No hej, dawno nic nie pisałem, bo miałem mnóstwo dodatkowych zajęć i czasu brakowało na życie. Trochę chciałem się pochwalić, a trochę uznałem, że warto przedstawić markę o której mało kto słyszał.
Wiosną ubiegłego roku robiłem akurat zakupy w znanym holenderskim sklepie z perfumowymi promocjami. Wewnętrzny cebulak uznał, że nie warto dopłacać za wysyłkę, tylko lepiej cos dobrać do darmowej dostawy. Kierując się więc intuicją i obietnicą kadzidła w nazwie Incenso d’Oriente wybrałem okazyjnie wyceniony flakon zupełnie obcej mi marki I Profumi di Firenze. Później żałowałem, że tylko jeden, bo większość promocyjnego asortymentu szybko się rozeszła.
Spezierie Palazzo Vecchio to nazwa apteki otwartej w 1990 roku przez Dr. Giovanniego Di Massimo w XIII-wiecznym pałacu Palazzo Vecchio w samym sercu Florencji. Myślę, że warto sobie dodać do planu wakacji we Włoszech. Dr. Massimo jest farmaceutą od 1965 roku, który od wielu lat tworzy własne produkty, kierując się ideą przywrócenia koncepcji naturalnych kosmetyków i suplementów diety, unikając w swoich formułach wszelkiego rodzaju konserwantów i syntetycznych składników. Podczas prac porządkowych po wielkiej powodzi we Florencji w 1966 roku (Alluvione di Firenze del 4 novembre 1966), przypadkiem odnalazł XV-wieczne manuskrypty Cateriny Sforza De Medici zawierające receptury perfum. Próba odtworzenia tych renesansowych receptur dała początek marce I Profumi di Firenze.
Incenso d’Oriente (EdP) - nazwa tych perfum tylko połowicznie oddaje ich charakter. Tak, jest to kadzidło, ale osobiście nie odnajduje w nim nic orientalnego. Konstrukcja zapachu jest banalnie prosta. Zaraz po aplikacji dominuje rumianek, którego zapach bardzo lubię i zdarza mi się czasem zaparzyć kilka suszonych kwiatów głównie dla tego aromatu. Nieco dalej wyczuwalne jest olibanum. W przeciągu pół godziny perfumy uzyskują właściwy balans będący połączeniem tych dwóch nut: olibanum i rumianku, którym wtóruje elemi. I to tyle. Nic więcej się nie dzieje, ale mimo to zapach zrobił na mnie ogromne wrażenie naturalnością brzmienia i harmonijną strukturą. Chyba nie tylko na mnie, bo jeden z tagowiczów po spróbowaniu małej odlewki wkrótce wrócił po większą. Gdybym miał wymienić podobieństwa wśród bardziej znanych marek to najbliżej byłby Avignon od Comme des Garçons. Niestety perfumy mają jeden poważny mankament, będący prawdopodobnie następstwem braku chemicznych utrwalaczy. Projekcja jest średnia przez około półtorej godziny, po czym ich moc drastycznie maleje i osiadają na skórze tląc się ledwo wyczuwalnie przez długie godziny
Przeglądając opinie na fragrantice natrafiłem na komentarz: _“My advice is to buy the concentrated version (il concentrato): it's pure parfum and, even if the bottle is only 12 ml, simply touching your skin with the bottle is enough to smell properly for the entire day._”. I tym oto sposobem zawitały do mnie 3 maleńkie buteleczki.
Ambra del Nepal (il concentrato) - w otwarcie pierwsze co do mnie dociera, to aromat woskowych świec, takich jak w cerkwi się używa, a do tego odrobina ziół. Szybko jednak zapach skręca we właściwym kierunku - ambrowym - słodkim i milusim, ale nie ulepnie cukrowym. Ambrze towarzyszy jak zwykle wanilia oraz miły gładki sandałowiec, no i nadal czuję te świece. Po kilku godzinach wosku już nie ma, a jego miejsce zastępuje odrobina ciepłego orientalnego kadzidła. Ładny zapach dla miłośników ambrowych klimatów, okrągły i nie wyczuwam w nim taniej waniliny. Niczym mnie też nie zachwycił. Na skórze trzyma się dobrze, natomiast projekcja jest delikatna.
Incenso d’Oriente (il concentrato) - konstrukcja jest niemal identyczna jak w EdP, bo mamy tych samych aktorów: rumianek, olibanum, elemi. Zapach jest jednak bardziej liniowy i odnoszę wrażenie, że udział rumianku jest większy. Intensywność zapachu rzeczywiście jest wyższa, natomiast bańka mieści się w ramach przestrzeni osobistej.
Sandalo Misore (il concentrato) - tu nie ma co się rozpisywać - perfumy pachna jak drzewo sandałowe. Gładko, drzewnie, nieco deskowo, ale bez ogórkowych czy mlecznych konotacji. Zaskoczyła mnie potężna intensywność zapachu. Zalecane ostrożne dawkowanie.
L'Uomo di Pitti (EdP) - męska woda kwiatowa, taka kategoria, którą ja osobiście uważam za biznesową. Pudrowy irys i kosmetyczna lawenda sprawiają wrażenie czystości i w moim mniemaniu świetnie pasują do formalnego stroju, szczególnie, że goździk i zioła na dalszym planie dodają pewnego retro sznytu. Po jakimś czasie dołączają jeszcze niezidentyfikowany pikantny akcent przyprawowy. Luźne skojarzenia z HdP 1725 czy Masque Sleight of Fern. Zaskakująco dobra projekcja.
La Chiantigiana (mydło w kostce) - niesamowicie pozytywny zapach różowych winogron i truskawek. Truskawki są naturalne, a nie słodyczowe typu guma mamba, dzięki czemu zapach nie jest plastikowy, a świeżo-owocowy.
Mam tylko wątpliwości, czy te koncentraty były dobrym wyborem. Buteleczki urocze, ale nie mają ani atomizera, ani żadnego innego sensownego aplikatora i nie bardzo wiem jak mam ich używać. Zwykłego EdP po prostu dużo psikam, to może i te przeleję w dekanty.
* * *
Obserwuję tag od dłuższego czasu i widzę, że coraz więcej osób zawiedzionych europejską nisza sięga na bliski wschód w poszukiwaniach wysokiej jakości perfum. Pojawiają się nawet krzywdzące opinie, że w Europie to już nic nie ma, że powstają już wyłącznie molekularne potworki. Nic bardziej mylnego. Tylko trudno jest dokonać uczciwej oceny patrząc przez pryzmat licznych marek Carbonella czy Terenzi zalewających rynek wtórnymi syntetykami produkowanymi na masową skalę. Trzeba trochę pogrzebać albo mieć trochę szczęścia. Ja zaś nos mam europejski i arabska estetyka jak dotąd do mnie nie trafia, choć nie wykluczam możliwości, że po prostu nie trafiłem jeszcze na właściwy produkt. Jestem natomiast przekonany, że gdzieś w Europie skrywa się więcej takich perełek jak ta.
Zdjęcia, poza jednym, ukradłem z profilu marki.
#perfumy #recenzjeperfum #smrodysaradonina
Wiosną ubiegłego roku robiłem akurat zakupy w znanym holenderskim sklepie z perfumowymi promocjami. Wewnętrzny cebulak uznał, że nie warto dopłacać za wysyłkę, tylko lepiej cos dobrać do darmowej dostawy. Kierując się więc intuicją i obietnicą kadzidła w nazwie Incenso d’Oriente wybrałem okazyjnie wyceniony flakon zupełnie obcej mi marki I Profumi di Firenze. Później żałowałem, że tylko jeden, bo większość promocyjnego asortymentu szybko się rozeszła.
Spezierie Palazzo Vecchio to nazwa apteki otwartej w 1990 roku przez Dr. Giovanniego Di Massimo w XIII-wiecznym pałacu Palazzo Vecchio w samym sercu Florencji. Myślę, że warto sobie dodać do planu wakacji we Włoszech. Dr. Massimo jest farmaceutą od 1965 roku, który od wielu lat tworzy własne produkty, kierując się ideą przywrócenia koncepcji naturalnych kosmetyków i suplementów diety, unikając w swoich formułach wszelkiego rodzaju konserwantów i syntetycznych składników. Podczas prac porządkowych po wielkiej powodzi we Florencji w 1966 roku (Alluvione di Firenze del 4 novembre 1966), przypadkiem odnalazł XV-wieczne manuskrypty Cateriny Sforza De Medici zawierające receptury perfum. Próba odtworzenia tych renesansowych receptur dała początek marce I Profumi di Firenze.
Incenso d’Oriente (EdP) - nazwa tych perfum tylko połowicznie oddaje ich charakter. Tak, jest to kadzidło, ale osobiście nie odnajduje w nim nic orientalnego. Konstrukcja zapachu jest banalnie prosta. Zaraz po aplikacji dominuje rumianek, którego zapach bardzo lubię i zdarza mi się czasem zaparzyć kilka suszonych kwiatów głównie dla tego aromatu. Nieco dalej wyczuwalne jest olibanum. W przeciągu pół godziny perfumy uzyskują właściwy balans będący połączeniem tych dwóch nut: olibanum i rumianku, którym wtóruje elemi. I to tyle. Nic więcej się nie dzieje, ale mimo to zapach zrobił na mnie ogromne wrażenie naturalnością brzmienia i harmonijną strukturą. Chyba nie tylko na mnie, bo jeden z tagowiczów po spróbowaniu małej odlewki wkrótce wrócił po większą. Gdybym miał wymienić podobieństwa wśród bardziej znanych marek to najbliżej byłby Avignon od Comme des Garçons. Niestety perfumy mają jeden poważny mankament, będący prawdopodobnie następstwem braku chemicznych utrwalaczy. Projekcja jest średnia przez około półtorej godziny, po czym ich moc drastycznie maleje i osiadają na skórze tląc się ledwo wyczuwalnie przez długie godziny
Przeglądając opinie na fragrantice natrafiłem na komentarz: _“My advice is to buy the concentrated version (il concentrato): it's pure parfum and, even if the bottle is only 12 ml, simply touching your skin with the bottle is enough to smell properly for the entire day._”. I tym oto sposobem zawitały do mnie 3 maleńkie buteleczki.
Ambra del Nepal (il concentrato) - w otwarcie pierwsze co do mnie dociera, to aromat woskowych świec, takich jak w cerkwi się używa, a do tego odrobina ziół. Szybko jednak zapach skręca we właściwym kierunku - ambrowym - słodkim i milusim, ale nie ulepnie cukrowym. Ambrze towarzyszy jak zwykle wanilia oraz miły gładki sandałowiec, no i nadal czuję te świece. Po kilku godzinach wosku już nie ma, a jego miejsce zastępuje odrobina ciepłego orientalnego kadzidła. Ładny zapach dla miłośników ambrowych klimatów, okrągły i nie wyczuwam w nim taniej waniliny. Niczym mnie też nie zachwycił. Na skórze trzyma się dobrze, natomiast projekcja jest delikatna.
Incenso d’Oriente (il concentrato) - konstrukcja jest niemal identyczna jak w EdP, bo mamy tych samych aktorów: rumianek, olibanum, elemi. Zapach jest jednak bardziej liniowy i odnoszę wrażenie, że udział rumianku jest większy. Intensywność zapachu rzeczywiście jest wyższa, natomiast bańka mieści się w ramach przestrzeni osobistej.
Sandalo Misore (il concentrato) - tu nie ma co się rozpisywać - perfumy pachna jak drzewo sandałowe. Gładko, drzewnie, nieco deskowo, ale bez ogórkowych czy mlecznych konotacji. Zaskoczyła mnie potężna intensywność zapachu. Zalecane ostrożne dawkowanie.
L'Uomo di Pitti (EdP) - męska woda kwiatowa, taka kategoria, którą ja osobiście uważam za biznesową. Pudrowy irys i kosmetyczna lawenda sprawiają wrażenie czystości i w moim mniemaniu świetnie pasują do formalnego stroju, szczególnie, że goździk i zioła na dalszym planie dodają pewnego retro sznytu. Po jakimś czasie dołączają jeszcze niezidentyfikowany pikantny akcent przyprawowy. Luźne skojarzenia z HdP 1725 czy Masque Sleight of Fern. Zaskakująco dobra projekcja.
La Chiantigiana (mydło w kostce) - niesamowicie pozytywny zapach różowych winogron i truskawek. Truskawki są naturalne, a nie słodyczowe typu guma mamba, dzięki czemu zapach nie jest plastikowy, a świeżo-owocowy.
Mam tylko wątpliwości, czy te koncentraty były dobrym wyborem. Buteleczki urocze, ale nie mają ani atomizera, ani żadnego innego sensownego aplikatora i nie bardzo wiem jak mam ich używać. Zwykłego EdP po prostu dużo psikam, to może i te przeleję w dekanty.
* * *
Obserwuję tag od dłuższego czasu i widzę, że coraz więcej osób zawiedzionych europejską nisza sięga na bliski wschód w poszukiwaniach wysokiej jakości perfum. Pojawiają się nawet krzywdzące opinie, że w Europie to już nic nie ma, że powstają już wyłącznie molekularne potworki. Nic bardziej mylnego. Tylko trudno jest dokonać uczciwej oceny patrząc przez pryzmat licznych marek Carbonella czy Terenzi zalewających rynek wtórnymi syntetykami produkowanymi na masową skalę. Trzeba trochę pogrzebać albo mieć trochę szczęścia. Ja zaś nos mam europejski i arabska estetyka jak dotąd do mnie nie trafia, choć nie wykluczam możliwości, że po prostu nie trafiłem jeszcze na właściwy produkt. Jestem natomiast przekonany, że gdzieś w Europie skrywa się więcej takich perełek jak ta.
Zdjęcia, poza jednym, ukradłem z profilu marki.
#perfumy #recenzjeperfum #smrodysaradonina
@saradonin mega dobrze się to czytało, propsy
@saradonin Fajne recki, też jestem zdania, że w Europie da się znaleźć jeszcze coś ciekawego. Sam mam na oku kilka marek
@saradonin dobry wpis, jaka jest ich cena?
@Lekofi zależnie od linii, w oficjalnym sklepie:
Il concentrato €26 za 10ml,
Eau de parfum €46 za 50ml,
Eau de parfum Rinascimento €94 za 100ml (nie wiem czym ta linia się różni od zwykłych EDP).
Poza oficjalną dystrybucją niestety są słabo dostępne w innych sklepach, więc promocje są bardzo rzadkie. Czytałem, że lokalnie w drogeriach bywają po taniości. Natomiast w Beautinow mieli testery EdP po 255zł i to była top okazja.
Zaloguj się aby komentować