Mieliśmy z mężem w domu czerwoną walizkę z podstawowymi rzeczami. Byliśmy umówieni, że jeśli ktoś z nas trafi do więzienia, to druga osoba od razu ją dostarczy za kraty – tak Olga Safronowa wspomina życie na Białorusi. Wyjechała z ojczyzny, by zbadać konia Sandro, i nie przypuszczała, że nie wróci, ale znajomi ostrzegli ją, że lepiej, by tego nie robiła. Teraz jest kandydatką do olimpijskiego występu w polskich barwach w Paryżu. Dla niej to nie jest ostatnia szansa na igrzyska, ale dla Sandro owszem. — Potem chciałabym mu dać spokój w życiu, by spędzał czas na zabawach, a nie zawodach – mówi specjalistka od ujeżdżenia.
#bialorus #polska
https://przegladsportowy.onet.pl/jezdziectwo/nie-chciala-uciekac-z-bialorusi-wtedy-zadzwonil-telefon-szykuja-sie/g7bdz35
paulusll

Dostałam wielkie wsparcie od zwykłych ludzi w Polsce i byłam tym zachwycona. Dlatego gdy pojawił się taki wariant, że mogę dostać polskie obywatelstwo, to się zdecydowałam. Wszyscy i tak będą nadal wiedzieli przez całe życie, że pochodzę z Białorusi i jaką historię przeszłam. Teraz mam dumę z tego, że mogę reprezentować mój drugi kraj, który mnie przyjął i dał szansę.

wykopany

No trochę dziwne przejście, od męża, przez wyjazd i konia, po igrzyska i zabawę.

Zaloguj się aby komentować