzie się znajdować pod okupacją niemiecką.
Książka została wydana w 1914 roku w Warszawie. W cytatach zachowuję oryginalną pisownię sprzed 100 lat.

Józef Dąbrowski "Katastrofa kaliska : opowieść naocznego świadka" wyd. Warszawa 1914 

#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #Kalisz1914

Jak‎ ‎gdyby‎ ‎przez‎ ‎zrządzenie‎ ‎dziwacznej‎ ‎a‎ ‎złośliwej‎ ‎ironji‎ ‎pierwszy‎ ‎dzień‎ ‎olbrzymiej‎ ‎wojny‎ ‎najpotężniejszych‎ ‎państw‎ ‎europejskich — Niedziela‎ ‎2-go sierpnia—rozpoczął‎ ‎się‎ ‎najcudowniejszym,‎ ‎jak‎ ‎tylko‎ ‎sobie‎ ‎można‎ ‎wyobrazić,‎ ‎porankiem. Słońce‎ ‎przygrzewało‎ ‎cudownie‎ ‎i‎ ‎świat‎ ‎cały ochoczo‎ ‎uśmiechał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎zastrachanych‎ ‎ludzisków, co‎ ‎wylegli‎ ‎przed‎ ‎chałupy,‎ ‎patrząc‎ ‎w‎ ‎osłupieniu na‎ ‎to,‎ ‎co‎ ‎się‎ ‎naokoło‎ ‎nich‎ ‎działo,‎ ‎gdy‎ ‎o‎ ‎godzinie 6-ej‎ ‎rano‎ ‎wybrałem‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Kalisza.‎ ‎Cztero‎ ‎wiorstową‎ ‎przestrzeń,‎ ‎oddzielającą‎ ‎nasze‎ ‎letnisko,‎ ‎na zapoczątkowanym‎ ‎„mieście-ogrodzie“‎ ‎—‎ ‎koło‎ ‎wsi Pólko‎ ‎—‎ ‎od‎ ‎Kalisza,‎ ‎zdecydowałem‎ ‎się‎ ‎przebyć‎ ‎pieszo,‎ ‎nie‎ ‎chcąc‎ ‎narazić‎ ‎koni‎ ‎na‎ ‎możliwą‎ ‎zupełnie rekwizycję.
Luźne,‎ ‎większe‎ ‎lub‎ ‎mniejsze‎ ‎oddziały‎ ‎wojska wciąż‎ ‎ciągnęły‎ ‎drogami‎ ‎na‎ ‎Sieradz,‎ ‎Turek‎ ‎i‎ ‎Konin, zbiegającemi‎ ‎się‎ ‎właśnie‎ ‎u‎ ‎stóp‎ ‎góry‎ ‎Tynieckiej. Na‎ ‎szosie‎ ‎ludność‎ ‎trzyma‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎godnością. Obok‎ ‎słupów‎ ‎telegraficznych‎ ‎stoją‎ ‎z‎ ‎siekierami stróże,‎ ‎postawieni‎ ‎dla‎ ‎ich‎ ‎pilnowania‎ ‎przed‎ ‎kilku dniami‎ ‎jeszcze...‎ ‎Nagle‎ ‎od‎ ‎strony‎ ‎Skarszewa‎ ‎słychać‎ ‎tentent,‎ ‎pędzi‎ ‎na‎ ‎szkapie‎ ‎chłopina — do‎ ‎gminy —‎ ‎w‎ ‎Skarszewie‎ ‎dragoni‎ ‎spędzili‎ ‎pilnujących i‎ ‎druty‎ ‎psują‎ ‎o‎ ‎jeje‎ ‎—‎ ‎czy‎ ‎jemu‎ ‎za‎ ‎to‎ ‎co‎ ‎nie‎ ‎będzie,‎ ‎że‎ ‎pozwolił.‎ ‎Ale‎ ‎co‎ ‎on‎ ‎mógł‎ ‎zrobić‎ ‎z‎ ‎siekierą‎ ‎na‎ ‎tylu‎ ‎sołdatów!
Wchodząc‎ ‎do‎ ‎Kalisza,‎ ‎spotykam‎ ‎bezładnie uciekających‎ ‎urzędników‎ ‎pocztowych,‎ ‎wyciągają nieomal‎ ‎truchtem;‎ ‎dalej‎ ‎cała‎ ‎kupa‎ ‎niższych‎ ‎funkcjonarjuszy‎ ‎wszystkich‎ ‎dykasterji‎ ‎„wyrywa“‎ ‎ku Błaszkom‎ ‎i‎ ‎Sieradzowi.‎ ‎U‎ ‎wszystkich‎ ‎w‎ ‎oczach strach‎ ‎wręcz‎ ‎jakiś‎ ‎nieludzki — najfantastyczniejsze przypuszczenia,‎ ‎pogłoski,‎ ‎a‎ ‎przedewszystkiem‎ ‎narzekania‎ ‎słychać‎ ‎wśród‎ ‎tego‎ ‎tłumu.‎ ‎Dodać‎ ‎trzeba, że‎ ‎w‎ ‎zamieszaniu‎ ‎bardzo‎ ‎wielu‎ ‎nie‎ ‎otrzymało pensji;‎ ‎położenie‎ ‎ludzi‎ ‎rodzinnych‎ ‎jest‎ ‎wskutek‎ ‎tego‎ ‎okropne.
Powoli‎ ‎nadchodzą‎ ‎wieści‎ ‎z‎ ‎nad‎ ‎granicy.‎ ‎O wkroczeniu‎ ‎niemców‎ ‎nie‎ ‎słychać‎ ‎nic. W‎ ‎mieście‎ ‎tłumy‎ ‎ludzi‎ ‎przepełniały‎ ‎ulice. Dziwne‎ ‎podniecenie‎ ‎jakieś‎ ‎widocznem‎ ‎było‎ ‎na twarzach‎ ‎wszystkich.‎ ‎Rozprawiano‎ ‎namiętnie,‎ ‎oczekiwano‎ ‎wieści‎ ‎o‎ ‎wkroczeniu‎ ‎prusaków‎ ‎bez‎ ‎strachu,‎ ‎z‎ ‎jakąś‎ ‎ciekawością.‎ ‎Przed‎ ‎gmachem‎ ‎Rządu gubernjalnego‎ ‎obok‎ ‎zepsutego‎ ‎samochodu,‎ ‎pozostawionego‎ ‎na‎ ‎los‎ ‎szczęścia,‎ ‎zebrali‎ ‎się‎ ‎urzędnicy, którym‎ ‎dopiero‎ ‎teraz‎ ‎miano‎ ‎pensję‎ ‎wypłacić. Cerkiew‎ ‎otwarta‎ ‎robiła‎ ‎wrażenie‎ ‎obrabowanej.‎ ‎Poczta‎ ‎straszny‎ ‎i‎ ‎zarazem‎ ‎przykry‎ ‎a‎ ‎śmieszny‎ ‎przedstawiała‎ ‎widok.‎ ‎Krzesła‎ ‎i‎ ‎stoły‎ ‎powywracane,‎ ‎wszędzie‎ ‎nieład,‎ ‎a‎ ‎na‎ ‎podłodze — stosy‎ ‎listów, gazet‎ ‎i‎ ‎posyłek‎ ‎wszelkiego‎ ‎rodzaju.‎ ‎Polecone,‎ ‎nie-polecone,‎ ‎karty,‎ ‎gazety‎ ‎—‎ ‎leżą‎ ‎stosem,‎ ‎z‎ ‎którego ciekawi‎ ‎lub‎ ‎zainteresowani‎ ‎wybierają‎ ‎co‎ ‎się‎ ‎żywnie‎ ‎podoba:‎ ‎listy‎ ‎do‎ ‎siebie‎ ‎lub‎ ‎znajomych,‎ ‎karty z‎ ‎ładnemi‎ ‎malowidłami,‎ ‎ilustracje‎ ‎i‎.‎t.‎d. Idąc‎ ‎dalej,‎ ‎natykam‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎pierwszy,‎ ‎bardzo nieładny‎ ‎objaw‎ ‎wolności‎ ‎—‎ ‎rozbijają‎ ‎‎sklep‎ ‎monopolowy.‎ ‎Kilku‎ ‎andrusów‎ ‎w‎ ‎worku‎ ‎dźwiga‎ ‎butelki‎ ‎z‎ ‎monopolką,‎ ‎a‎ ‎garść,‎ ‎wobec‎ ‎głosów‎ ‎zachęty zgromadzonego‎ ‎tłumu,‎ ‎rozbija‎ ‎sam‎ ‎sklep...‎ ‎Na szczęście,‎ ‎jak‎ ‎się‎ ‎później‎ ‎okazało,‎ ‎był‎ ‎to‎ ‎jedyny wypadek‎ ‎rabunku‎ ‎w‎ ‎mieście...‎ ‎Bezwzględnie‎ ‎natomiast‎ ‎i‎ ‎na‎ ‎większą‎ ‎skalę‎ ‎rabowano‎ ‎magazyny‎ ‎kolejowe‎ ‎—‎ ‎obok‎ ‎dworca‎ ‎wręcz‎ ‎szedł‎ ‎handel‎ ‎zrabowanemi‎ ‎przedmiotami‎ ‎i‎ ‎wymieniano‎ ‎inteligentów, co‎ ‎tak‎ ‎„okazyjnie"‎ ‎kupowali‎ ‎od‎ ‎rabusiów‎ ‎przeróżne‎ ‎rzeczy...

W‎ ‎Ratuszu‎ ‎tymczasem‎ ‎—‎ ‎prezydent‎ ‎zwołał zgromadzenie‎ ‎obywateli,‎ ‎t.‎j.‎ ‎właściwie‎ ‎wszystkich, kogo‎ ‎można‎ ‎było‎ ‎spotkać.‎ ‎Zebranym‎ ‎odczytana została‎ ‎depesza,‎ ‎w‎ ‎której‎ ‎było‎ ‎doniesienie‎ ‎o‎ ‎wypowiedzeniu‎ ‎wojny‎ ‎Rosji‎ ‎przez‎ ‎Niemcy‎ ‎wczoraj o‎ ‎6-ej‎ ‎wieczorem‎ ‎i‎ ‎władza‎ ‎nad‎ ‎miastem‎ ‎przelana została‎ ‎na‎ ‎prezydenta.‎ ‎Zawiadomiwszy‎ ‎o‎ ‎powyższem,‎ ‎prezydent‎ ‎zapytał‎ ‎zebranych,‎ ‎czy‎ ‎zgadzają się‎ ‎na‎ ‎jego‎ ‎władzę‎ ‎do‎ ‎czasu‎ ‎przybycia‎ ‎prusaków, poczem‎ ‎po‎ ‎uzyskaniu‎ ‎jednogłośnej‎ ‎zgody‎ ‎obecnych‎ ‎zaprosił‎ ‎do‎ ‎pomocy‎ ‎sobie,‎ ‎znanego‎ ‎w‎ ‎mieście‎ ‎finansistę‎ ‎i‎ ‎rejenta‎ ‎Młynarskiego,‎ ‎oraz‎ ‎szereg obywateli‎ ‎do‎ ‎Komitetu‎ ‎doradczego.‎ ‎Obok‎ ‎policji, z‎ ‎której‎ ‎kilkudziesięciu‎ ‎stójkowych‎ ‎i‎ ‎rewirowych z‎ ‎komisarzem‎ ‎2-go‎ ‎cyrkułu,‎ ‎Kostienko,‎ ‎pozostało w‎ ‎mieście‎ ‎oraz‎ ‎straży‎ ‎ogniowej,‎ ‎co‎ ‎już‎ ‎zajęła‎ ‎posterunki‎ ‎w‎ ‎mieście,‎ ‎uchwalono‎ ‎stworzyć‎ ‎milicję obywatelską‎ ‎z‎ ‎Komitetem‎ ‎Bezpieczeństwa‎ ‎na‎ ‎czele,‎ ‎w‎ ‎skład‎ ‎którego‎ ‎weszli:‎ ‎naczelnik‎ ‎straży‎ ‎ogniowej‎ ‎Mrowiński,‎ ‎kapitan‎ ‎wioślarski‎ ‎Motylewski oraz‎ ‎przedsiębiorca‎ ‎budowlany‎ ‎Kicał. W‎ ‎końcu‎ ‎wezwano‎ ‎do‎ ‎pracy‎ ‎uchwalone w‎ ‎dniu‎ ‎wczorajszym‎ ‎komisje.

Natychmiast‎ ‎zaczęto‎ ‎organizować‎ ‎milicję,‎ ‎dając‎ ‎jej‎ ‎na‎ ‎lewym‎ ‎rękawie‎ ‎przepaski‎ ‎niebieskie, opatrzone‎ ‎pieczęciami‎ ‎magistratu. W‎ ‎ciągu‎ ‎godziny‎ ‎patrole‎ ‎straży‎ ‎ogniowej‎ ‎i milicji‎ ‎ruszyły‎ ‎na‎ ‎miasto.‎ ‎Część‎ ‎udała‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎dworzec‎ ‎gasić‎ ‎dogorywające‎ ‎szczątki‎ ‎i‎ ‎zmusić‎ ‎do‎ ‎za przestania‎ ‎rabunku,‎ ‎inni‎ ‎zajęli‎ ‎pocztę,‎ ‎silniejsze oddziały‎ ‎udały‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎rogatki‎ ‎i‎ ‎przedmieścia. Kalisz‎ ‎stał‎ ‎się‎ ‎chwilowo‎ ‎wolnem‎ ‎miastem. O‎ ‎prusakach‎ ‎przychodzą‎ ‎wieści‎ ‎—‎ ‎widziano w‎ ‎stronie‎ ‎Żydowa‎ ‎samolot,‎ ‎co‎ ‎nad‎ ‎okolicą‎ ‎krążył, a‎ ‎podobno‎ ‎do‎ ‎prezydenta‎ ‎przybył‎ ‎jakiś‎ ‎pozostawiony‎ ‎na‎ ‎los‎ ‎szczęścia‎ ‎kolejarz,‎ ‎co‎ ‎widział‎ ‎ich‎ ‎na własne‎ ‎oczy‎ ‎w‎ ‎Noskowie.‎ ‎Kolejarz‎ ‎ów‎ ‎staje‎ ‎się postacią‎ ‎mityczną.‎ ‎Po‎ ‎zajęciu‎ ‎Noskowa‎ ‎prusacy wysłali‎ ‎go‎ ‎do‎ ‎Kalisza,‎ ‎ażeby‎ ‎zawiadomił‎ ‎mieszkańców,‎ ‎iż‎ ‎wojsko‎ ‎wejdzie‎ ‎aż‎ ‎koło‎ ‎godziny‎ ‎6-ej‎ ‎wieczorem —‎ ‎we‎ ‎24‎ ‎godziny‎ ‎po‎ ‎wypowiedzeniu‎ ‎wojny‎ ‎— wcześniej‎ ‎nie‎ ‎może,‎ ‎że‎ ‎wojacy‎ ‎są‎ ‎nieco‎ ‎podnieceni,‎ ‎niech‎ ‎więc‎ ‎kobiety‎ ‎i‎ ‎dzieci‎ ‎nie‎ ‎wychodzą,‎ ‎tłumy‎ ‎niech‎ ‎się‎ ‎nie‎ ‎zbierają‎ ‎na‎ ‎ulicach,‎ ‎a‎ ‎zresztą‎ ‎— prusacy‎ ‎nic‎ ‎nikomu‎ ‎nie‎ ‎chcą‎ ‎robić. Mitycznego‎ ‎kolejarza - zwiastuna‎ ‎nikt‎ ‎na‎ ‎własne‎ ‎oczy‎ ‎nie‎ ‎widział,‎ ‎cała‎ ‎historja‎ ‎i‎ ‎przyniesione przezeń‎ ‎wieści‎ ‎wydają‎ ‎się‎ ‎dowcipnym‎ ‎fortelem któregoś‎ ‎ze‎ ‎sprytniejszych,‎ ‎a‎ ‎dbałych‎ ‎o‎ ‎porządek obywateli.‎ ‎Mimo‎ ‎to‎ ‎jednak‎ ‎cała‎ ‎ta‎ ‎historja‎ ‎wywiera‎ ‎ogromne‎ ‎wrażenie.‎ ‎Patrole‎ ‎milicji‎ ‎wnet‎ ‎ze‎ ‎zdwojoną‎ ‎energją‎ ‎nakazały‎ ‎zamykać‎ ‎okna‎ ‎i‎ ‎bramy‎ ‎i‎ ‎rozpraszać‎ ‎gromadzące‎ ‎się‎ ‎tłumy,‎ ‎co‎ ‎jednak‎ ‎było‎ ‎pracą‎ ‎syzyfową‎ ‎w‎ ‎zupełności.‎ ‎Ciekawość‎ ‎ujrzenia choćby‎ ‎„nieco‎ ‎podnieconych“‎ ‎prusaków‎ ‎przemaga.‎ ‎Główny‎ ‎też‎ ‎Rynek‎ ‎i‎ ‎długa,‎ ‎przechodząca‎ ‎następnie‎ ‎w‎ ‎szosę‎ ‎skal‎mierzy‎cką,‎ ‎ulica‎ ‎Wrocławska w‎ ‎części‎ ‎zostaje‎ ‎przepełniona‎ ‎tłumami,‎ ‎wśród‎ ‎których‎ ‎przeważają‎ ‎żydzi.‎ ‎Okna‎ ‎na‎ ‎całej‎ ‎przestrzeni ugarnirowane‎ ‎głowami,‎ ‎ciekawie‎ ‎spoglądającemi w‎ ‎stronę‎ ‎Wrocławskiej.
b97e9566-323c-4962-8131-e667b779102f
d2ecaa3f-d338-4369-9734-2f2265d9f522
600f9787-3c12-46cb-ad41-d97d1b7cbbdc