bzyk260
Specjalista
💥Mój stary to fanatyk Biedronki. Pół mieszkania zajebane paletami. Codziennie tam chodzi, czasem po kilka razy, nawet jak nic nie potrzebuje, bo „może akurat rzucili coś ciekawego”. Po całym mieszkaniu walają się gazetki promocyjne, słodziaki, fajniaki, produkciaki, a nawet plastikowe koszyki – „to pamiątki z najlepszych łowów”. Ale najgorzej to te palety. Mamy ich więcej niż przeciętny magazyn – „do ćwiczeń”, jak mówi. Mama już trzy razy próbowała je wywalić, ale stary stwierdził, że „jak usuniesz palety, to przestanę chodzić do Biedronki” i temat się skończył.
Codziennie trenuje w domu parkour. Rozstawia te palety po całym salonie i robi tor przeszkód. „Ćwiczę technikę na sezon wyprzedaży” – mówi. Skacze, przeskakuje, czołga się, robi salta przez kartony i imituje omijanie klientów z wózkami, normalnie Janusz-komandos. Jak ktoś by to nagrał, mielibyśmy viral na TikToku, ale mama zabroniła, bo „wstyd na całą rodzinę”.
W weekendy zmusza mnie i brata, żebyśmy grali w jak to nazywa: „Symulator Biedronki” – my jesteśmy klientami z wózkami, a on nas omija, krzycząc „alejka z nabiałem wolna!”. Opracował nawet specjalny system punktacji: 5 punktów za ominięcie dziecka biegającego po sklepie, 10 punktów za uniknięcie kolizji z emerytem, a 50 za zdobycie ostatniego produktu w promocji. Czasami każe nam ustawiać się w kółku wokół niego, żeby ćwiczyć „wychodzenie z oblężenia przy regale”. Raz nawet ustawił na środku salonu lodówkę turystyczną jako „punkt strategiczny dla mrożonek”.
Kiedyś utknął w Biedronce między paletą jogurtów a mrożonkami. Próbował przeskoczyć, ale coś poszło nie tak i ratowali go strażacy. Niestety mama musiała później jechać odebrać go z komendy – zawinęli go ze sklepu, bo wyrywał się strażakom i krzyczał na cały głos, że „nie opuści pola bitwy, zanim nie dorwie tych filetów z kurczaka po 12,99/kg”.
Jak wraca z zakupów, zawsze chwali się nowymi rekordami – ile razy udało mu się ominąć palety bez zatrzymania, ile produktów zgarnął z najniższych półek w trakcie biegu, czy na ile paragonów skasował zakupy, żeby wykorzystać wszystkie promocje. Ma nawet osiem telefonów z aplikacjami Biedronki, żeby z Shakeomatu mieć więcej kuponów, i nosi je w specjalnym pasie na klatce piersiowej jak Rambo. „Biedronka to nie sklep, to styl życia” – powtarza.
Kiedyś zapisał się nawet na kurs parkouru, żeby poprawić zwinność. Instruktor pytał, czy przygotowuje się do jakiegoś turnieju, a stary z dumą powiedział: „Do sobotniej promocji na proszek do prania”. Ostatnio zaprosił sąsiada, żeby razem trenowali przeciskanie się między paletami. Sąsiad przyniósł własną paletę, a potem zaczęli wymieniać się gazetkami promocyjnymi jak kartami kolekcjonerskimi. Stary planuje nawet zrobić osiedlowy turniej – kto pierwszy zdobędzie produkt z końca alejki podczas symulowanego „oblężenia”.
W niedziele (te niehandlowe) ma swój rytuał – chodzi oglądać Biedronkę z zewnątrz. Twierdzi, że musi „naładować baterie” na poniedziałkowy rajd po promocjach. Mama grozi rozwodem, bo ostatnio chciał wstawić paletę do sypialni, „żeby się czuć jak w domu”. Twierdzi, że mieszkanie „powinno odzwierciedlać jego pasję”.
Ojciec ma specjalną szafę z „mundurami Biedronkowca” – różne wersje koszulek, czapek i kamizelek, żeby „wtopić się w tłum”. Na największe wyprzedaże ma specjalny kamuflaż – przebiera się za paletę i zostaje na całą noc w sklepowej alejce, żeby rano jeszcze przed otwarciem sklepu złapać najlepsze promocje.
Ostatnio też zamontował w domu atrapę kasy samoobsługowej, żeby ćwiczyć skanowanie produktów z maksymalną prędkością. Organizuje zawody rodzinne, kto zeskanuje więcej w minutę.
Na osiedlowych grupach na Fejsie regularnie wdaje się w wojny o Biedronkę. Pisze, że „te palety to esencja ich stylu – tylko prawdziwi mistrzowie zakupów potrafią w tym chaosie złapać prawdziwe okazje”. Raz poszło grubo o to, że ktoś skrytykował rozstawianie towaru, a stary w odpowiedzi napisał elaborat o „pięknie nieprzewidywalności Biedronki”. Miesiąc wstydziłem się wyjść na osiedle.
Niedługo Święta, a w naszym domu zamiast tradycyjnej choinki, stary w salonie stawia stos palet ozdobionych gazetkami promocyjnymi i światełkami w kolorze logo.
#heheszki #pasta Zgadza się, ukradłem. Ale tylko głupi by nie skorzystał
Codziennie trenuje w domu parkour. Rozstawia te palety po całym salonie i robi tor przeszkód. „Ćwiczę technikę na sezon wyprzedaży” – mówi. Skacze, przeskakuje, czołga się, robi salta przez kartony i imituje omijanie klientów z wózkami, normalnie Janusz-komandos. Jak ktoś by to nagrał, mielibyśmy viral na TikToku, ale mama zabroniła, bo „wstyd na całą rodzinę”.
W weekendy zmusza mnie i brata, żebyśmy grali w jak to nazywa: „Symulator Biedronki” – my jesteśmy klientami z wózkami, a on nas omija, krzycząc „alejka z nabiałem wolna!”. Opracował nawet specjalny system punktacji: 5 punktów za ominięcie dziecka biegającego po sklepie, 10 punktów za uniknięcie kolizji z emerytem, a 50 za zdobycie ostatniego produktu w promocji. Czasami każe nam ustawiać się w kółku wokół niego, żeby ćwiczyć „wychodzenie z oblężenia przy regale”. Raz nawet ustawił na środku salonu lodówkę turystyczną jako „punkt strategiczny dla mrożonek”.
Kiedyś utknął w Biedronce między paletą jogurtów a mrożonkami. Próbował przeskoczyć, ale coś poszło nie tak i ratowali go strażacy. Niestety mama musiała później jechać odebrać go z komendy – zawinęli go ze sklepu, bo wyrywał się strażakom i krzyczał na cały głos, że „nie opuści pola bitwy, zanim nie dorwie tych filetów z kurczaka po 12,99/kg”.
Jak wraca z zakupów, zawsze chwali się nowymi rekordami – ile razy udało mu się ominąć palety bez zatrzymania, ile produktów zgarnął z najniższych półek w trakcie biegu, czy na ile paragonów skasował zakupy, żeby wykorzystać wszystkie promocje. Ma nawet osiem telefonów z aplikacjami Biedronki, żeby z Shakeomatu mieć więcej kuponów, i nosi je w specjalnym pasie na klatce piersiowej jak Rambo. „Biedronka to nie sklep, to styl życia” – powtarza.
Kiedyś zapisał się nawet na kurs parkouru, żeby poprawić zwinność. Instruktor pytał, czy przygotowuje się do jakiegoś turnieju, a stary z dumą powiedział: „Do sobotniej promocji na proszek do prania”. Ostatnio zaprosił sąsiada, żeby razem trenowali przeciskanie się między paletami. Sąsiad przyniósł własną paletę, a potem zaczęli wymieniać się gazetkami promocyjnymi jak kartami kolekcjonerskimi. Stary planuje nawet zrobić osiedlowy turniej – kto pierwszy zdobędzie produkt z końca alejki podczas symulowanego „oblężenia”.
W niedziele (te niehandlowe) ma swój rytuał – chodzi oglądać Biedronkę z zewnątrz. Twierdzi, że musi „naładować baterie” na poniedziałkowy rajd po promocjach. Mama grozi rozwodem, bo ostatnio chciał wstawić paletę do sypialni, „żeby się czuć jak w domu”. Twierdzi, że mieszkanie „powinno odzwierciedlać jego pasję”.
Ojciec ma specjalną szafę z „mundurami Biedronkowca” – różne wersje koszulek, czapek i kamizelek, żeby „wtopić się w tłum”. Na największe wyprzedaże ma specjalny kamuflaż – przebiera się za paletę i zostaje na całą noc w sklepowej alejce, żeby rano jeszcze przed otwarciem sklepu złapać najlepsze promocje.
Ostatnio też zamontował w domu atrapę kasy samoobsługowej, żeby ćwiczyć skanowanie produktów z maksymalną prędkością. Organizuje zawody rodzinne, kto zeskanuje więcej w minutę.
Na osiedlowych grupach na Fejsie regularnie wdaje się w wojny o Biedronkę. Pisze, że „te palety to esencja ich stylu – tylko prawdziwi mistrzowie zakupów potrafią w tym chaosie złapać prawdziwe okazje”. Raz poszło grubo o to, że ktoś skrytykował rozstawianie towaru, a stary w odpowiedzi napisał elaborat o „pięknie nieprzewidywalności Biedronki”. Miesiąc wstydziłem się wyjść na osiedle.
Niedługo Święta, a w naszym domu zamiast tradycyjnej choinki, stary w salonie stawia stos palet ozdobionych gazetkami promocyjnymi i światełkami w kolorze logo.
#heheszki #pasta Zgadza się, ukradłem. Ale tylko głupi by nie skorzystał
Zaloguj się aby komentować