Na orbitę o inklinacji 70° trafi kolejne 51 satelitów budowanej przez SpaceX konstelacji Starlink, która zapewnia dostęp do Internetu na całym świecie. Zostaną one umieszczone na wstępnej orbicie o wysokości nad Ziemią pomiędzy 222 km i 335 km. Po sprawdzeniu wszystkich podsystemów satelity rozpoczną podróż na docelowe orbity na wysokości 570 km za pomocą własnego napędu jonowego.
Obecnie w kosmosie znajduje się już ponad 3600 satelitów konstelacji Starlink, z czego ponad 3100 pracuje na docelowych orbitach.
Podczas tego lotu pierwszy stopień rakiety Falcon 9 zostanie użyty po raz dziewiąty. Po oddzieleniu się drugiego stopnia booster ma wylądować na autonomicznej platformie Of Course I Still Love You (OCISLY) na Oceanie Spokojnym.
Będzie to jedenasta misja orbitalna SpaceX w 2023 roku.
Transmisja na żywo: https://www.youtube.com/watch?v=JILQ2qe-cjI
#spacex #kosmos #startyrakiet
@Elthiryel Zaśmiecania orbity ciąg dalszy
@Elthiryel Powiedzmy, ze w koncu dokoncza ta konstelacje starlink. Jaki jest plan awaryjny, zeby te satelity nie zamienily sie w latajace smieci, ktore na dobre uniemozliwa podroze poza ich pulap?
@end-stage-capitalist Każdy satelita ma być deorbitowany po około pięciu latach pracy na orbicie, wtedy będzie miał jeszcze zapas paliwa, żeby po prostu obniżyć perygeum i spalić się w atmosferze (swoją drogą prawie od początku satelity Starlink są zaprojektowane tak, żeby spalać się w 100% i żeby nic nie docierało do powierzchni Ziemi).
Jeśli któryś się zepsuje do tego stopnia, że nie będzie się dało manewrować, to na orbicie na tej wysokości jest jeszcze na tyle "dużo" atmosfery, że i tak następuje samo z siebie powolne hamowanie i obniżanie orbity, z tego co kojarzę, to do maksymalnie pięciu lat taki satelita powinien samoistnie spłonąć w atmosferze.
A tak generalnie, to SpaceX specjalnie wypuszcza satelity z rakiety na niższej orbicie (perygeum <300 km zazwyczaj) i przed podniesieniem orbity każdy satelita ma sprawdzane wszystkie podsystemy. Jeśli w tym momencie nawet napęd już nie działa, to spalenie się w atmosferze przy tak niskiej orbicie trwa do kilku tygodni.
Z tego co wiadomo, do tej pory łącznie satelitów Starlink, w których zepsuł się napęd, było jakieś 1,5%. Niby dużo, ale po pierwsze nie wiem, czy część z nich nie zepsuła się na tej niższej orbicie (nie mam czasu teraz aż tak dokładnie przeglądać danych), a po drugie, co chyba ważniejsze, niezawodność była dużo gorsza przy pierwszych startach, zresztą ktoś ze SpaceX kiedyś mówił, że bardzo to poprawili. Od września 2021 (wprowadzenie satelitów V1.5) uszkodzenia napędu doznało tylko niecałe 0,2% satelitów, także jeśli by to rozciągnąć nawet na całą planowaną za wiele lat konstelację, to daje nam około 60 zepsutych satelitów, które i tak zdeorbitują maksymalnie w ciągu kilku lat (a w sumie to chyba szybciej, bo sporo satelitów z drugiej generacji konstelacji ma być na trochę niższych orbitach jeszcze).
@Elthiryel Dzięki za info!
@Elthiryel Po kolei:
-
zasadniczo wszystkie satelity są tak projektowane, żeby w końcu spaść do atmosfery, żadna nowość
-
tak, niska orbita powoduje, że następuje samoczynne powolne hamowanie, żadna nowość, patrz wyżej
-
sugerujesz, że poza SpaceX nikt nie sprawdza wcześniej podsystemów? Interesujące
-
dużo biorąc pod uwagę absurdalną liczne obiektów, która chcą wynieść. Nie ma znaczenia gdzie zepsuły się te systemy. To, że było gorzej nie oznacza, że teraz jest wystarczająco dobrze. Aaaa, no skoro "spacex mówił" to na pewno tak jest - w końcu Elon i jego przydupasy nigdy nie skłamali XD.
Podsumowując: brak konkretów i myślenie życzeniowe odnośnie tego, że kaskada zderzeń na niskiej orbicie nie spowoduje problemów kilkadziesiąt km wyżej przy prędkości obiektów przekraczającej 7 km/s
@GoalGetter Nie masz za co dziękować, no chyba że lubisz muskiańską propagandę
@Wiertaliot
Może zacznijmy od tego:
sugerujesz, że poza SpaceX nikt nie sprawdza wcześniej podsystemów? Interesujące
W którym miejscu coś takiego sugerowałem? Wspaniały sposób dyskusji, wymyślanie sobie samemu, co druga osoba napisała albo pomyślała i "walczenie" z tym. No ale po kolei.
zasadniczo wszystkie satelity są tak projektowane, żeby w końcu spaść do atmosfery, żadna nowość
Nie do końca. Wszystko co pracuje powyżej powiedzmy 800-1000 km (to zależy też od gęstości satelitów, kształtu, możliwości kontroli orientacji, itp., ale powiedzmy że około tyle) jeśli aktywnie nie zdeorbituje, to nie spadnie do atmosfery za życia nikogo obecnego na Ziemi. Np. satelity OneWeb mają pracować na wysokości 1200 km i jeśli napęd im się zepsuje, to zostają tam na dobre. Satelita Starlink z wysokości powiedzmy 550 km zdeorbituje pasywnie w ciągu kilku lat.
tak, niska orbita powoduje, że następuje samoczynne powolne hamowanie, żadna nowość, patrz wyżej
Tak, dokładnie, i między innymi dlatego taka niska orbita jest stosowana (i nie, nigdzie nie sugerowałem, że SpaceX jest pod tym względem jakimś pionierem, uprzedzając). Dlatego mówi się, że poniżej pewnej wysokości orbita sama się czyści i bezpieczniej tam umieszczać megakonstelacje, nie wyżej.
sugerujesz, że poza SpaceX nikt nie sprawdza wcześniej podsystemów? Interesujące
Nie, sugeruję, że sporo firm dostarcza satelity albo od razu na docelowe orbity, albo na dużo wyższe orbity parkingowe/transferowe. Tutaj chodzi o to, że jak masz początkowo perygeum <300 km, to niesprawny satelita zdeorbituje w ciągu maksymalnie w kilka tygodni. Kontrprzykładem jest konkurencja dla Starlink, czyli OneWeb. Przy ostatnim starcie satelity zostały wypuszczone mniej więcej na orbitę kołową o wysokości 600 km, to już przynajmniej kilka lat deorbitacji przy zepsutym napędzie.
dużo biorąc pod uwagę absurdalną liczne obiektów, która chcą wynieść. Nie ma znaczenia gdzie zepsuły się te systemy. To, że było gorzej nie oznacza, że teraz jest wystarczająco dobrze. Aaaa, no skoro "spacex mówił" to na pewno tak jest - w końcu Elon i jego przydupasy nigdy nie skłamali XD
Teoretycznie maksymalna liczba obiektów, jakie chcą mieć na orbicie, to niecałe 35 tysięcy (chociaż tyle pewnie nigdy nie będzie, ale to inna sprawa), 0,2% zepsutych daje maksymalnie 70 zepsutych satelitów, które same "spadną" w ciągu kilku lat. Nawet w skali tego, co teraz orbituje, taka liczba nie zmienia nic.
Ktoś ze SpaceX mówił, że to poprawili, ale nie musisz im wierzyć, polecam analizy robione przez niezależnego od SpaceX astronoma, Jonathana McDowella, pracującego w Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics i zajmującego się m.in. katalogowaniem różnych aspektów lotów kosmicznych. To od niego wziąłem te niecałe 0,2% awaryjności, nie z twierdzeń kogokolwiek ze SpaceX.
@Elthiryel Napisałeś, że sprawdzają satelity przed startem jakby to było nie wiadomo jakie Novum, więc pytam. Jeśli nie jest to nic niezwykłego to po co o tym pisać? A, pytanie rozpoznajemy po takim znaczku: ?
0,2% zepsutych
To wskaźnik od września 2021. Co z dalszymi usterkami?
Nawet w skali tego, co teraz orbituje, taka liczba nie zmienia nic.
Rzeczywiście, co 35 tys. zmienia przy ok 5 tys. obecnie orbitujących obiektów XD już teraz jest problem, co może pójść nie tak jak zwiększymy liczbę satelitów 8x, co nie?
@Wiertaliot Nie, nie napisałem, jakby to było jakieś novum. To Twoja (niepoprawna) interpretacja. Odpowiadałem, jaki jest plan na to, żeby te satelity nie stały się tysiącami latających śmieci, a wypuszczanie ich na niskich wstępnych orbitach, z których pasywna deorbitacja zajmuje do kilku tygodni, i robienie testów jeszcze na tej niskiej orbicie, jest częścią tego planu, co zresztą było potwierdzane oficjalną komunikacją z FCC, FAA i NASA (i te agencje przyjęły to jako faktyczny „mitigation effort”). Podałem już kontrprzykład, chociażby OneWeb (inna konstelacja) tak nie robi, od razu lecą na wstępną orbitę na 600 km.
Co do drugiej części, nie napisałem, że 35k nic nie zmienia, zmienia bardzo dużo. Odnosiłem się do potencjalnych <70 nieaktywnych satelitów na orbicie „czyszczącej” się samej w ciągu kilku lat. To faktycznie nic nie zmienia nawet przy dzisiejszej liczbie satelitów.
Zaloguj się aby komentować