@Dziwen łowiecka już kiedyś pytał, także mógłbym zacytować sam siebie gdybym pamiętał gdzie jest odpowiedź! Ale tak jak na apelu szkolnym: lecimy z głowy, na partyzanta.
Mam szerokie gusty muzyczne, ale słucham w "falach" i swego czasu miałem spory ciąg na Youtubie słuchania muzyki filmowej, z gier, trochę klasyki itp - i w pewnym momencie algorytm Youtuba wrzucił mi wykonanie orkiestry szkolnej. Nawet nie pamiętam jaka to była konkretnie. Ale wykonanie na żywo było na tyle dobre, że kliknąłem w następny filmik, następny, następny i w końcu trafiłem na Tachibanę, który ten zespół ucementował mnie w tym przekonaniu, że ten styl mi się podoba.
Jako gówniarz wychowany w czasach kryzysu lat 80/90, gdzie w szkole był rozstrojone pianino i prywatny akordeon nauczyciela, a nauka muzyki polegała na zawodzeniu pieśni patriotycznych... Spodobało mi się to, że dzieciaki mają możliwości w realizacji pasji której mi nie dane było zgłębić - mają swobodę zarówno pod kątem technicznym (gigantyczna ilość profesjonalnych instrumentów), jak i organizacyjnym - zdecydowana większość wrzucanych przeze mnie zespołów to "kółka zainteresowań" (że tak przełożę na znany mi żargon szkolny) które są prowadzone przez samych uczniów, a nauczyciel jest instruktorem i doradcą, ale tak naprawdę bez prawa narzucenia decyzji o kierunku który obierze zespół. W jednym z wywiadów z instruktorami Tachibany zwrócili oni uwagę, że od lat próbują pozbyć się "krzyków" z występów zespołu (nawet konkursowych!), na co członkowie zespołu nie wyrażają zgody - w tym wywiadzie uczestniczyła DM zespołu, opisana jako bardzo cicha i grzeczna, a żale instruktorów skomentowała krótko w stylu "nam się to podoba, więc zostanie".
Na koniec, jestem pod wrażeniem, że mimo gigantycznych możliwości "bezproduktywnego" spędzania czasu (bezmózgiej konsumpcji napędzanej zarówno przez social media jak i te bardziej tradycyjne), chcą sami poświęcać swój czas do nauki produktywnego "hobby". Mowa tutaj czasem o gigantycznej liczbie godzin, zespoły (nadal amatorskie!) występujące w konkursach, na ćwiczenia grupowe potrafią poświęcać kilkadziesiąt godzin tygodniowo (w tym soboty i niedziele), nie licząc ćwiczeń samodzielnych w domu.
Czasami to wpada trochę w patologię drugiej strony - całkowity brak czasu wolnego i gigantyczną presję, ale to jest też element dorastania i rozwoju społecznego i osobistego, który trzeba przejść żeby odnaleźć swój środek. Całkiem przyjemnie mi się ogląda jak zespoły ewoluują w czasie, zarówno na nagraniach z różnych lat różnych roczników, nagrania jednego rocznika w okresie jego edukacji, jak i nagrania z jednego roku szkolnego.
Także zespoły doceniam wieloaspektowo, za: "performance" (dźwięk, taniec, kostiumy, choreografię...), wiek (to są młodziaki czasem bez konkretnego doświadczenia muzycznego przed dołączeniem do zespołu), pasję (robią coś fajnego zamiast coś głupiego) i repertuar (w Polsce poza orkiestrami profesjonalnymi głównie mamy orkiestry strażackie, kościelne itp i takiż dobór utworów niestety).