Heh nie znoszę tego:) to ja?
Jest to spowodowane faktem że swój głos słyszymy całe życie po tym jak już przejdzie przez tkanki, zrezonuje z kośćmi i utworzy barwę inną niż taka, jaką słyszą inni ludzie. Na nagraniach słychać siebie "czyściej" co powoduje efekt obrzydzenia. 😄
Ciekawe, czy powstał jakiś filtr dźwiękowy do przetworzenia własnego głosu aby był bardziej "własny"? Z chęcią wrzucił bym mu do przetworzenia głosy innych ludzi 😋
@sierpeq Podobno podobnie jest z lustrem i "nie lubieniem siebie" na zdjęciach. Całe życie widzimy swoją twarz w lustrzanym odbiciu, jak zobaczymy "inną" na zdjęciu to już nie akceptujemy "bo to nie my" i "brzydko wyszliśmy"
@sierpeq filtru nie ma, ale jak przyłożysz do głowy dwie duże A4 kartki papieru przed każdym uchem (w sensie z przodu) i zaczniesz mówić, to usłyszysz swój głos tak jak słyszą go ludzie z którymi rozmawiasz
@sierpeq akurat ja swój głos lubię. Jest podobny do Bilona z HempGru
@Marshalist Jak byłem młody to też tak miałem, z wiekiem głos się jednak zmienia i chyba podejście do jego słuchania również. Robiłem niedawno jakieś szkolenie dla współpracowników w postaci nagrania i rzecz jasna odpaliłem je sobie potem, żeby sprawdzić jak wyszło. Głos oczywiście brzmiał ja nie mój, ale za to kurde - jakbym słuchał jakiegoś pro lektora: wyraźny, głęboki, dobra dykcja, żadnego seplenienia. Aż miło się słuchało
No to zajebiście masz, ja siebie słyszę jak chada, ale jak usłyszę swoje nagranie to brzmię jak upośledzony debil.
@JackDaniels ja podobnie, za młodu nie lubiłem swojego głosu, miałem lekką wadę wymowy która z czasem jednak trochę zelżała, miękkie RRR czy wręcz jego brak, węzidełko jak się jakiś czas temu dowiedziałem warto byłoby podciąć, do tego zjebana przegroda i wiecznie przytykający się nos ¯\_(ツ)_/¯
Pierwszym takim etapem były rapsy. Z 15 lat temu cośtam z ziomkami próbowaliśmy nagrywać bardziej dla siebie i ziomków niż na poważnie, i o ile oczywiście było to słabe, to pisałem sobie takie łamańce, a ziomek robił takie szybkie bity, że ciężko to było nawinąć. I tak naprawdę parę rozrzuconych w czasie wieczorów kiedy raz za razem próbowałem przewinąć zwrotkę świszcząc szczźć, z perspektywy czasu, rewelacyjnie wpłynęły na moją dykcję - wtedy na to nie zwracałem uwagi, ale łamiąc sobie język jakby sprawniej zacząłem artykułować, świadomiej jak nie seplenić.
Z biegiem czasu jakoś parę razy natykałem się na wzmianki o tym jak mówić, nie żeby robić jakieś kursy czy coś, ale przy okazji innych materiałów, i znów trochę bardziej świadomie zacząłem używać głosu, pracować przeponą itp. Oczywiście dalej mówię trochę nosowo itp, ale przynajmniej wyraźnie i jakoś to brzmi, głośniej, bo jak wiele osób często bełkotałem. No a parę lat temu w sumie dwie Mirabelki powiedziały mi że dobrze się mnie słucha, że fajny głos. A pewność siebie jest nie do przecenienia. Dwa lata temu kupiłem sobie w miarę fajny choć tani mikrofon pojemnościowy, i bawiłem się trochę w nagrywanie, mam scenariusz do podcastu, no tylko jak to w życiu - nie zebrałem się do realizacji xD
Ale clue jest to że zajęło mi to z 15 lat, od pierwszego nagranego z kumplem na zjebę kawałka w którym wydawało mi się że ziomek ma zajebisty głos a mój to ciota i chuj, do etapu w którym znam swoje ograniczenia, ale mogę powiedzieć że nawet lubię swój głos, szczególnie jak się rozkręcę, nawijam przez ten fajny mikrofon i wiem że brzmię dobrze
Zaloguj się aby komentować