No to wołam @KHOT , który w jednym z komentarzy narzekał, że ze starego zegarka została mu koperta i wskazówki. Jest to mój drugi post o samodzielnych naprawach zegarków mechanicznych.
Żeby było sensownie i tematycznie, a także logicznie i chronologicznie, musiałbym zacząć od mojego komunijnego Poljota. Potem przejść do Sławy, Wostoka, do Sputnika i Starta, poopowiadać o Gagarinie i zdobywaniu kosmosu. No i klops z planów, sensu i porządku. Nici z przemyśleń, snutych nocą przed zaśnięciem. Będzie dziś o Amfibii.
Wostok Amfibia, rocznik nieznany, ale obstawiam początek lat 80-tych. Mój brat kupił go, gdy - jeżdżąc do liceum - codziennie przechodził przez ruskie stragany na targu. Mógł to być rok może 1993, a zegarek swoje najlepsze lata miał już zdecydowanie za sobą. Przez kilka lat służył do codziennego użytku, potem zaczął kaprysić, a może się znudził. Potem z kolei posłużył do eksperymentów (nie moich!), niekoniecznie udanych, które pozostawiły na nim swój ślad. Dość powiedzieć, że jego części szukałem po szufladach i dwóch innych zegarkach, ale udało się.
Ten typ został zaprojektowany i wykonany jako "wół roboczy", który prędzej znudzi się, niż zepsuje. Za grosz nie ma w nim finezji, można tym na odczepnego w psy rzucać. Jego wojskowe wersje, zasadniczo różniące się jedynie szczegółami, były wykorzystywane w armii. To nie jest elegancki zegarek do garnituru; jeśli na deklu napisano "wodoszczelny do 200 m", to znaczy, że rzeczywiście był testowany w ciśnieniu 20 atmosfer. Grube na 3 mm hartowane szkło, fabrycznie wprasowane na gorąco, zakręcana koronka oraz komplet uszczelek w stalowej kopercie robią swoje. Swego czasu, podczas prezentacji we włoskich miastach w latach 80-tych, jako ciekawostkę pokazywano właśnie Amfibię. Na stole leżał zegarek i młotek, a każdy przechodzący mógł sobie walnąć i przekonać się, że zegarek po uderzeniu ciągle działa.
Ten tutaj odnalazł się w szufladzie, niekompletny, podrapany, sponiewierany przez życie, czas i ludzkie ręce. Robiłem jego serwis jako (chyba) drugi naprawiony w życiu zegarek, z obecnej perspektywy widzę drobiazgi, które można było zrobić lepiej, ale łatwo nie było.
Nawet samo pozbieranie do kupy jego części było dość problematyczne. Stalowa koperta, wymyta i częściowo wypolerowana, jest jeszcze w przyzwoitym stanie, ale dużo brudu upłynęło, zanim przejrzała na oczy. Zachowały się nawet promieniste szlify na górnej powierzchni wokół szkła. Samo szkło, poobijane i podrapane, przeszło uczciwą polerkę, ale pozostał głębszy odprysk blisko środka na godzinie 4. Bezel i tarcza oberwały najmocniej, tak naprawdę, żeby efekt był dobry, należałoby oba te elementy wymienić. Nic z tego! W pierścieniu uzupełniłem ubytki farby, największe zadrapania na tarczy również podbarwiłem i odnowiłem świecącą w ciemności masę indeksów godzinowych. Wskazówki godzinowa i minutowa są zupełnie nowe (stare zaginęły), sekundnik, z odnowioną lumą, przełożyłem z innej sztuki. Mechanizm, po rozłożeniu, umyciu, smarowaniu i ponownym złożeniu, dostał nowy kompletny balans i półmostek - w starym rdza zbyt dużo zjadła. Zagubioną uszczelkę pod dekiel dociąłem (na ile jest szczelna, nie badałem - w razie czego nowe są na Allegro), do kompletu założony nowy, skórzany pasek.
Po regulacji mechanizm robi 1 sekundę różnicy na 3 dni, co jest wyśmienitym wynikiem: zegarki w klasie chronometru mogą zrobić +5/-10 sekund na dobę, a ten tutaj to taki najprzeciętniejszy zwyklak. Tyle, że ten zwyklak był produkowany w Czystopolu, a fabryka w Czystopolu powstała po przewiezieniu z Moskwy 2. Moskiewskiej Fabryki Zegarków, później znanej jako "Sława", gdy front II wojny światowej zbliżał się do miasta i ewakuowano strategiczne cele. Ta z kolei powstała w ramach pierwszej pięciolatki, jeszcze przed wojną, z maszyn i wyposażenia zakupionego w Stanach (fabryki Ansonia Clock oraz Dueber - Hampden) - i w ten sposób dotarliśmy do początków produkcji zegarków w Związku Radzieckim, ale to już temat na inną historię. #tikutak #zegarki #ciekawostki #zainteresowania #hobby
Żeby było sensownie i tematycznie, a także logicznie i chronologicznie, musiałbym zacząć od mojego komunijnego Poljota. Potem przejść do Sławy, Wostoka, do Sputnika i Starta, poopowiadać o Gagarinie i zdobywaniu kosmosu. No i klops z planów, sensu i porządku. Nici z przemyśleń, snutych nocą przed zaśnięciem. Będzie dziś o Amfibii.
Wostok Amfibia, rocznik nieznany, ale obstawiam początek lat 80-tych. Mój brat kupił go, gdy - jeżdżąc do liceum - codziennie przechodził przez ruskie stragany na targu. Mógł to być rok może 1993, a zegarek swoje najlepsze lata miał już zdecydowanie za sobą. Przez kilka lat służył do codziennego użytku, potem zaczął kaprysić, a może się znudził. Potem z kolei posłużył do eksperymentów (nie moich!), niekoniecznie udanych, które pozostawiły na nim swój ślad. Dość powiedzieć, że jego części szukałem po szufladach i dwóch innych zegarkach, ale udało się.
Ten typ został zaprojektowany i wykonany jako "wół roboczy", który prędzej znudzi się, niż zepsuje. Za grosz nie ma w nim finezji, można tym na odczepnego w psy rzucać. Jego wojskowe wersje, zasadniczo różniące się jedynie szczegółami, były wykorzystywane w armii. To nie jest elegancki zegarek do garnituru; jeśli na deklu napisano "wodoszczelny do 200 m", to znaczy, że rzeczywiście był testowany w ciśnieniu 20 atmosfer. Grube na 3 mm hartowane szkło, fabrycznie wprasowane na gorąco, zakręcana koronka oraz komplet uszczelek w stalowej kopercie robią swoje. Swego czasu, podczas prezentacji we włoskich miastach w latach 80-tych, jako ciekawostkę pokazywano właśnie Amfibię. Na stole leżał zegarek i młotek, a każdy przechodzący mógł sobie walnąć i przekonać się, że zegarek po uderzeniu ciągle działa.
Ten tutaj odnalazł się w szufladzie, niekompletny, podrapany, sponiewierany przez życie, czas i ludzkie ręce. Robiłem jego serwis jako (chyba) drugi naprawiony w życiu zegarek, z obecnej perspektywy widzę drobiazgi, które można było zrobić lepiej, ale łatwo nie było.
Nawet samo pozbieranie do kupy jego części było dość problematyczne. Stalowa koperta, wymyta i częściowo wypolerowana, jest jeszcze w przyzwoitym stanie, ale dużo brudu upłynęło, zanim przejrzała na oczy. Zachowały się nawet promieniste szlify na górnej powierzchni wokół szkła. Samo szkło, poobijane i podrapane, przeszło uczciwą polerkę, ale pozostał głębszy odprysk blisko środka na godzinie 4. Bezel i tarcza oberwały najmocniej, tak naprawdę, żeby efekt był dobry, należałoby oba te elementy wymienić. Nic z tego! W pierścieniu uzupełniłem ubytki farby, największe zadrapania na tarczy również podbarwiłem i odnowiłem świecącą w ciemności masę indeksów godzinowych. Wskazówki godzinowa i minutowa są zupełnie nowe (stare zaginęły), sekundnik, z odnowioną lumą, przełożyłem z innej sztuki. Mechanizm, po rozłożeniu, umyciu, smarowaniu i ponownym złożeniu, dostał nowy kompletny balans i półmostek - w starym rdza zbyt dużo zjadła. Zagubioną uszczelkę pod dekiel dociąłem (na ile jest szczelna, nie badałem - w razie czego nowe są na Allegro), do kompletu założony nowy, skórzany pasek.
Po regulacji mechanizm robi 1 sekundę różnicy na 3 dni, co jest wyśmienitym wynikiem: zegarki w klasie chronometru mogą zrobić +5/-10 sekund na dobę, a ten tutaj to taki najprzeciętniejszy zwyklak. Tyle, że ten zwyklak był produkowany w Czystopolu, a fabryka w Czystopolu powstała po przewiezieniu z Moskwy 2. Moskiewskiej Fabryki Zegarków, później znanej jako "Sława", gdy front II wojny światowej zbliżał się do miasta i ewakuowano strategiczne cele. Ta z kolei powstała w ramach pierwszej pięciolatki, jeszcze przed wojną, z maszyn i wyposażenia zakupionego w Stanach (fabryki Ansonia Clock oraz Dueber - Hampden) - i w ten sposób dotarliśmy do początków produkcji zegarków w Związku Radzieckim, ale to już temat na inną historię. #tikutak #zegarki #ciekawostki #zainteresowania #hobby
@t0mek I tarcza! Została mi jeszcze tarcza.
@KHOT to już pół zegarka jakby było....
@t0mek "album wstydu".
@KHOT Bardzo elegancki kawaler. Kamandirski noworus. Koperta miodzio, wskazy są, tarcza jest, reszta do ogarnięcia.
Zaloguj się aby komentować