Miał służyć w policji, a został psim aktorem. Historia Szarika z "Czterech pancernych i psa"
gazetaplPonad 50 lat temu do emisji trafił ostatni odcinek kultowego serialu wojennego 'Czterej pancerni i pies'. Choć obsada była wybitna, to serca widzów zaskarbił sobie owczarek niemiecki, Szarik. Oto historia czworonożnego aktora, który trwale zapisał się na kartach historii polskiej telewizji.
25 września 1966 roku odbyła się premiera serialu "Czterej pancerni i pies" w reżyserii Konrada Nałęckiego, którego scenariusz powstał na podstawie powieści Janusza Przymanowskiego o tym samym tytule. Przez kolejne cztery lata widzowie tłumnie gromadzili się przed telewizorami w godzinach emisji, by śledzić losy załogi czołgu "Rudy 102" i ich czworonożnego kompana, Szarika.
Nie nadawał się na psa policyjnego, ale aktorem był wymarzonym. Tak Trymer trafił na plan
Bez wątpienia to właśnie Szarik grał w produkcji pierwsze skrzypce i przyciągał przed ekrany ogromną publikę. Owczarek niemiecki miał tak naprawdę na imię Trymer i należał do komendy na Żoliborzu w Warszawie. To właśnie tam zwrócił uwagę tresera pułkownika Franciszka Szydełko. Jak na dużego psa, mierzył bowiem aż 62 cm wysokości w kłębie i ważył 36 kilogramów, miał łagodne usposobienie. - Od razu przypadliśmy sobie do serca - wspominał. Opiekujący się nim milicjanci oddali go do produkcji, bo pies został odsunięty od służby. Nie podołał podczas egzaminów z tropienia.
Początki na planie nie były jednak dla niego łaskawe. Z czasem przyzwyczaił się do nowego otoczenia i ludzi. Szczególnie upodobał sobie Wiesława Gołasa, serialowego Czereśniaka, który dokarmiał go różnymi przysmakami, a w przerwach od zdjęć umilał mu czas zabawą. - Na psa służbowego Trymer się nie nadawał, za to jako pies filmowy był wspaniały, lepszego ze świecą szukać. Gdy przyjeżdżałem na plan, z miejsca wskakiwał na czołg i czekał na zadania aktorskie. Reżyser czasem musiał jego zapał temperować: "Trymer, teraz nie grasz, później tu przyjdź". Praca z tym czworonogiem była samą przyjemnością - opowiadał Szydełko.
Serialowy Szarik o mały włos stracił życie podczas zdjęć. Zmarł dziewięć lat po zakończeniu pracy na planie
Wbrew pogłoskom na planie "Czterech pancernych i psa" nie było trzech psów, a tylko dwa czworonogi, z czego to Trymer zagrał w większości scen. Wyjątkiem była ta, w której musiał zeskoczyć z płonącego budynku. Wtedy po raz pierwszy i ostatni miał dublera o imieniu Atak. Decyzję o zastąpieniu go podjęto po dramatycznej sytuacji, z której owczarek cudem uszedł z życiem. Gdy płynął przez Wisłę, pirotechnicy odpalili materiały wybuchowe, by stworzyć na ekranie iluzję bombardowania. W pewnym momencie zwierzę zniknęło wszystkim z oczu. Wybuchła panika, ekipa była przerażona. Okazało się, że zaczepił się o gałęzie powalonych konarów drzew. - Trymer ciężko oddychał, reżyser Nałęcki przerwał kręcenie do popołudnia, żeby psisko doszło do siebie - wspominał pułkownik.
Ostatni klaps na planie serialu padł w 1970 roku. Wówczas Franciszek Szydełko obrał sobie za cel znalezienie domu, w którym Trymer będzie mógł dożyć spokojnej starości. Trafił na ludzi, z którymi pies błyskawicznie znalazł porozumienie. Był otoczony opieką i niczego mu nie brakowało. Pod koniec życia stracił jednak wzrok, później także słuch, a ostatecznie doznał paraliżu tylnych kończyn. Właściciele dzielnie opiekowali się nim do ostatnich chwil, choć weterynarze sugerowali, by skrócić mu cierpienie. Trymer odszedł śmiercią naturalną pod koniec 1979 roku. Miał wówczas 16 lat.
#seriale #historia #psy #czterejpancerniipies
25 września 1966 roku odbyła się premiera serialu "Czterej pancerni i pies" w reżyserii Konrada Nałęckiego, którego scenariusz powstał na podstawie powieści Janusza Przymanowskiego o tym samym tytule. Przez kolejne cztery lata widzowie tłumnie gromadzili się przed telewizorami w godzinach emisji, by śledzić losy załogi czołgu "Rudy 102" i ich czworonożnego kompana, Szarika.
Nie nadawał się na psa policyjnego, ale aktorem był wymarzonym. Tak Trymer trafił na plan
Bez wątpienia to właśnie Szarik grał w produkcji pierwsze skrzypce i przyciągał przed ekrany ogromną publikę. Owczarek niemiecki miał tak naprawdę na imię Trymer i należał do komendy na Żoliborzu w Warszawie. To właśnie tam zwrócił uwagę tresera pułkownika Franciszka Szydełko. Jak na dużego psa, mierzył bowiem aż 62 cm wysokości w kłębie i ważył 36 kilogramów, miał łagodne usposobienie. - Od razu przypadliśmy sobie do serca - wspominał. Opiekujący się nim milicjanci oddali go do produkcji, bo pies został odsunięty od służby. Nie podołał podczas egzaminów z tropienia.
Początki na planie nie były jednak dla niego łaskawe. Z czasem przyzwyczaił się do nowego otoczenia i ludzi. Szczególnie upodobał sobie Wiesława Gołasa, serialowego Czereśniaka, który dokarmiał go różnymi przysmakami, a w przerwach od zdjęć umilał mu czas zabawą. - Na psa służbowego Trymer się nie nadawał, za to jako pies filmowy był wspaniały, lepszego ze świecą szukać. Gdy przyjeżdżałem na plan, z miejsca wskakiwał na czołg i czekał na zadania aktorskie. Reżyser czasem musiał jego zapał temperować: "Trymer, teraz nie grasz, później tu przyjdź". Praca z tym czworonogiem była samą przyjemnością - opowiadał Szydełko.
Serialowy Szarik o mały włos stracił życie podczas zdjęć. Zmarł dziewięć lat po zakończeniu pracy na planie
Wbrew pogłoskom na planie "Czterech pancernych i psa" nie było trzech psów, a tylko dwa czworonogi, z czego to Trymer zagrał w większości scen. Wyjątkiem była ta, w której musiał zeskoczyć z płonącego budynku. Wtedy po raz pierwszy i ostatni miał dublera o imieniu Atak. Decyzję o zastąpieniu go podjęto po dramatycznej sytuacji, z której owczarek cudem uszedł z życiem. Gdy płynął przez Wisłę, pirotechnicy odpalili materiały wybuchowe, by stworzyć na ekranie iluzję bombardowania. W pewnym momencie zwierzę zniknęło wszystkim z oczu. Wybuchła panika, ekipa była przerażona. Okazało się, że zaczepił się o gałęzie powalonych konarów drzew. - Trymer ciężko oddychał, reżyser Nałęcki przerwał kręcenie do popołudnia, żeby psisko doszło do siebie - wspominał pułkownik.
Ostatni klaps na planie serialu padł w 1970 roku. Wówczas Franciszek Szydełko obrał sobie za cel znalezienie domu, w którym Trymer będzie mógł dożyć spokojnej starości. Trafił na ludzi, z którymi pies błyskawicznie znalazł porozumienie. Był otoczony opieką i niczego mu nie brakowało. Pod koniec życia stracił jednak wzrok, później także słuch, a ostatecznie doznał paraliżu tylnych kończyn. Właściciele dzielnie opiekowali się nim do ostatnich chwil, choć weterynarze sugerowali, by skrócić mu cierpienie. Trymer odszedł śmiercią naturalną pod koniec 1979 roku. Miał wówczas 16 lat.
#seriale #historia #psy #czterejpancerniipies