#podludzie #zlodzieje #patologia

Nie wiem, jakie jeszcze tagi i społeczność też mi nie pasuje, bo nie wiem, czy bardziej wkurwia czy zasmuca czy co..
Nie wiem, czy zwierzałem się, że stoję po zupełnie drugiej stronie barykady niż ci, którzy mówią "ja to nie lubie tego smoltoku, po co to komu wogle?". Ja lubię. Ja lubię każdy talk w zasadzie. Ba! Prawie z każdym.
Więc ostatnio szedłem sobie chodniczkiem i widzę, że przede mną idzie taki starszy pan, którego znam nie wiem skąd, ale mówimy sobie dzień dobry i on mi mówi, żebym pozdrowił kogoś tam. I ja pozdrawiam, ale nie wiem od kogo (nie wiedziałem, bo teraz już wiem, tak jak i wiem, że ma 83 lata).
No, ja szybciej chodzę, ale nigdzie mi się nie spieszyło, więc powiedziałem mu dzień dobry, zwolniłem i postanowiłem, ze dotrzymam mu towarzystwa, jeśli będę widział, że nie jest to dla niego przykre. Nie było.
I coś tam zaczęliśmy.. może nie od pogody, ale takiej wagi tematy szły na początek i potem o upływającym czasie i młodości i on w pewnym momencie mówi coś tak "jak tak sobie rozmawiamy, to ja panu coś powiem, nie wiem, czy mi pan uwierzy". Odpowiedziałem zachęcającym "yhm".
I powiedział mi jak to kilka dni wcześniej w miejscu, którego lokalizację mi podał i którą znam - coś jak centrum miasta, gdybyśmy byli w Centrum miasta (nie powtórzyłem się głupio, pierwsze było centrum, a drugie Centum ) i że tam spotkał takiego pana, który mu mówi, że on go zna, że go pamięta i że przez wiele lat był za granicą, a teraz tu przyjechał na wesele i nawet wskazał mu ręką to wesele. I że chciałby mu coś dać. I że pan, z ktorym ja rozmawiałem miał jakąś taką torbę na zakupy i że ten "z zagranicy" włożył mu tam reklamówkę z jakimiś koszulkami i skarpetami. Muszę w tym momencie TU zaznaczyć, że ja w tym momencie TAM już wiedziałem, co będzie dalej... I w każdym razie mój rozmówca powiedział mi, że jemu się tak głupio zrobiło, że za darmo coś mu daje i chciał mu dać "100 zł" i wyciągnął portfel i tamten mu zabrał wszystkie pieniądze - pińcet złotych i po prostu odszedł. I mój rozmówca powiedział, że zupełnie nie wiedział co ma robić - czy krzyczeć czy iść za tamtym czy co... Ostatecznie nie zrobił nic.
Krótka przerwa na informację skąd wiedziałem, co będzie dalej. Wiedziałem, bo już słyszałem podobną opowieść.
Dwie rzeczy, jakie dla mnie były najważniejsze, zrobiły na mnie największe wrażenie (o jednej już napisałem, ale powtórzę):
- mój rozmówca kilka razy potem (i wcześniej w sumie tez) powtórzył, że "ten pan" tak miło i grzecznie do niego mówił - to jest ta pierwsza
- a ta druga, to "nie wiedziałem, co zrobić".

Z rzeczy, które zwróciły moją uwagę, ale nie zrobiły takie wrażenia to byłoby to, że te kurwy spodziewają się takiej reakcji ze strony starszych ludzi. Że będę chciały te starsze osoby zapłacić i że wyciągną kasę.

I dlatego dodaję ten wpis. Jeśli znacie jakies starsze osoby - dziadków, rodziców, kogokolwiek, to im to opowiedzcie. Może im się przypomni w podobnej sytuacji i nie zostaną w tej smutnej sytuacji rozpaczliwej bezradności.

Jebać kurwy złodziejskie! Podludzi pierdolonych!
CzosnkowySmok

Ja pierdziele (╯ ͠° ͟ʖ ͡°)╯┻━┻

wiatrodewsi

@KLH2 Jebać kurwy złodziejskie! Podludzi pierdolonych!


AMEN.

Odczuwam_Dysonans

@KLH2 jebane chuje. Ręce upierdalać. Nie ma nic gorszego niż żerowanie na niemocy, cwaniaki za pińć złotych.

A co do small-talku to tak, ja jestem introwertykiem i na dłuższą metę takie rozmowy mnie męczą, często też szybko przechodzę do konkretniejszej rozmowy, ale nie unikam i też czasem zagajam. Szczególnie jak wiem że miło z kimś pogadam, a i być może zrobię mu tym dzień.


Ojciec miał ostatnio akcję z naciągaczami. Dobrze że siostra pracuje z domu. Przyjechały jakieś ciapaki czy cyganie, zaczepili ojca przed domem, że wyczyszczą rynny. Akurat mamy do czyszczenia, i deskowanie do poprawy. Rzucili jakąś dobrą cenę, no to ojciec mówi że czemu nie. Drugi bierze drabinę (jak mi opowiadali to już wiedziałem po co - obcinka przez okna) i mówi że no tutaj rynna do wymiany, ale oni mają i pokazuje ojcu 3 rynny na krzyż na aucie, pokazuje mu na telefonie że taka rynna to tam 80zł za metr czy jakaś inna absurdalna kwota za zwykły plastik. I tak bajeruje ojca, tutaj 4 stówki za czyszczenie, tutaj tysiąc zaliczki na materiał. W międzyczasie chcieli żeby przestawić auto kumpeli siostry, która akurat u niej była. Ta zobaczyła że coś jest nie tak, moja siostra wyszła, jak zobaczyła że typ stoi nad ojcem i mu wciska kit to się tylko wydarła, że co się tutaj dzieje, gość jej zaczął pokazywać tą cenę rynien na telefonie, gadać i gadać. Siostra mówi że spoko, mamy w planie naprawy, niech zostawi swój numer i porównamy z innymi ofertami. W międzyczasie typ już coś warknął po ichniejszemu do drugiego który wsiadł do auta i odpalił. Oczywiście numeru nie dał, ale jeszcze na koniec powiedział siostrze że przeprasza że chciał pomóc i pojechali.

Wzięliby zaliczkę, a następnym razem jakby widzieli że samotny starszy człowiek to obuchem w łeb, i ojebali całą chatę.


Do ojca dopiero jak ochłonął to dotarło, że to jednak nie była super okazja, no cóż, swoje lata ma. Dobrze że mnie w domu nie było, bo mało co mnie tak wkurwia jak żerowanie na, w sumie, bezbronnych ludziach.

A, no i ponoć rok temu to auto też jeździło po okolicy. Siostra chyba napisała później na lokalnej grupce na ten temat.

Zaloguj się aby komentować