-
Niestabilny emocjonalnie dorosly/dziecko/szaleniec Pan Kleks, który w decydującym momencie zamienia się w bezradnego mazgaja ( wielki mag, który nie potrafi wyjść z klatki)
-
dzieciak na wózku, który w ostatniej scenie znika jakby nie pasował do obrazka szczęśliwych skaczących dzieci
-
niespojna kreacja autystycznego przyjaciela głównej bohaterki: super inteligentny chłopak, który się przestraszył i wbiegł do jeziora by się utopic, ta scena jak z Titanica- omg
-
watek seksualny pomiędzy Wilkusem a 12-latka: to było tak niesmaczne w kinie z dzieciakami, ze nie mam słów. Rozumiem, ze film opowiada o granicy miedzy dzieciństwem a dorosłością, ale czy to jest dobry sposób? Nie, fatalny. Sapanie dorosłego faceta do ucha dziecka.
Nie słyszę takich opinii w publicznym przekazie. Czemu? To tylko moja głowa?