LAURA DE GOZDAWA TURCZYNOWICZ. "When the Prussians Came to Poland. The Experiences of an American Woman during the German Invasion" - wydana w Nowym Jorku w 1916 roku
Cześć 29 Aresztowanie Z-skiego
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne
15 lipca 1915 roku powiedziano nam, że jeńcy mają dostać dziesięć fenigów dziennie i kawałek chleba! Po raz pierwszy od tych wszystkich męczących miesięcy wzięto pod uwagę fakt, że wziętymi do niewoli żołnierzami byli mężczyźni, a ciężar ich wyżywienia i zmuszenia do patrzenia na nich zdjęto z mieszczan. Większość jeńców wywieziono do Prus. Mieliśmy nadzieję, że tam będzie im lepiej. Bardzo się ucieszyłam, gdy nadeszła wiadomość o racjach żywnościowych dla mężczyzn, ale jak zawsze moja radość była krótkotrwała, bo odebrano mi pozwolenie na ich wyżywienie.
Karmienie jeńca było teraz wykroczeniem, za które groziła grzywna i więzienie. Z dziesięcioma fenigami dziennie i odrobiną suchego chleba mężczyźni nie byliby w lepszej sytuacji, ale wiedziałam, że będzie gorzej; przy najmniejszym wykroczeniu racje żywnościowe byłyby odcinane.
Gustav nadal nam pomagał, ale nie odważyłam się kupić już tak dużo jak na początku, ludzie ze sklepu dają tylko określone rzeczy i nie przekraczają ustalonej kwoty. Po raz kolejny w mieście zaczęło brakować żywności. Miałam więcej szczęścia niż ktokolwiek inny, ale z dnia na dzień zastanawiałam się, czy następnego dnia powinniśmy mieć porządne jedzenie. Ponieważ ludzie w mieście odczuwali szczyptę głodu, poczułam się zobowiązana do podzielenia się tym, co mieliśmy. Panowie pan W. i inżynier przychodzili bardzo często na obiady. Jedliśmy w milczeniu, z wyjątkiem dzieci; czułe drobiazgi, były też cichsze niż przed wojną. Jedną osobą, której zawsze wysyłałam jedzenie, była ciotka naszej znajomej, sędzi. Biedna pani postanowiła pozostać, gdy miasto zostało ewakuowane, myśląc, że Rosjanie wkrótce wrócą. Miała mnóstwo funduszy i powinna czuć się komfortowo. Już pierwszego dnia okupacji pruskiej dom został splądrowany i zajęty przez pospólstwo. Zabrali jej pokojówkę, która była jedyną istotą, która jej pozostała po ewakuacji i ze strachu przed tym, co się z nią dzieje, biedna pani dostała ataku paraliżu. Samotna i bezradna, jak smutny był jej przypadek. Chciałam ją zabrać do domu, gdzie nie byłaby sama, ale oczywiście nie pozwolono mi na to.
Gustav kazał mi przestać pozwalać dwóm mężczyznom aby przychodzili do mnie na posiłki. Inżynier był podejrzanym przez Bezirkschefa. Nasz przyjaciel, człowiek, w którego domu odbyło się zebranie w sprawie zorganizowania szpitala tyfusowego, przebywał w więzieniu. Został wyciągnięty z łóżka w środku nocy i wywieziony.
Gustaw przyniósł mi kiedyś kawałek kiełbasy, którym była owinięta kartka „Rozkaz dzienny” z Komendantury. Naturalnie przejrzałam go z zainteresowaniem.
Długa lista skonfiskowanych rzeczy i ukaranych ludzi. Z ski, skazany na 5 lat ciężkiego więzienia. Byłam tak przejęta tą wiadomością, że trudno było mi zachować spokój. Wysłałam moją kucharkę, aby zdobyła jak najwięcej wiadomości o biedaku. Wróciła z informacją, że wrócił do domu, że sprawa została zakończona!
Po dokładnym przemyśleniu wszytkiego postanowiłam zaryzykować i pójść do naszego kolegi Z ski, aby mu powiedzieć, co przeczytałam.
Kucharka po wysłuchaniu mojego planu wpadła w histerię. Około piątej poszłam załatwiać swoje sprawy, spacerując dusznymi ulicami, nie rozglądając się ani w prawo, ani w lewo. Było gorąco, a powietrze było ciężkie od zapachów wojny; nędza czasu ciągnęła się jak ołowiany ciężar po umysłach i nogach. Kiedy dotarłam do domu Z ski'ego, gdzie pilnował go żołnierz, zastałam go siedzącego przed stołam z pustymi oczami wpatrzonymi w przestrzeń.
W końcu mnie rozpoznał i prawie uśmiech pojawił się na jego ustach. Zapytał mnie, jak się mają dzieci? Biedny człowieku! Gdzieś masz troje dzieci i bardzo ładną żonę.
Jego stara służąca krzątała się i błagała mnie, abym nakłoniła jej pana do wzięcia gorącej kąpieli, którą dla niego przygotowała. Pozbywając się jej, zapytałam go, co mu powiedziano, kiedy został zwolniony?
"Nic."
Zapytałam go, czy wie, że żołnierz jest na warcie?
Również "nie."
Musiałam mu powiedzieć, czego się dowiedziałam, błagając go, jeśli jest jakaś wiadomość dla jego żony, aby mi ją przekazał, a także prosząc go, aby milczał i pomyślał o wszystkim, co chce mi powiedzieć.
Walczył dzielnie, twierdząc, że to nie może być prawda, że nie zrobił nic złego - jakby to było konieczne! - Dawał pieniądze tylko wziętym do niewoli oficerom. Nie mógł uwierzyć, że informacja była prawdziwa.
Błagałam go, aby zdał sobie sprawę ze swojej pozycji, aby wróg nie zaskoczył go.
Zaczął pisać do żony, zatrzymał się i podarł. „Powiedz mojej żonie! Powiedz jej, że ją kochałam i już nigdy jej nie zobaczę. Moi synowie muszą zrozumieć los swojego ojca, że są Polakami”.
Mówił jak tonący, łapiąc powietrze.
Myślałam, że umrze na moich oczach,
Nagle powiedział mi, że chce mi coś dać, czego Niemcy nie powinni dostać, pieniądze, wyciągając z kryjówki wielki stos banknotów!
Kiedy to liczył, wszedł żołnierz na warcie, pytając, co robimy?
Powiedziałam mu po prostu, że ten dżentelmen pożycza mi trochę pieniędzy, ponieważ moje fundusze są na wyczerpaniu, pokazując mu, że odszedł od nas, zadowolony i odkryłam, że było 1500 rubli i trzy tysiące marek, wkładając pieniądze do mojej torby.
Z trudem rozmawialiśmy razem. Zauważyłam, jak jego oczy wędrowały od jednego przedmiotu do drugiego, wpatrując się, ale nic nie widząc. Po jakimś czasie powiedział mi, żebym się o niego zbytnio nie martwiła, jego serce jest słabe, koniec nadejdzie prędzej niż skończy się wojna, albo Rosjanie odbiją Suwałki.
Patrzyłam na niego, zastanawiając się, czy ta jego żona gdzieś rozpozna swojego męża w białym i załamanym staruszku przede mną.
Przypomniałam sobie, jak zobaczyłam ich po raz pierwszy, na balu w Suwałkach niecałe dwa lata temu, ona ładna, wesoła, przepięknie ubrana. On szarmancki, o włosach czarnych jak noc, z „wielkimi manierami” polskiego szlachcica. Podziwiałam jego wspaniały taniec mazura.
Wkrótce powiedziałam mu, że w końcu uda nam się wydostać. Moja wiara nie zachwiała się, inaczej nie dałoby się przeżyć tych dni. Któregoś dnia dostarczę jego żonie zarówno wiadomości, jak i pieniądze, z których w międzyczasie cieszyłam się. Złapaliśmy się za ręce, patrząc na siebie w milczeniu.
Następnego ranka zabrano go do Prus Wschodnich a mi kazano mi trzymać się w domu.
Cześć 29 Aresztowanie Z-skiego
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne
15 lipca 1915 roku powiedziano nam, że jeńcy mają dostać dziesięć fenigów dziennie i kawałek chleba! Po raz pierwszy od tych wszystkich męczących miesięcy wzięto pod uwagę fakt, że wziętymi do niewoli żołnierzami byli mężczyźni, a ciężar ich wyżywienia i zmuszenia do patrzenia na nich zdjęto z mieszczan. Większość jeńców wywieziono do Prus. Mieliśmy nadzieję, że tam będzie im lepiej. Bardzo się ucieszyłam, gdy nadeszła wiadomość o racjach żywnościowych dla mężczyzn, ale jak zawsze moja radość była krótkotrwała, bo odebrano mi pozwolenie na ich wyżywienie.
Karmienie jeńca było teraz wykroczeniem, za które groziła grzywna i więzienie. Z dziesięcioma fenigami dziennie i odrobiną suchego chleba mężczyźni nie byliby w lepszej sytuacji, ale wiedziałam, że będzie gorzej; przy najmniejszym wykroczeniu racje żywnościowe byłyby odcinane.
Gustav nadal nam pomagał, ale nie odważyłam się kupić już tak dużo jak na początku, ludzie ze sklepu dają tylko określone rzeczy i nie przekraczają ustalonej kwoty. Po raz kolejny w mieście zaczęło brakować żywności. Miałam więcej szczęścia niż ktokolwiek inny, ale z dnia na dzień zastanawiałam się, czy następnego dnia powinniśmy mieć porządne jedzenie. Ponieważ ludzie w mieście odczuwali szczyptę głodu, poczułam się zobowiązana do podzielenia się tym, co mieliśmy. Panowie pan W. i inżynier przychodzili bardzo często na obiady. Jedliśmy w milczeniu, z wyjątkiem dzieci; czułe drobiazgi, były też cichsze niż przed wojną. Jedną osobą, której zawsze wysyłałam jedzenie, była ciotka naszej znajomej, sędzi. Biedna pani postanowiła pozostać, gdy miasto zostało ewakuowane, myśląc, że Rosjanie wkrótce wrócą. Miała mnóstwo funduszy i powinna czuć się komfortowo. Już pierwszego dnia okupacji pruskiej dom został splądrowany i zajęty przez pospólstwo. Zabrali jej pokojówkę, która była jedyną istotą, która jej pozostała po ewakuacji i ze strachu przed tym, co się z nią dzieje, biedna pani dostała ataku paraliżu. Samotna i bezradna, jak smutny był jej przypadek. Chciałam ją zabrać do domu, gdzie nie byłaby sama, ale oczywiście nie pozwolono mi na to.
Gustav kazał mi przestać pozwalać dwóm mężczyznom aby przychodzili do mnie na posiłki. Inżynier był podejrzanym przez Bezirkschefa. Nasz przyjaciel, człowiek, w którego domu odbyło się zebranie w sprawie zorganizowania szpitala tyfusowego, przebywał w więzieniu. Został wyciągnięty z łóżka w środku nocy i wywieziony.
Gustaw przyniósł mi kiedyś kawałek kiełbasy, którym była owinięta kartka „Rozkaz dzienny” z Komendantury. Naturalnie przejrzałam go z zainteresowaniem.
Długa lista skonfiskowanych rzeczy i ukaranych ludzi. Z ski, skazany na 5 lat ciężkiego więzienia. Byłam tak przejęta tą wiadomością, że trudno było mi zachować spokój. Wysłałam moją kucharkę, aby zdobyła jak najwięcej wiadomości o biedaku. Wróciła z informacją, że wrócił do domu, że sprawa została zakończona!
Po dokładnym przemyśleniu wszytkiego postanowiłam zaryzykować i pójść do naszego kolegi Z ski, aby mu powiedzieć, co przeczytałam.
Kucharka po wysłuchaniu mojego planu wpadła w histerię. Około piątej poszłam załatwiać swoje sprawy, spacerując dusznymi ulicami, nie rozglądając się ani w prawo, ani w lewo. Było gorąco, a powietrze było ciężkie od zapachów wojny; nędza czasu ciągnęła się jak ołowiany ciężar po umysłach i nogach. Kiedy dotarłam do domu Z ski'ego, gdzie pilnował go żołnierz, zastałam go siedzącego przed stołam z pustymi oczami wpatrzonymi w przestrzeń.
W końcu mnie rozpoznał i prawie uśmiech pojawił się na jego ustach. Zapytał mnie, jak się mają dzieci? Biedny człowieku! Gdzieś masz troje dzieci i bardzo ładną żonę.
Jego stara służąca krzątała się i błagała mnie, abym nakłoniła jej pana do wzięcia gorącej kąpieli, którą dla niego przygotowała. Pozbywając się jej, zapytałam go, co mu powiedziano, kiedy został zwolniony?
"Nic."
Zapytałam go, czy wie, że żołnierz jest na warcie?
Również "nie."
Musiałam mu powiedzieć, czego się dowiedziałam, błagając go, jeśli jest jakaś wiadomość dla jego żony, aby mi ją przekazał, a także prosząc go, aby milczał i pomyślał o wszystkim, co chce mi powiedzieć.
Walczył dzielnie, twierdząc, że to nie może być prawda, że nie zrobił nic złego - jakby to było konieczne! - Dawał pieniądze tylko wziętym do niewoli oficerom. Nie mógł uwierzyć, że informacja była prawdziwa.
Błagałam go, aby zdał sobie sprawę ze swojej pozycji, aby wróg nie zaskoczył go.
Zaczął pisać do żony, zatrzymał się i podarł. „Powiedz mojej żonie! Powiedz jej, że ją kochałam i już nigdy jej nie zobaczę. Moi synowie muszą zrozumieć los swojego ojca, że są Polakami”.
Mówił jak tonący, łapiąc powietrze.
Myślałam, że umrze na moich oczach,
Nagle powiedział mi, że chce mi coś dać, czego Niemcy nie powinni dostać, pieniądze, wyciągając z kryjówki wielki stos banknotów!
Kiedy to liczył, wszedł żołnierz na warcie, pytając, co robimy?
Powiedziałam mu po prostu, że ten dżentelmen pożycza mi trochę pieniędzy, ponieważ moje fundusze są na wyczerpaniu, pokazując mu, że odszedł od nas, zadowolony i odkryłam, że było 1500 rubli i trzy tysiące marek, wkładając pieniądze do mojej torby.
Z trudem rozmawialiśmy razem. Zauważyłam, jak jego oczy wędrowały od jednego przedmiotu do drugiego, wpatrując się, ale nic nie widząc. Po jakimś czasie powiedział mi, żebym się o niego zbytnio nie martwiła, jego serce jest słabe, koniec nadejdzie prędzej niż skończy się wojna, albo Rosjanie odbiją Suwałki.
Patrzyłam na niego, zastanawiając się, czy ta jego żona gdzieś rozpozna swojego męża w białym i załamanym staruszku przede mną.
Przypomniałam sobie, jak zobaczyłam ich po raz pierwszy, na balu w Suwałkach niecałe dwa lata temu, ona ładna, wesoła, przepięknie ubrana. On szarmancki, o włosach czarnych jak noc, z „wielkimi manierami” polskiego szlachcica. Podziwiałam jego wspaniały taniec mazura.
Wkrótce powiedziałam mu, że w końcu uda nam się wydostać. Moja wiara nie zachwiała się, inaczej nie dałoby się przeżyć tych dni. Któregoś dnia dostarczę jego żonie zarówno wiadomości, jak i pieniądze, z których w międzyczasie cieszyłam się. Złapaliśmy się za ręce, patrząc na siebie w milczeniu.
Następnego ranka zabrano go do Prus Wschodnich a mi kazano mi trzymać się w domu.
Zaloguj się aby komentować