Orto Parisi - Viride (6/8)
Na pewno jest zielony. Jest też męski, dość spokojny i klasyczny, bez przesadnych udziwnień. Pierwsze skojarzenie - Bogart Signature, ale bez skóry. Drugie - stary YSL Jazz. Trzecie - Adaś Active Bodies, ale trochę głośniejszy, jakby ze szczyptą tego brudnego Bogarta OMS Gold Edition. Zieloność jednak szybko znika, szybko też kończy się podobieństwo do męskich klasyków z poprzednich dekad, już po 10 minutach Viride pachnie praktycznie jednoznacznie nowocześnie i jeszcze bardziej podobnie do Golda. Viride jest jednak trochę normalniejszy, nie jest takim Frankensteinem jak jego tańszy kuzyn, choć koncepcja jest mniej więcej podobna. U Orto Parisi nie ma jabłka, ale jest lawenda, przyprawy i odrobina drewna podsypanego ziemią. Drewno jest dość zdecydowane - starą wersję Paco Rabanne XS zapamiętałem dość podobnie, tam drewno było też bardzo chrupiące i twarde, trochę zahaczające o dymność. Paco jednak spodobał mi się dużo bardziej, bo pachnie naruralniej, sprawia wrażenie obcowania z czymś co ma więcej klasy. Później już niewiele się dzieje, nic więcej się nie zmienia. Jest ok, ale tak samo jak w przypadku poprzednich Orto Parisi - wiele tańszych pachnideł przemawia do mnie bardziej niż Viride. Trwałość niezła, nieduża ilość wytrzymywała ponad 12h.
#perfumy
43c29ff0-7458-4c06-a767-526890bd9747
dziadekmarian

Zostaje Boccanera (moja ulubiona) i Cuoium. Ostatnie odcinki zawsze najlepsze. edit: aj, Boccanery nie dostałeś ;/

andre3000

@ucho_igielne na jesień będę musiał sprawdzić pozostałe z recenzji bo mam tylko bergamsk i jak dla mnie petarda, ja tam lubie takie dziwolągi

Zaloguj się aby komentować