Były kierowca Wałęsy, Mieczysław Wachowski była to postać kolorowa, trochę tajemnicza, w której prawica zobaczyła demonicznego Rasputina. Tymczasem był gatunkiem spotykanym na zapleczu władzy we wszystkich epokach – był zaufanym sługą. Pokojowym, adiutantem, sekretarzem i przyjacielem w jednej osobie.
Wachowski to ciekawa postać. Ten były student Wyższej Szkoły Morskiej po czwartym roku rzucił studia; łapał się potem różnych prac, wpadł w alkoholizm, pojechał do Anglii, gdzie nauczył się naprawiać samochody; trochę zarobił, więc wrócił, kupił auto, został taksówkarzem. Poznał życie trójmiejskiego półświatka, polubił je, zanurzył się w nim, zarabiał głównie jako cinkciarz. Nauczył się rozrywek tego środowiska, pił jeszcze więcej. I nagle w czerwcu 1979 roku w czasie papieskiej pielgrzymki przeżył religijny przełom. Złożył śluby trzeźwości, wstąpił do ruchu oazowego, odbudował rozpadające się małżeństwo, zaczął się udzielać w opozycji.
U boku Wałęsy pojawił się we wrześniu 1980 roku, jako jego kierowca. Szybko stał się kimś więcej niż kierowcą. Był osobistym sekretarzem, stale obecnym u jego boku. Wachowski był lubiany i akceptowany. Aleksander Hall tak go opisywał:
„Człowiek o olbrzymim poczuciu humoru sytuacyjnego i dużej inteligencji. Widać było, że stanowią z Lechem dobry duet. Mietek miał do Wałęsy stosunek ciepły, ale nie bezkrytyczny, wyczuwało się elementy ironii, żartu. Mało kto wtedy ośmielał się tak mówić o Wałęsie”.
Wachowski mógł robić wszystko, nawet kpić z Wałęsy. To on wymyślił sławne „Jestem za, a nawet przeciw”. Kiedyś Geremek wszedł spóźniony na jakieś zebranie i spytał Wachowskiego, co się dzieje. A Wachowski odpowiedział, że „jak zwykle Lech jest za, a nawet przeciw”. Opowiadał Rybicki:
„Wachowski wykraczał poza pojęcie kierowcy. Inteligentny, dowcipny, znakomity talent aktorski. (…) Zakładał buty Wałęsie, podsuwał fotel, usłużny i zawsze pod ręką – ale łączył to z dyplomacją i wpływami na politykę”.
Wachowski zdobył pełne zaufanie Wałęsy, stał się przyjacielem nie tylko Lecha, lecz całej jego rodziny. Gdy Wałęsa został internowany, jego wskaże jako osobę, z którą chce mieć stały kontakt. W stanie wojennym Wachowski pomagał Danucie Wałęsie, załatwiał życiowe sprawy rodziny, opiekował się starszymi dziećmi, praktycznie zastępował im ojca. Potem Wachowski zniknął z życia Wałęsy na kilka lat. Wziął się do zarabiania pieniędzy, założył z żoną firmę zajmującą się bieżnikowaniem opon.
W polityce wypłynął ponownie tuż przed końcem kampanii prezydenckiej. Najwięcej o tym okresie wiemy z relacji Kaczyńskiego. Od niego też pochodzi opis sławnej sceny z kapciami. W grudniu 1990 roku spotkali się Wałęsa i Kaczyński:
„Wałęsa, nie wiem dlaczego, wspomniał, że »Mietka wysłałem po kapcie«. Chwilę potem zjawia się Mietek. Klęka. Zdejmuje Wałęsie buta. Nakłada mu kapcia. Wałęsa przytupuje, czy dobrze leży. Leży dobrze. Wachowski powtarza więc zabieg z drugą nogą. Wałęsa rozważa o wyższości kapci nad butami. (…) To mnie na jakiś czas zdezorientowało. Uważałem, że facet ma status kapciowego. Szybko zorientowałem się jednak, że kapciowy kapciowym, a wpływy wpływami”.
Bo Wachowski zawalczył o dawną pozycję. I okazał się skutecznym graczem, doprowadził do odsunięcia najważniejszych postaci z otoczenia Wałęsy. Widząc jego rosnące wpływy, Kaczyński coraz częściej interweniował u prezydenta. „Wałęsa sprawę bagatelizował: »Ty się Mieciem nie przejmuj«”.
Kaczyński nie potrafił uwierzyć, że rosnącą pozycję Wachowskiego można wytłumaczyć dworskimi mechanizmami. Gdy zatem rok później pójdzie na wojnę z Wałęsą, Wachowski zostanie przez niego opisany jako agent, którego SB wysłała w 1980 roku z misją inwigilacji szefa „Solidarności”. I który ponownie w 1990 roku wrócił do Wałęsy, by w imieniu ubeckich środowisk sterować działalnością Wałęsy. Jednak mimo upływu dwudziestu lat nie udało się dowieść prawdziwości tych zarzutów. W archiwach SB nie znaleziono informacji na temat Wachowskiego. Hipoteza tłumacząca awans Wachowskiego za pomocą agenturalnych powiązań okazała się fałszywa.
Kariera Wachowskiego była bardziej naturalna, niż opisywał to Kaczyński, który jak zwykle w zemście tracił wszelki umiar. Wachowski był bystry, miał zdolności do politycznej gry, rozumiał cele Wałęsy, płynnie mówił po angielsku. Stał się więc emisariuszem Wałęsy do załatwiania wszelkich politycznych misji.
Na innych politykach awans byłego kierowcy nie robił żadnego wrażenia. Miał opinię zręcznego i brutalnego gracza, ale także dobrego kompana, osoby bezpośredniej i dowcipnej. Potrafił wypić niewyobrażalne ilości alkoholu – jedynie Józef Oleksy i biskup Sławoj Leszek Głódź mogli stawić mu czoła. Ustalał więc alkoholowe trendy, na przykład to on nauczył polskich polityków pić whisky z colą.
Wachowski nie omotał Wałęsy. On awansował, bo był zręczny, brutalny i – przede wszystkim – bezpartyjny, dokładnie taki, jakiego Wałęsa potrzebował do wojen z partiami.
Wałęsa lubił Wachowskiego. Lubił jego zawadiackie zagrywki, jego humor, a także jego lojalność. Natomiast nie znosili go urzędnicy Kancelarii Prezydenta. Większość z nich odchodziła właśnie wskutek konfliktu z Wachowskim. Był dla nich zbyt obcesowy, zbyt brutalny, zbyt chamski. „Kto nie z Mieciem, tego zmieciem”.
Realny problem z Wachowskim polegał na tym, że bijąc się o własną pozycję, wycinał z otoczenia Wałęsy kolejne wartościowe postaci. Tymczasem były one Wałęsie potrzebne, aby stworzyć wrażenie kompetencji głowy państwa. Polityk, któremu połowa społeczeństwa wytykała brak wykształcenia i elementarne defekty kulturowe, potrzebował wokół siebie grupy autorytetów, która by skorygowała ten wizerunek, a jego decyzjom przydała mądrości i głębi.
Wachowski stał się drugą twarzą Belwederu. Polacy widzieli go nieustannie pół kroku za Wałęsą. Prezydent ignorował krytyki coraz częściej kierowane wobec jego zausznika. Tymczasem Polacy słuchali ich uważnie. Dwór wokół Wałęsy był bowiem pierwszym politycznym dworem, a społeczne wyobrażenia o polityce były wtedy maksymalistyczne: oczekiwano ideału, wybitnych postaci, merytorycznych mechanizmów. To był czas, gdy każda małość drażniła. Po latach, gdy Polacy zobaczyli dwory wokół Kwaśniewskiego i Kaczyńskiego, gdy zobaczyli, jak miałkie postaci kryją się za kulisami każdej władzy, nie byliby surowi w ocenie ludzi Wałęsy. Jednak w latach dziewięćdziesiątych taka krytyka władzy trafiała na podatny grunt.
Po latach trudno nie zauważyć, że lwi udział w budowaniu czarnej legendy Wachowskiego miał Kaczyński. Ów mistrz czarnego piaru, który każdego wroga niszczył bez skrupułów i bez umiaru. Jednak w przypadku Wachowskiego Kaczyński przebił samego siebie, z kilku poszlak zbudował obraz zjadliwego agenta. A wszystko po to, by oskarżając sługę, zniszczyć pana.
Przedstawianie Wachowskiego jako politycznego demona było propagandową bombą. Wpływ tamtej propagandy przetrwał do dziś – za główną słabość prezydentury Wałęsy nadal uważa się osobę jego pierwszego ministra. Ten pogląd trzeba zrewidować, nie po to, aby wybielić Wachowskiego, ale by odnaleźć realne słabości prezydentury Wałęsy. Otóż Wachowski nie był powodem upadku Wałęsy, zaś nienawiść do Wachowskiego nie była związana z jego charakterem czy biografią, lecz z rodzajem misji, jaką pełnił w imieniu Wałęsy. Misji marginalizowania partii.
___
Na podstawie książki Roberta Krasowskiego Po południu. Upadek elit solidarnościowych po zdobyciu władzy
#historia #historiapolski #polityka #czytajzhejto
Pierwszy raz o chłopie słyszę a piszesz ze cała Polska gościa kojarzy.
@czemu dużo tu starych ludzi, to może ktoś się wypowie, kto wtedy trochę politykę śledził i czy zna
Z tego co czytam to taki kumpel wałęsy że go wydymał jakiś czas temu xD
@Czemu Ci , co się urodzili w 1990 roku skończą teraz 34 lata. W sumie dawno to było.
@smierdakow kojarzę nazwisko i powiązania z Wałęsą. Reszta faktów to dla mnie nowość, ale nic dziwnego. Za czasów prezydentury Wałęsy na chleb mówiłem pep.
Komentarz usunięty
@smierdakow Bardzo trafny opis! Właśnie tak zapamiętałem Wachowskiego z tamtych lat. No i widzę jak bardzo uwierzyłem w narrację Kaczyńskiego, że Wachowski był jakimś demonicznym agentem tajnych służb. Z tamtych czasów pamiętam anegdotę jak jakiś intelektualista oburzał się, kiedy Wachowski wyjął z lodówki szlachetną whisky.
"Wyobrażacie to sobie?! Single malta trzymał w lodówce jak zwyczajną wódkę!" - opowiadał wstrząśnięty.
@smierdakow Bardzo trafny opis. Pamiętam ten "dwór Wałęsy". Kiedy wypędził Kaczyńskich, to w tle koło Wałęsy, oprócz Wachowskiego pojawiało sie dużo "anonów".
Czasem w góralskich strojach, czasem w sutannach. Zapewne Miecio był tym, który budował zaplecze Wałęsy. Środowiska, które umiały dotrzeć do Miecia, wygrywały bilet do polityki.
@smierdakow jeśli w tamtych latach czyli przed współpraca z Wałęsą pojechał do Anglii potem był taksówkarzem i cikciarzem to niema uja ale jakieś powiązania z służbami musiał mieć pewnie nie aż takie jak to mówił Kaczyński. A to że nic nie znaleziono 🙂 "Franz co wy tam palicie"
@glebogryzka
czym innym jest bycie najnizszego szczebla ubolem, ktory donosi na sasiadow, a co innego wplywowym typem, majacym powiazania z wielkim biznesem i polityka.
@dziedzicpruski kaczynski zawsze byl chory z nienawisci i chory na wladze.
Zagrywki na tajnych agentow w latach 90. byly spoko, bo... za prl bylo ich pelno, niekoniecznie tylko wsrod politykow czy duzych biznesmenow, ale rowniez wsrod robotnikow, sasiadow, kolegow z dowolnej pracy...
Takie gadanie w latach 90. rzeczywiscie dzialalo. na wyobraznie i bylo w miare wiarygodne, ale teraz?
Swiat i rzeczywistosc sie zmienila i to co w latach 80. czy 90. byla. nowoczesne i skuteczne, dzisiaj jest dobre dla dinozaurow.
@smierdakow tu reportarz o Wachowskim z 1995 r czyli dosyc na świeżo. Jeszcze czuc te emocje w glosach ludzi, ktorym przyszlo z nim wspolpracować.
https://youtube.com/watch?v=WAa8A8RWKe0
W dupie mam opinię Kaczynskiego ale sądząc po przebiegu jego "kariery", podobnie jak @glebogryzka uwazam, ze byl to człowiek sluzb. Taksowkarz, ktory sobie plynie w rejs do okola swiata, no dajcie spokoj. W ogole lata 90 byly niezle pojebane, sami agenci wszędzie.
@GrindFaterAnona Dobry kawał dokumentu !
Wg mnie Wachowski to tez czlowiek sluzb, ktory byl oddelegowany, zeby kontrolowac Walese. Tak jak pisali poprzednicy: wyjazd do Anglii, bycie cinkciarzem i inne to w PRLu nie robily osoby z przypadku. Podobno Miecio tez Lechowi prostytuki naganial, co by tylko podkreslalo ta teze.
@smierdakow słabo mu te śluby trzeźwości szły, jak ustalał alkoholowe trendy.
Zaloguj się aby komentować