Oto bedzie skopiowana historia killdozera. Cos mnie tknęło, zeby sie tym podzielić, większość pewnie zna, cześć wypatroszy gały, cześć sie uśmiechnie słuchając ponownie. Wklejam link do wersji sprzed wielu lat (reupload w linku), bo to moim zdaniem najlepsza, angielski wymagany.
https://youtu.be/UQ_sEZxciWM
4 czerwca 2004 roku mieszkańcy niewielkiego miasta Granby w stanie Kolorado przeżyli chwile prawdziwej grozy – po ich miejscowości jeździł opancerzony buldożer, który równał z ziemią budynki. Za jego sterami siedział niejaki Marvin Heemeyer – na pierwszy rzut oka człowiek, któremu kompletnie odbiło. Jego historia i motywacje, które popchnęły go do tak radykalnych działań są jednak nieco bardziej skomplikowane.
Aby w pełni zrozumieć pobudki, które kierowały Heemeyerem podczas niszczenia miasta, należy cofnąć się do 1992 roku. Wówczas przedsiębiorca kupił od miasta działkę, na której chciał prowadzić swoją działalność (chodziło o warsztat naprawy tłumików). Niedługo później należący do niego teren chciała odkupić firma, która planowała budowę cementowni. Obie strony porozumiały się co do kwoty, ale Heemeyer dwukrotnie podnosił cenę, co spowodowało fiasko w negocjacjach.Obywatel kontra władza
Stonę firmy od cementowni wzięły władze miasta, co rozpoczęło konflikt pomiędzy nimi a Heemeyerem. Ratusz zaakceptował budowę fabryki cementu w miejscu, w którym odcięłaby jedyną drogę dojazdową do zakładu Heemeyera. Ten bezskutecznie domagał się pozostawienia drogi dojazdowej, jednak władze miejskie konsekwentnie odrzucały jego wnioski i następujące po nich apelacje. Prosił też o wytyczenie drogi w innym miejscu, jednak na to ratusz również się nie zgodził. Jakby tego było mało, przedstawiciele władz krytykowały postawę Heemeyera za pomocą lokalnych gazet, a także odcięły mu dostęp do kanalizacji. Przedsiębiorca zaczął też otrzymywać mandaty za różne przewinienia, w tym za zrzut nieczystości z warsztatu do rowu melioracyjnego.
Gdy po ponad 2 latach przepychanek starania Heemeyera spełzły na niczym, a kłody rzucane mu pod nogi przez władze miejskie uniemożliwiły mu prowadzenie biznesu, postanowił wydzierżawić swoją działkę innej firmie z zastrzeżeniem, że opuści ją po sześciu miesiącach. Heemeyer nie zasypiał w tym czasie gruszek w popiele – pół roku spędził na wprowadzaniu modyfikacji do kupionego wcześniej buldożera (model Komatsu D335A). Wkrótce mieszkańcy miasta mieli się przekonać o planach zdesperowanego przedsiębiorcy.
Killdozer rusza w teren
4 czerwca 2004 roku Heemeyer zasiadł za sterami swojej maszyny i ruszył w miasto. Buldożer nie przypominał jednak seryjnie produkowanych pojazdów tego typu – Amerykanin wzmocnił go między innymi 30-centymetrowym pancerzem ze stali i betonu, zainstalował system kamer i monitorów umożliwiający manewrowanie, a także wyposażył w dwa karabiny maszynowe. Heemeyer wyjechał nim ze swojego warsztatu dosłownie przez ścianę, a następnie zrównał z ziemią fabrykę cementu. Jeden z pracowników cementowni usiłował go powtrzymać za pomocą innej dużej maszyny, ale ostatecznie mu się to nie udało. Następnie Heemeyer pojechał do centrum miasta, gdzie zniszczył kolejnych kilkanaście budynków, w tym ratusz, bank, posterunek policji, siedzibę lokalnej gazety i sklep z narzędziami. Budynki nie zostały wybrane przypadkowo – wszystkie były związane z osobami, które naraziły się Heemeyerowi.
Siły policyjne próbowały powstrzymać Heemeyera, jednak ostrzał z broni palnej nie przyniósł żadnego rezultatu. Marvin nie miał zamiaru wykorzystywać zamontowanej na pojeździe broni, aby pozbawiać kogokolwiek życia – ograniczył się jedynie do strzałów ostrzegawczych w powietrze. Łącznie jego destrukcyjny rajd po mieście trwał ponad 2 godziny, a zakończył się w momencie, gdy w buldożerze zawiodła chłodnica, a jedna z jego gąsienic zapadła się w piwnicy kolejnego z niszczonych budynków. Gdy Heemeyer zrozumiał, że nie jest w stanie zrobić nic więcej, sięgnął po pistolet i popełnił samobójstwo. Stał się w ten sposób jedyną śmiertelną ofiarą całej sytuacji.
Po tym, jak pojazd ochrzczony przez media jako „Killdozer” został przewieziony z dala od miasta (obawiano się, że mogły na nim zostać zamontowane ładunki wybuchowe), przystąpiono do prób otwarcia. Udało się to dopiero po kilku godzinach za pomocą palnika. Konstrukcja pojazdu wskazywała, że Heemeyer ruszył na misję samobójczą z pełną świadomością konsekwencji – sam właz ważył ponad 900 kilogramów i jeden człowiek nie byłby w stanie go unieść.
Dzięki swoim działaniom Marvin Heemeyer stał się bohaterem środowisk libertariańskich jako symbol walki z opresyjnym aparatem władzy – ktoś, kto nie bał się postawić systemowi i pozostał wierny swoim ideałom. Inni zwracają jednak uwagę na to, że głębokie poczucie niesprawiedliwości nie uprawnia nikogo do osobistej vendetty – zwłaszcza przeprowadzonej w taki sposób.
https://youtu.be/UQ_sEZxciWM
4 czerwca 2004 roku mieszkańcy niewielkiego miasta Granby w stanie Kolorado przeżyli chwile prawdziwej grozy – po ich miejscowości jeździł opancerzony buldożer, który równał z ziemią budynki. Za jego sterami siedział niejaki Marvin Heemeyer – na pierwszy rzut oka człowiek, któremu kompletnie odbiło. Jego historia i motywacje, które popchnęły go do tak radykalnych działań są jednak nieco bardziej skomplikowane.
Aby w pełni zrozumieć pobudki, które kierowały Heemeyerem podczas niszczenia miasta, należy cofnąć się do 1992 roku. Wówczas przedsiębiorca kupił od miasta działkę, na której chciał prowadzić swoją działalność (chodziło o warsztat naprawy tłumików). Niedługo później należący do niego teren chciała odkupić firma, która planowała budowę cementowni. Obie strony porozumiały się co do kwoty, ale Heemeyer dwukrotnie podnosił cenę, co spowodowało fiasko w negocjacjach.Obywatel kontra władza
Stonę firmy od cementowni wzięły władze miasta, co rozpoczęło konflikt pomiędzy nimi a Heemeyerem. Ratusz zaakceptował budowę fabryki cementu w miejscu, w którym odcięłaby jedyną drogę dojazdową do zakładu Heemeyera. Ten bezskutecznie domagał się pozostawienia drogi dojazdowej, jednak władze miejskie konsekwentnie odrzucały jego wnioski i następujące po nich apelacje. Prosił też o wytyczenie drogi w innym miejscu, jednak na to ratusz również się nie zgodził. Jakby tego było mało, przedstawiciele władz krytykowały postawę Heemeyera za pomocą lokalnych gazet, a także odcięły mu dostęp do kanalizacji. Przedsiębiorca zaczął też otrzymywać mandaty za różne przewinienia, w tym za zrzut nieczystości z warsztatu do rowu melioracyjnego.
Gdy po ponad 2 latach przepychanek starania Heemeyera spełzły na niczym, a kłody rzucane mu pod nogi przez władze miejskie uniemożliwiły mu prowadzenie biznesu, postanowił wydzierżawić swoją działkę innej firmie z zastrzeżeniem, że opuści ją po sześciu miesiącach. Heemeyer nie zasypiał w tym czasie gruszek w popiele – pół roku spędził na wprowadzaniu modyfikacji do kupionego wcześniej buldożera (model Komatsu D335A). Wkrótce mieszkańcy miasta mieli się przekonać o planach zdesperowanego przedsiębiorcy.
Killdozer rusza w teren
4 czerwca 2004 roku Heemeyer zasiadł za sterami swojej maszyny i ruszył w miasto. Buldożer nie przypominał jednak seryjnie produkowanych pojazdów tego typu – Amerykanin wzmocnił go między innymi 30-centymetrowym pancerzem ze stali i betonu, zainstalował system kamer i monitorów umożliwiający manewrowanie, a także wyposażył w dwa karabiny maszynowe. Heemeyer wyjechał nim ze swojego warsztatu dosłownie przez ścianę, a następnie zrównał z ziemią fabrykę cementu. Jeden z pracowników cementowni usiłował go powtrzymać za pomocą innej dużej maszyny, ale ostatecznie mu się to nie udało. Następnie Heemeyer pojechał do centrum miasta, gdzie zniszczył kolejnych kilkanaście budynków, w tym ratusz, bank, posterunek policji, siedzibę lokalnej gazety i sklep z narzędziami. Budynki nie zostały wybrane przypadkowo – wszystkie były związane z osobami, które naraziły się Heemeyerowi.
Siły policyjne próbowały powstrzymać Heemeyera, jednak ostrzał z broni palnej nie przyniósł żadnego rezultatu. Marvin nie miał zamiaru wykorzystywać zamontowanej na pojeździe broni, aby pozbawiać kogokolwiek życia – ograniczył się jedynie do strzałów ostrzegawczych w powietrze. Łącznie jego destrukcyjny rajd po mieście trwał ponad 2 godziny, a zakończył się w momencie, gdy w buldożerze zawiodła chłodnica, a jedna z jego gąsienic zapadła się w piwnicy kolejnego z niszczonych budynków. Gdy Heemeyer zrozumiał, że nie jest w stanie zrobić nic więcej, sięgnął po pistolet i popełnił samobójstwo. Stał się w ten sposób jedyną śmiertelną ofiarą całej sytuacji.
Po tym, jak pojazd ochrzczony przez media jako „Killdozer” został przewieziony z dala od miasta (obawiano się, że mogły na nim zostać zamontowane ładunki wybuchowe), przystąpiono do prób otwarcia. Udało się to dopiero po kilku godzinach za pomocą palnika. Konstrukcja pojazdu wskazywała, że Heemeyer ruszył na misję samobójczą z pełną świadomością konsekwencji – sam właz ważył ponad 900 kilogramów i jeden człowiek nie byłby w stanie go unieść.
Dzięki swoim działaniom Marvin Heemeyer stał się bohaterem środowisk libertariańskich jako symbol walki z opresyjnym aparatem władzy – ktoś, kto nie bał się postawić systemowi i pozostał wierny swoim ideałom. Inni zwracają jednak uwagę na to, że głębokie poczucie niesprawiedliwości nie uprawnia nikogo do osobistej vendetty – zwłaszcza przeprowadzonej w taki sposób.
@pawelczi Chciałby człek żeby ktoś tak z polskim chlejmem zrobił.
@Acrivec wystarczy jeden, potem się już rozkręci. Rewolucja francuska to cos, czego nam aktualnie brakuje. Kurwy czuja się bezkarne, bo ustawili sobie system opresyjny wobec obywateli a siebie i swoich nie tykają.
Zaloguj się aby komentować