LAURA DE GOZDAWA TURCZYNOWICZ. "When the Prussians Came to Poland. The Experiences of an American Woman during the German Invasion" - wydana w Nowym Jorku w 1916 roku
Cześć 32 Upadek Warszawy
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne
Ciągle słyszeliśmy pogłoski o triumfach wojsk niemieckich. Pewnego popołudnia dzwony zaczęły straszliwie dzwonić! I wiedzieliśmy, że na biedną Polskę spadło nowe nieszczęście. 
Dzień był gorący i trudno było oddychać, zapach wojny przyprawiał o mdłości, był przytłaczający. Jakże się ucieszyłam, że okna były osłonięte przed ostrymi promieniami słońca. Nie mogli powiedzieć, że zamknęłam rolety na odgłos niemieckiego zwycięstwa, nakładając na mnie grzywnę. Dzieci były w ogrodzie z moją kucharką i Gustawem. Chciałbym, żeby byli w domu; dźwięk dzwonów był tak trudny do zniesienia w samotności. Wyjrzawszy zza firanki, ujrzałam pana W., polskiego szlachcica, który był niepełnosprawny, zbliżającego się do moich drzwi. Szybko schodząc po schodach, aby go wpuścić, spotkaliśmy się bez słowa. 
Wystarczył mi widok jego twarzy. Wiedziałam, zanim przemówił, że Warszawa upadła. 
Warszawa gdzie była jego żona i małe córki. Poszliśmy razem na górę. Rzucił się na krzesło, chowając twarz w dłoniach - żałosna postać. Dzwony biły dalej, jakby już nigdy nie zamierzały zostawić nas w spokoju. Po dłuższej chwili mój gość podniósł głowę. 
"Gdyby tylko dzwony przestały dzwonić! Och, Warszawo, Warszawo." Mówił tak, jakby słowa go dusiły, wybuchając szlochem, który wstrząsał całym jego ciałem i cieszyłam się, wiedząc, jaką ulgę przyniosą mu łzy. 
My, nieszczęśnicy, nie musieliśmy ukrywać przed sobą swoich uczuć. Po chwili weszły dzieci. Gustaw, z delikatnością, której nie przejawiała większość jego przełożonych, wyszedł bez słowa. Wanda z nieomylnym instynktem dzieciństwa podeszła do mojego gościa na kolanach i zapytała go, dlaczego płacze?
„Ponieważ mam dwie małe dziewczynki i nie wiem, gdzie one są” – powiedział jej. 
Dzieci sprawiły, że na chwilę odsunął od siebie myśl o Warszawie i rozmawialiśmy o moich perspektywach ucieczki. Gdy wojska zostaną wycofane z Suwałk, na pewno ludzie będą głodować. Nadchodziły czarne dni.
Następnego dnia poszłam jeszcze raz zobaczyć „Presidial Rat”. Powiedział mi, że moje papiery zostały sprawdzone przez "Główną Komendę" Armii, ale szanse na uzyskanie wymaganej zgody są niewielkie. Myśleli, że widziałam i wiedziałam za dużo, a moje współczucie było zbyt szczerze okazywane. Poza tym muszą być zaświadczenia, że moje dzieci rzeczywiście były wtedy chore na tyfus. 
Zdobycie takiego oświadczenia powinno być łatwe, tylko musiałam błagać tego brutala, obecnego naczelnego chirurga rosyjskiego szpitala, aby mi je dał. Natychmiast napisałam do niego wiadomość, prosząc o odpowiedź, a Gustav je dostarczył. 
Tym razem, będąc mniej zajęty, przyszedł szybko. Powiedziałam mu całkiem szczerze, co jest konieczne i dlaczego; a także, że za czas poświęcony na pomoc zapłacę według stawki drobnych operacji. 
Powiedział, że chce pięćdziesiąt marek z góry! Dałam mu je, a on poszedł, mówiąc mi, że zrobi wszystko, co w jego mocy, aby mi pomóc, nawet porozmawia z Bezirkschef. 
Zanim poszedł, powiedział mi o kilku moich meblach, które by mu się spodobały, naprawdę wybornych rzeczach, które trzymałam blisko siebie. 
Wszystko, by zatrzymać go po mojej stronie! Czy liczyło się teraz trochę mebli! 
Po trzech dniach wrócił w zupełnie innym nastroju! Niektóre z różnych not dyplomatycznych zostały wymienione pomiedzy Niemcami i Ameryką w sprawie okrętów podwodnych i Niemcy byli wściekli! 
Powiedział mi, że napisał świadectwo, ale to nic nie da; Nigdy się stąd nie wydostanę i mogę być wdzięczna za to własnemu krajowi. Ameryka przykładała nóż do gardła Niemcom itd.! Nazywał nas najrozmaitszymi obelgami, włączając w to całą rasę anglosaską. Ze spokojem słuchałam jego wściekłości, bo wolałbym raczej jego obelgi niż pochwałę. 
Było teraz mniej jeńców, mniej do roboty, więc przez dzień lub dwa pozwoliłam sobie na chorobę i położyłam się do łóżka. To tylko pogorszyło sytuację dzieci; poza tym, gdybym naprawdę się poddała, byłby to nasz koniec! 
Muszę teraz dokonać największego ze wszystkich wysiłków. Tak więc po raz kolejny ciężar został wzięty na moje barki. 
Ciągle docierały do nas wieści o jakimś nowym triumfie Niemców; dzwony brzęczały nam w uszach. Myślę, że przy każdym moście lub chacie, którą zdobyli, dzwoniono w dzwony! Noce były ciemne z wczesną ciemnością Północy.
Nie mieliśmy światła. Było zimno i paskudnie, a opału nie było. 
Widzieliśmy codziennie wielkie ładunki drzew z naszych lasów ściętych i przerobionych na kłody, wywożonych do Prus Wschodnich, często z mnóstwem mebli. Nie wiem, skąd to się wzięło. Nic więcej nie było już w domach, chyba że używali go funkcjonariusze. 
Nastąpiło ogromne poszukiwanie metali, a chłopi ukrywali to, co mogli mieć w ziemi, zamiast oddawać je na kule, którymi mogliby zestrzelić ich własnych ludzi. Kiedy usłyszeliśmy, że ma się odbyć taka rewizja, co oznacza, że zostaną zebrane wszystkie klamki, gałki w drzwiach i meblach, mocowania okien, wszystko, co można uznać za metalowe, bałam się, że moje papiery mogą zostać odkryte. 
Istniała możliwość, że jakiś oficer zdecyduje się wziąć dla siebie meble z mojej sypialni! Za pośrednictwem wieśniaczki, oddanej rodzinie, zabrałam moje papiery i zakopałam je głęboko w ziemi, w dwóch żelaznych garnkach, jeden włożony w drugi jako przykrywka, wszystkie zawinięte w prochowiec. Zakopano je pod miejscem, w którym grzebały się świnie. Świń już nie było, ale zagroda dla świń nadal stała. Tam nasze papiery wciąż leżą, czekając na ponowne zajęcie Suwałk. 
Wierzę, że Suwałki znów będą nasze i że odzyskamy nasze dokumenty.
Warszawa została zajęta bez walki 5 sierpnia 1915 roku. 
Poniżej mapa pokazująca zmiany linii frontu w okolicach Suwałk w okresie od maja do września 1915 roku w czasie tak zwanego "Wielkiego Odwrotu Rosjan", rozpoczętego po bitwie pod Gorlicami.
6bf0b6fa-7a5e-45b7-9423-7bd53da896cd

Zaloguj się aby komentować