Pikselowa historia pewnej strzelanki. Metal Slug [Recenzja]
PpeZapewne wielu z was grało, a na pewno słyszało o wystrzałowym platformerze akcji, jakim była (a raczej wciąż jest) seria Metal Slug. Moje doświadczenia z tym tytułem rozpoczęły się dopiero ~25 lat temu, czyli zaledwie ~2 lata od światowej premiery na platformie Neo Geo. Byłem wtedy z rodzicami nad jakimś polskim jeziorem i korzystając z chwili wytchnienia, wybrałem się z tatą do pobliskiego salonu gier. Jak na tamte czasy takie miejsca znajdywały się "pod chmurką" oferując parkiet taneczny dla młodzieży oraz sławetny w tamtych czasach cymbergaj, którego czasy świetności wracają na dożynkach i w miejscowościach nadmorskich. Tak czy inaczej, zostałem skuszony przed monitor wysokiego automatu, zachęcającą melodyjką oraz bardzo kolorową oprawą graficzną gry. Gdy starszak przede mną skończył grać, a ja wyprosiłem od taty kilka złotych na żeton, rozpoczęła się moja długa przygoda w pierwszą odsłonę gry Metal Slug. Od pierwszego zagrania zakochałem się w tym uniwersum, ceniąc sobie bardzo przystępną mechanikę (a'ka Mario) oraz niezbyt rozbudowane zasady gry. Co prawda od tego czasu przeminęło całe moje dzieciństwo, dorastanie i rozpoczął się wiek dorosły, ale w sercu wciąż pozostała ta niezwykła miłość. W dzisiejszym wpisie chciałbym Wam nieco przybliżyć te znamienitą serię, która swoim minimalizmem i duchem gameplayu, bardzo mocno rozwinęła się na przełomie tych ~27 lat i po dziś dzień raczy nas nowoczesnymi odsłonami. #gry #metalslug #nostalgia