Zakupiłem bilety na Impact Festival, który został odwołany. Została mi zaproponowana wymiana biletów na koncert Five Finger Death Punch w Warszawie. W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że w mailu (jak i na stronie wydarzenia) widniał piękny plakat, na którym jak byk stało "Five Finger Death Punch+Hollywood Undead" (już bez Black Label Society), czyli dwa z trzech zespołów, na które wykupiłem bilet, i dwa, na których mi zależało. Bilet przeniosłem - o dziwo bez problemów.
Sielanka? No nie, bo kupiłem bilet kolekcjonerski, to jest 250 złotych podstawy+cena biletu kolekcjonerskiego+dostawa biletu kolekcjonerskiego. Przeniesiony został tylko bilet wejścia. Cyfrowy. Czyli z biegu byłem w plecy o dodatkowe 50 złotych, którego oczywiście nikt mi nie zwrócił, mimo że bilet kolekcjonerski nie został ani stworzony, ani wysłany. Oczywiście odpowiedzi na zgłoszenie brak.
Czy to koniec?
Otóż absolutnie kurwa nie. Coś mnie tknęło i sprawdziłem wydarzenie na stronie internetowej kilka dni przed koncertem. Skład koncertu nie uwzględniał Hollywood Undead, jako support występowali Solence i The Kroach. Jest to całkowicie inne wydarzenie niż to, na które kupiłem bilet.
Żeby tego było mało, za bilet na płycie, który został przeniesiony, zapłaciłem 250 złotych, czyli cenę adekwatną do ówczesnego wydarzenia. Wartość biletu na płycie "nowego" koncertu to 99 złotych. Zostałem z biletem za ponad 2,5 wartości, na wydarzenie, którym w ogóle nie byłem zainteresowany.
Jak część wie, a część zapewne dowie się dopiero po czasie, mimo rozwoju technologii i XXI wieku, ta firma krzak nie oferuje możliwości zwrotu biletów na swojej stronie, więc pozostało mi skorzystać z innych form komunikacji.
No i w tym momencie zaczął się ostatni etap mojej przeprawy z pożalcie się bogowie firmą, jaką jest (tfu) Ticketmaster - próby kontaktu z kimkolwiek/czymkolwiek w celu zwrotu biletu. Na formularz zgłoszeniowy oczywiście nie dopowiedział nikt. Na drugi także. Napisałem więc maila. Jakież było więc moje zdziwienie (żadne) kiedy na maila również nikt nie odpowiedział. Na całe szczęście internet cudownym narzędziem jest i znalazłem świętego Graala komunikacji z firmami wszelkiej maści - numer na infolinię (którego BTW. na stronie w zakładce kontakt nie uświadczycie). Pozostało więc tylko zadzwonić i porozmawiać z jakimś człowiekiem rozumnym na temat zaistniałej sytuacji.
O ja naiwny, niewinny jak nieobsrana łąka - takiego wała jak ta firma cała. Informacje na temat infolini które znalazłem brzmiały: infolinia w tygodniu między 9:30 a 13:30. Zacznijmy od tego, że jest to kpina, a nie normalne godziny urzędowania infolinii. Ale na tym nie skończymy, oooj nie.
Pierwsze połączenie wykonałem w okolicach 10:30. Przywitał mnie brak charakterystycznego sygnału oczekiwania na połączenie oraz bardzo miły komunikat automatu operatora, że linia jest zajęta. "Dziwne" pomyślałem, byłem przekonany, że w przypadku zajętej linii połączy mnie z automatyczną sekretarką, w której inny przemiły automat poinformuje mnie, że konsultanci są zajęci lub wyrecytuje inną formułkę. Odczekałem 10 minut, wykonałem kolejne połączenie, to samo. Następnie po kilku minutach kolejne i ruszyłem dalej w dzień.
Ostatnią próbę kontaktu z infolinią podjąłem o godzinie 12:56. Był to największy sukces tego dnia, bo jak się okazało (tfu) Ticketmaster jednak posiada swoje automaty i bardzo miły głos poinformował mnie, że infolinia jest czynna od 9:30 do 13:00 (jak miło, ubyło pół godziny) oraz że czekam na połączenie z konsultantem. Jako człowiek niecierpliwy doczekałem "tylko" do 13:21.
Wszystko wskazuje więc na to, że firma krzak, jaką niewątpliwie jest Ticketmaster wyłącza telefony i/lub automatyczną sekretarkę w trakcie godzin urzędowania infolinii i włącza ją zaraz przed zakończeniem pracy.
Zostałem więc z:
1. Biletem za 300 złotych, który był jednak przeniesionym biletem za 250 złotych, o wartości 99, którego nie opłacało mi się ani odsprzedać, ani wykorzystać, bo musiałbym wydać na dojazd drugie tyle, na co zostałem oszukany.
2. Pogardą do Ticketmastera na całe życie.
#ticketmaster #wkurw
A KURWA BO BYM ZAPOMNIAŁ! I dobrze, że nie pojechałem, bo te SKURWYSYNY JEBANE tak przeniosły bilety (przypominam: za 300 złotych na koncert za 99 złotych) że ludzie z przeniesionym kurwa biletem użerali się na wejściu, bo ich nie chcieli wpuścić. Bo gówno z dupy i kasę z portfela do kieszeni przenieśli, a nie bilety.
@Rozpierpapierduchacz Jak odwołali w covidzie to od razu wziałem zwrot hajsu i wszystko bez problemu. Dodatkowo chyba jako jedyni nie doliczają jakiś z dupy opłat manipulacyjnych czy dodatkowej opłaty za bilet mobilny etc jak u reszty.
@ZmiksowanaFretka wiesz, póki działa, to niech działa, mnie się też raz udało na koncert pojechać, ale jak coś NIE działa i jesteś w dupie, to coś jest nie tak. Akurat w podobnym terminie był koncert Iron Maiden, nie wiem czy nie przekładany kilkukrotnie. Kilka dni przed koncertem (nie wiem czy nie 3) a ludzie wkurwieni na facebooku wypytują gdzie są kurwa bilety i czemu kontaktu nie ma ¯\_(ツ)_/¯
@Rozpierpapierduchacz ja nie wiem jakim cudem to gówno nadal może funkcjonować. Dzięki nim bilety z 20 dolarów wzrosły do 200, pojawiły się strefy złote, srebrne, gówniane i za filarem, dodatkowo trzeba płacić za przesłanie maila z biletem, który sam musisz wydrukować :v
@maximilianan czujesz to? Tak pachnie monopol
@maximilianan Ano, właśnie pewnie dlatego działa. Zespoły dostają swoja działę i jest im zwyczajnie wygodnie. W zeszłym roku nie poszedłem pierwszy raz, na coroczny koncert Kultu. Czemu nie poszedłem? Bo bilety były dostępne tylko w dystrybucji ticketmastera, i primo: na dzień dobry doliczali haracz, secundo: historie o przeprawach z nimi tu, gdzie mieszkam, są podobne i powszechniejsze.
@Fly_agaric zespoły z tego mają stosunkowo niewiele
Płaciłeś kartą? Jeśli tak to masz 100% zwrotu kosztów.
@AndrzejZupa raczej tak, ja za wszystko płacę kartą. Z tematem się zapoznam na zaś, ale tamta karta akurat jest już dawno połamana bo bank zmieniałem
Zaloguj się aby komentować