Ok. 25 km od 2 milionowego miasta jakim jest Santiago de Cali, mamy zupełnie inne klimaty. Domek na zboczu góry, cały praktycznie w dżungli, do którego wchodzimy poprzez linowy most nad rwąca rzeką.
Jak to bywa w Kolumbii same kilometry są bardzo złudne, bo najpierw około 10 km jedziemy w korkach przez miasto, później jakieś 7 km wąską asfaltową drogą, aby samą końcówkę jechać dziurawą szutrową trasą. Całość trwa 1:30 h Uberem. Można też dojechać autobusem, ale na Ubera namawia nas właścicielka rancza, a cena jest naprawdę korzystna na naszą trzyosobową ekipę.
Finka (kolumbijskie ranczo) jest oddalona jakieś 2km od samej wioski, co daje nam jeszcze większy spokój. Dookoła pełno zwierzaków, na starcie przywitały nas piesely, później kurki, kaczki i gąski, aby finalnie zaprzyjaźnić się z kozami. Mnóstwo ptaków te co znamy to na pewno skalikurki, co do reszty jeszcze nie rozpoznaliśmy W nocy wokół domku latają świetliki i cały czas szumi potok.
#kolumbia #podroze #fotografia #smiesznezwierzaki
Jak to bywa w Kolumbii same kilometry są bardzo złudne, bo najpierw około 10 km jedziemy w korkach przez miasto, później jakieś 7 km wąską asfaltową drogą, aby samą końcówkę jechać dziurawą szutrową trasą. Całość trwa 1:30 h Uberem. Można też dojechać autobusem, ale na Ubera namawia nas właścicielka rancza, a cena jest naprawdę korzystna na naszą trzyosobową ekipę.
Finka (kolumbijskie ranczo) jest oddalona jakieś 2km od samej wioski, co daje nam jeszcze większy spokój. Dookoła pełno zwierzaków, na starcie przywitały nas piesely, później kurki, kaczki i gąski, aby finalnie zaprzyjaźnić się z kozami. Mnóstwo ptaków te co znamy to na pewno skalikurki, co do reszty jeszcze nie rozpoznaliśmy
#kolumbia #podroze #fotografia #smiesznezwierzaki
Zaloguj się aby komentować