LAURA DE GOZDAWA TURCZYNOWICZ. "When the Prussians Came to Poland. The Experiences of an American Woman during the German Invasion" - wydana w Nowym Jorku w 1916 roku
Cześć 9 Podróż do Suwałk cd
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne
O wpół do ósmej wyruszyłam do naszego domu. Jakub, nasz służący, wiedział, że nadchodzę zaledwie pół godziny przed moim przybyciem, więc widziałam rzeczy takimi, jakie były. Niestety! Mój piękny dom legł w gruzach. Rzeczy porozrzucane po podłodze, każda szuflada, każda szafa opróżniona! Papiery, książki, nawet ubrania, które mój mąż przywiózł do Witebska, leżały porozrzucane po podlodze.
Szedłam przez salony, starając się ze wszystkich sił nie oddychać, dopóki nie wystawię głowy przez okno, ale kiedy dotarłam do biblioteki, poddałam się. Była tak ohydnie zaświniona; książki były podarte na kawałki, patrzyłam ze zdumieniem na to. Że też ludzie mogli zrobić tak zdegenerowaną rzecz!
Mieliśmy tak cenną kolekcję starych ksiąg, rękopisów, pieczęci, rycin, obszerną angielską bibliotekę, kilka pięknych okazów polskiej sztuki chłopskiej w rzeźbie i tkactwie, a wszystko to zostało wrzucone w to ohydne plugastwo! Mój mąż powiedział mi, że nie ma sensu mówić o tym, jak wygląda dom, że lepiej jak sama zobaczę! Teraz to zrozumiałam! Myślał, że uczyni mnie lepszą Polką, gdy zobaczę, jak zachowuje się niemieckie wojsko, które przybyło ich wyzwolić i odpowiednio uczyć naszych chłopców.
Po tych dwóch okropnych pokojach, które były moim oczkiem w głowie, Jakub zaprosił mnie do jadalni i spiżarni. O niebiosa! Czy może istnieć gorszy obraz bezmyślnego spustoszenia? Porcelana, szkło, obrusy, deptane; używane i wyrzucone. Ale spiżarnie przewyższyły wszystko inne szatańską, zdegenerowaną pomysłowością, ponieważ rzędy słoiczków z dżemem, marmoladą, konfiturami i kieliszkami do miodu zostały opróżnione z zawartości, wypełnione ekskrementami i wróciły na półki.
Ten dom był jak piekło; nie tak, jakby ludzie go zajmowali - to chlew, nie ma porównania!
Jakub powiedział mi, że było wielu oficerów i około czterdziestu żołnierzy. Kwaterowali też żołnierzy w szpitalu na pierwszym piętrze.
Biedny stary dom! Wydawał się ludzki i prosił o ulgę. Zastanawiałam się, co jeszcze mogliby zrobić, gdyby okupacja trwała dłużej.
Po przeprowadzeniu oględzin do samego końca, kazałam Jakubowi z pomocą żony i córki posprzątać i przygotować do zamieszkania.
Po tych wszystkich okropnych rzeczach Jakub miał dla mnie jedną przyjemną wiadomość. Po moim wyjeździe, zdjął moją amerykańską flagę ze ściany buduaru i położył ją pod ciężka szafą. To przynajmniej nie zostało znieważone!
Zostawiając Jakuba z jego niemiłą robotą, udałam się do Komendanta Policji, który wyprowadzał porządek w miasteczku, opowiadając mu, czego brakuje. O ile mogłam ocenić, były to futra mojego męża, walizki podróżne, nasze zapasy żywności, wina, całe płótno, większość srebra, dużo biżuterii.
Uciekając zabrałam ze sobą tylko to, co miałam w walizce. Wszystkie te pozostałę rzeczy zniknęły. To co pozostało mogłoby być wyczyszczone.
Spełniwszy swój obowiązek, wyruszyłam zobaczyć miasto. Wszędzie ta sama historia co u mnie w domu. Czy ludzie mogli to zrobić? Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, kiedy zobaczyłam rosyjską cerkiew! Niemożliwe do napisania - góry brudu, ołtarz zbezczeszony, tak samo jak ikony!
Przemknął mi przez myśl werset z Nowego Testamentu: „Nie łudźcie się. Z Boga się nie da naśmiewać, bo co człowiek sieje, to i żąć będzie”. Jakże często od tego dnia miałam na myśli ten werset. Prędzej czy później armia, która zbezcześciła dom Boży i domy ludzi, zapłaci rachunek!
Poszłam do szpitala, gdzie po oddaniu przyniesionych ze sobą instrumentów znalazłam przyjaciela jednego z księży. W Kościele katolickim nie było zniszczenia. Był pełen ludzi, którzy bali się wracać do domu, ksiądz nieprzerwanie prowadził nabożeństwa. Ksiądz ten zaproponował, abym pojechała na wieś odebrać dzieci pozostawione same na polach przez Niemców, którzy zabrali wszystkich sprawnych chłopów, mężczyzn i kobiety.
W lekkim powozie wraz z żoną lekarza wyjechaliśmy z Suwałk drogą, która prowadziła do naszej willi. W pobliżu wioski miał nas powitać samochód Czerwonego Krzyża.
Na zdjęciu poniżej cerkiew w Suwałkach w czasach I wojny światowej
Cześć 9 Podróż do Suwałk cd
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne
O wpół do ósmej wyruszyłam do naszego domu. Jakub, nasz służący, wiedział, że nadchodzę zaledwie pół godziny przed moim przybyciem, więc widziałam rzeczy takimi, jakie były. Niestety! Mój piękny dom legł w gruzach. Rzeczy porozrzucane po podłodze, każda szuflada, każda szafa opróżniona! Papiery, książki, nawet ubrania, które mój mąż przywiózł do Witebska, leżały porozrzucane po podlodze.
Szedłam przez salony, starając się ze wszystkich sił nie oddychać, dopóki nie wystawię głowy przez okno, ale kiedy dotarłam do biblioteki, poddałam się. Była tak ohydnie zaświniona; książki były podarte na kawałki, patrzyłam ze zdumieniem na to. Że też ludzie mogli zrobić tak zdegenerowaną rzecz!
Mieliśmy tak cenną kolekcję starych ksiąg, rękopisów, pieczęci, rycin, obszerną angielską bibliotekę, kilka pięknych okazów polskiej sztuki chłopskiej w rzeźbie i tkactwie, a wszystko to zostało wrzucone w to ohydne plugastwo! Mój mąż powiedział mi, że nie ma sensu mówić o tym, jak wygląda dom, że lepiej jak sama zobaczę! Teraz to zrozumiałam! Myślał, że uczyni mnie lepszą Polką, gdy zobaczę, jak zachowuje się niemieckie wojsko, które przybyło ich wyzwolić i odpowiednio uczyć naszych chłopców.
Po tych dwóch okropnych pokojach, które były moim oczkiem w głowie, Jakub zaprosił mnie do jadalni i spiżarni. O niebiosa! Czy może istnieć gorszy obraz bezmyślnego spustoszenia? Porcelana, szkło, obrusy, deptane; używane i wyrzucone. Ale spiżarnie przewyższyły wszystko inne szatańską, zdegenerowaną pomysłowością, ponieważ rzędy słoiczków z dżemem, marmoladą, konfiturami i kieliszkami do miodu zostały opróżnione z zawartości, wypełnione ekskrementami i wróciły na półki.
Ten dom był jak piekło; nie tak, jakby ludzie go zajmowali - to chlew, nie ma porównania!
Jakub powiedział mi, że było wielu oficerów i około czterdziestu żołnierzy. Kwaterowali też żołnierzy w szpitalu na pierwszym piętrze.
Biedny stary dom! Wydawał się ludzki i prosił o ulgę. Zastanawiałam się, co jeszcze mogliby zrobić, gdyby okupacja trwała dłużej.
Po przeprowadzeniu oględzin do samego końca, kazałam Jakubowi z pomocą żony i córki posprzątać i przygotować do zamieszkania.
Po tych wszystkich okropnych rzeczach Jakub miał dla mnie jedną przyjemną wiadomość. Po moim wyjeździe, zdjął moją amerykańską flagę ze ściany buduaru i położył ją pod ciężka szafą. To przynajmniej nie zostało znieważone!
Zostawiając Jakuba z jego niemiłą robotą, udałam się do Komendanta Policji, który wyprowadzał porządek w miasteczku, opowiadając mu, czego brakuje. O ile mogłam ocenić, były to futra mojego męża, walizki podróżne, nasze zapasy żywności, wina, całe płótno, większość srebra, dużo biżuterii.
Uciekając zabrałam ze sobą tylko to, co miałam w walizce. Wszystkie te pozostałę rzeczy zniknęły. To co pozostało mogłoby być wyczyszczone.
Spełniwszy swój obowiązek, wyruszyłam zobaczyć miasto. Wszędzie ta sama historia co u mnie w domu. Czy ludzie mogli to zrobić? Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, kiedy zobaczyłam rosyjską cerkiew! Niemożliwe do napisania - góry brudu, ołtarz zbezczeszony, tak samo jak ikony!
Przemknął mi przez myśl werset z Nowego Testamentu: „Nie łudźcie się. Z Boga się nie da naśmiewać, bo co człowiek sieje, to i żąć będzie”. Jakże często od tego dnia miałam na myśli ten werset. Prędzej czy później armia, która zbezcześciła dom Boży i domy ludzi, zapłaci rachunek!
Poszłam do szpitala, gdzie po oddaniu przyniesionych ze sobą instrumentów znalazłam przyjaciela jednego z księży. W Kościele katolickim nie było zniszczenia. Był pełen ludzi, którzy bali się wracać do domu, ksiądz nieprzerwanie prowadził nabożeństwa. Ksiądz ten zaproponował, abym pojechała na wieś odebrać dzieci pozostawione same na polach przez Niemców, którzy zabrali wszystkich sprawnych chłopów, mężczyzn i kobiety.
W lekkim powozie wraz z żoną lekarza wyjechaliśmy z Suwałk drogą, która prowadziła do naszej willi. W pobliżu wioski miał nas powitać samochód Czerwonego Krzyża.
Na zdjęciu poniżej cerkiew w Suwałkach w czasach I wojny światowej
Zaloguj się aby komentować