#pasty
Idę sobie parkiem czy innym osranym skwerkiem. Jakiś żul mnie zatrzymuje:
– Ej, słuchaj, nie obraź się. Masz poczęstować fajką?
Nie odzywam się ani słowem, tylko sięgam do kieszeni skórzanego płaszcza i wyciągam stamtąd idealnie skręconego papieroska. Żul zaczyna dziękować, bierze fajkę do ust, zapala ją, zaciąga się z lubością i już ma mnie w dupie.
Zwyczajne papierosy to trucizna, która chwyta za płuca i powoli zaciąga do grobu. W porównaniu z nimi, mój papieros to luxtorpeda na tamten świat. Żul nie wie, że za 23 godziny poczuje w sercu niepokojące kłucie. Fibrynowy skrzep, który utworzył się w naczyniach płucnych, dostanie się do lewego przedsionka, zatka przepływ krwi, doprowadzi do arytmii, zawału i śmierci.
Ktoś znajdzie tego żula i zadzwoni po pogotowie, które przyjedzie tylko po to, aby stwierdzić zgon. Dla pewności zabiorą denata do Zakładu Medycyny Sądowej, aby ustalić co dokładnie posłało żula w zaświaty.
Zanim jednak koroner pokroi go na części pierwsze, zwłoki wyciągnie z chłodni znajomy zboczeniec, którego zawiadomiłem zawczasu o całej sytuacji. Położy żula w ciepłym miejscu wiedząc, że mój papieros wprowadził go jedynie w stan śmierci klinicznej. Żul obudzi się ledwo żywy i skrępowany, a mój znajomy pedofil wypełni jego ciało litrami gorącego wosku, tworząc niezwykle realistyczną woskową rzeźbę.
Następnego tygodnia wyciągnę ze skrytki pod Mostem Grunwaldzkim zakonserwowany palec wskazujący żula, który położę obok dziesiątek innych palców, uszu, nerek i innych narządów, wspólnie komponujących się w olbrzymi obraz Lecha Wałęsy, skręcę kolejnego papierosa i pójdę z nim na miasto. Nie wiem, kto poprosi mnie o fajkę – dres, studentka, trzynastoletnia patuska czy facet wracający po pijaku z klubu – prędzej czy później ktoś mnie o to zapyta, a dla mnie nie będzie miało żadnego znaczenia kto. Liczy się tylko moje wielkie dzieło.
Jestem przekleństwem Aten, Papierośnikiem, setnym wcieleniem wyroczni Delfickiej, jednym z ocalałych członków załogi greckiego tankowca Lotus, chuj w dupie na cokole, chuj w dupie na cokole, rucham psa jak sra, odległym kuzynem Linijkarza, chuj na cokole.
Idę sobie parkiem czy innym osranym skwerkiem. Jakiś żul mnie zatrzymuje:
– Ej, słuchaj, nie obraź się. Masz poczęstować fajką?
Nie odzywam się ani słowem, tylko sięgam do kieszeni skórzanego płaszcza i wyciągam stamtąd idealnie skręconego papieroska. Żul zaczyna dziękować, bierze fajkę do ust, zapala ją, zaciąga się z lubością i już ma mnie w dupie.
Zwyczajne papierosy to trucizna, która chwyta za płuca i powoli zaciąga do grobu. W porównaniu z nimi, mój papieros to luxtorpeda na tamten świat. Żul nie wie, że za 23 godziny poczuje w sercu niepokojące kłucie. Fibrynowy skrzep, który utworzył się w naczyniach płucnych, dostanie się do lewego przedsionka, zatka przepływ krwi, doprowadzi do arytmii, zawału i śmierci.
Ktoś znajdzie tego żula i zadzwoni po pogotowie, które przyjedzie tylko po to, aby stwierdzić zgon. Dla pewności zabiorą denata do Zakładu Medycyny Sądowej, aby ustalić co dokładnie posłało żula w zaświaty.
Zanim jednak koroner pokroi go na części pierwsze, zwłoki wyciągnie z chłodni znajomy zboczeniec, którego zawiadomiłem zawczasu o całej sytuacji. Położy żula w ciepłym miejscu wiedząc, że mój papieros wprowadził go jedynie w stan śmierci klinicznej. Żul obudzi się ledwo żywy i skrępowany, a mój znajomy pedofil wypełni jego ciało litrami gorącego wosku, tworząc niezwykle realistyczną woskową rzeźbę.
Następnego tygodnia wyciągnę ze skrytki pod Mostem Grunwaldzkim zakonserwowany palec wskazujący żula, który położę obok dziesiątek innych palców, uszu, nerek i innych narządów, wspólnie komponujących się w olbrzymi obraz Lecha Wałęsy, skręcę kolejnego papierosa i pójdę z nim na miasto. Nie wiem, kto poprosi mnie o fajkę – dres, studentka, trzynastoletnia patuska czy facet wracający po pijaku z klubu – prędzej czy później ktoś mnie o to zapyta, a dla mnie nie będzie miało żadnego znaczenia kto. Liczy się tylko moje wielkie dzieło.
Jestem przekleństwem Aten, Papierośnikiem, setnym wcieleniem wyroczni Delfickiej, jednym z ocalałych członków załogi greckiego tankowca Lotus, chuj w dupie na cokole, chuj w dupie na cokole, rucham psa jak sra, odległym kuzynem Linijkarza, chuj na cokole.
Nieironicznie pasty mogłby być ekranizowane w formie takich krótkich opowieści przez studentów filmoznawstwa na kiju.
@mike-litoris Fanatyka zekranizowali i w sumie całkiem spoko film
@mike-litoris propsy za nick xd dopiero ogarnąłem
Zaloguj się aby komentować