Źle się nam kojarzy, bo pojawiają się tam ludzie, których nie darzymy sympatią – politycy. Mamy do nich pretensje, nie zgadzamy się z nimi, nie jesteśmy zadowoleni z ich pracy, a czasem mamy wręcz ochotę napluć im w gębę.
To czyni nas wielkimi szczęściarzami.
Nie płaczemy na widok sali sejmowej ze wzruszenia, jak Ukraińcy na widok Zełenskiego, który z Kijowa mówił, że prezydent tut i że państwo funkcjonuje. Nie musimy się martwić, że ktoś nam siłą będzie posłów "wybierał". Sami sobie wybierzemy, w uczciwych wyborach, najlepszych, na jakich będzie nas stać. Bo między Bugiem a Odromnysom to najważniejsze na świecie – my som.
Szanujmy demokrację, bo to dzięki niej z peerelowskiej nędzy przeszliśmy do pierwszego świata. I mniej warczmy na siebie, a więcej rozmawiajmy i próbujmy się porozumiewać. Jedziemy przecież na jednym wózku i zgadzamy się co do ogólnego kierunku, więc na pewno jakoś się dogadamy, którędy pojechać. I pamiętajmy, że za każdym razem gdy my wyciągamy dłoń do rodaka, komuś w Rosji rozlewa się wódka którą właśnie chciał wypić.
#polska #demokracja #polityka #wojna
ehhh, no som jacy som, piją, ale chociaż nie biją (jak sie nie stawiasz), ci miłościwie nam panujący
Według mnie mylisz demokrację z wyjściem z ruskiej strefy wpływu - to nie jest że sobą jednoznacznie powiązane.
My z tej strefy wyszliśmy, był u nas konsensus że chcemy wejscia do zachodniej strefy wplywów co zapewniło nam awans do pierwszego świata. Z ruskimi chcieliśmy mieć jak najmniej wspólnego w tym również kulturowe, albo może to poczucie niższości wobec zachodu, w każdym razie chodzi o to że mentalnie staliśmy się krajem zachodu, m.in w kwestii apówek. Gdybyśmy wtedy byli prorosyjscy to byśmy nie awansowali do pierwszego świata pomimo demokracji.
Można mieć demokrację i być w ruskiej strefie wplywów - masz przykład Ukrainy której pomimo ustroju demokratycznego nie udało się sprawnie opuścić bloku ruskiego który ciagnie ja gospodarczo i społecznie w dół od dekad i nie chodzi tutaj o jakieś próby przewrotów- w wyborach w 2014, po aneksji Krymu partie prorosyjskie uzyskały 17 procent mandatów, widać to zwłaszcza na wschodniej Ukrainie, do tego jeszcze kwestia ruchów nacjonalistycznych.
Zatem cieszmy się nie z samej demokracji, ale z tego że Polska leżąc pomiędzy wschodem i zachodem, nie wybrała wschodu (Rosja) ani drogi "Chwały wielkiej Polsce" (nacjonalizm, próba niezależności) tylko zachód (UE+USA)
@pokeminatour To prawda, byliśmy od początku zdecydowani: Rosja – nie, Zachód – tak. Gospodarka leżała, ale upadek komuny spowodował wybuch optymizmu, nadziei i energii, które podziałały jak znieczulenie i pozwoliły nam konsekwentnie przejść najtrudniejszy okres. Nie wszystko się udało; kupa pieniędzy została rozkradziona, że wspomnę brak dekomunizacji i bandycką prywatyzację przemysłu oraz wałki na wszystkim łącznie z autostradami, do tego wojny i afery na górze, bezrobocie i biedę, a na ulicach gangsterkę i złodziejstwo. Ale wytrzymaliśmy i udało się.
Białorusini nie wytrzymali. Fakt, że u nich był jeszcze gorszy hardcore, a za Sojuza nie tak źle jak u nas, więc doznali szoku, zatęsknili za komuną i wybrali Łukaszenkę, a potem już poszło.
Ukraińcy natomiast na początku sami nie wiedzieli, czy chcą być osobnym narodem i czy bardziej tęsknią do Sojuza, czy do Europy. Niepodległość tak, sami tak wybrali w referendum (łącznie z Krymem zresztą) bo wszystko było lepsze od czekania nie wiadomo na co, a tu nieoczekiwanie się udało, moloch się rozpadł i cholera wie, co teraz począć. Kuczma to nawet niespecjalnie się sprzeciwiał gazociągowi omijającemu Ukrainę; to Polacy okazali się przewidujący i go zablokowali.
Ale o demokracji mówiłem świadomie, bo to jest najlepsze narzędzie kontroli i odwołania niepopularnego rządu. Z tym że musi to być prawdziwa demokracja, a nie parodia. Na Ukrainie przecież jeszcze w 2004 sfałszowano wybory (co spowodowało wybuch Pomarańczowej Rewolucji), Janukowycz pałował i strzelał do swoich obywateli na Majdanie, a na Białorusi Łukaszenka konsekwentnie demontował system i likwidował opozycję przez wiele lat. W Rosji to już w ogóle śmiech na sali. Jakoś tak się nieustannie składa, że demokracji i ruskiemu mirowi nigdzie nie jest po drodze.
@xniorvox Ta demokracja u nas jeszcze kuleje. Fakt, że przy niskiej frekwencji referendum unijne byłoby nieważne, a decyzję o wejściu do UE podjąłby (na drodze głosowania w Sejmie) skompromitowany rząd SLD, co łatwo mogliby podważyć populiści. Ale coś chyba ruszylo, skoro w październiku trzy czwarte narodu oddało głos, a niektórzy potrafili stać w kolejce po czwartej rano, byle tylko skorzystać z prawa. Słyszałem, że do Parlamentu Europejskiego frekwencja ma wynosić ok. 65%. Wolno, ale dojrzewamy do faktycznej demokracji. Teraz tylko nie zepsuć tegorocznych wyborów i przyszłorocznych prezydenckich, a potem dbać o edukowanie obywateli o jego prawach i obowiązkach i patrzeć, jak złodzieje i zamordyści odpowiedzialni za ostatnie kryzysy ponoszą odpowiedzialność. Obym chociaż połowę tego doczekał.
@BapitanKomba Moim zdaniem ważniejsze od frekwencji jest dokonywanie świadomych wyborów przez tych, którzy z prawa do głosowania faktycznie korzystają. Nie każdy musi się interesować polityką i na szczęście jesteśmy już na tyle daleko, że zlekceważenie wyborów i pójście na grilla nie doprowadzi do głodu, wojny ani reorientacji polityki w stronę reżimów wschodnich. Natomiast głosowanie na kandydata bo jest przystojny albo głośniej od konkurenta wykrzykuje populistyczne ideologizmy to nieporozumienie.
Wierzę w merytokrację, zimną ocenę skutków różnych rozwiązań oraz kierowanie się interesem kraju i społeczeństwa, zamiast barwami partyjnymi czy hasłami. Do tego nie jest nam potrzebna wysoka frekwencja, tylko wolne media i ośrodki analityczne, które mogłyby służyć jako zaufana trzecia strona i recenzent poczynań władzy, oraz narzędzia bezpośredniej komunikacji i zarządzania danymi, które zapewnia Internet i nowe technologie.
Optymizmem powiało np. w sprawie CPK, gdzie prowadzona jest dyskusja publiczna i analizy, a większość obywateli – niezależnie od poglądów politycznych – uważa że ta inwestycja jest potrzebna i przyniesie pozytywne skutki dla rozwoju i bezpieczeństwa kraju. I nawet wyborcy PO naciskają w tej sprawie na rząd i domagają się budowy, mimo że większość z nich nie cierpi PiS-u. Podobnie jest z kontynuowaniem i wzmacnianiem ochrony granic wschodnich, chociaż tu akurat rząd wyraźnie kontynuuje politykę poprzedników i specjalnie naciskać nie trzeba. Oby tak dalej, kochani Polacy – nie dajmy się wtrącić do wrogich obozów i skłócić, bo czasami i "nasi" mogą się mylić, a "ci drudzy" mieć rację i zrobić coś pożytecznego. Więc rozmawiajmy ze sobą, a nie wrzeszczmy na siebie.
@xniorvox frekwencja tez jest ważna. Przy niskiej decydują populisci i ich betonowy elektorat ktory głosuje wg wiary a nie faktów. No i problemem jest tez system i metoda d'hondta.
W 2015 roku pis zdobył 37% głosów - przy frekwencji 50% i pozostałych wynikach partii dało im to samodzielna większość (51% mandatów) i możliwość rozwalenia kraju.
@Tiruriru Jestem za. Najbardziej sprawiedliwym systemem głosowania wydaje mi się STV (pojedynczy głos przechodni), a samo głosowanie powinno być możliwe i powszechne online z podpisem elektronicznym lub korespondencyjnie.
Zaloguj się aby komentować