Ochłonąłem po tamtym weekendzie, wysłałem smsa do dzielnicowego po całym zajściu ale nie udało mi się go złapac i jakoś rozeszło się po kościach.
No i przechodzimy do ostatniego poniedziałku. Dzwoni telefon ze spółdzielni.
-Dzień dobry, słyszeliśmy że przeprowadzał Pan ostatnio jakiś większy remont, o którym pan nas nie informował.
Myślę sobie, jaki remont do cholery, kuchnie robiłem 2 lata temu, ale to zmiana mebli + płytki położyłem no i odmalowałem, ale nawet nic nie kulem.
-Dzień dobry, jakiś remont ostatnio? Nic takiego nie było... (chwila namyślenia) ahh, już wiem, pewnie sąsiedzi się do Państwa zgłosili. Czy chodzi o zburzenie ściany działowej?
(poprzedni właściciele wyburzali jedna ściane działową 10 LAT TEMU!)
-Tak tak, możemy przyjśc i zobaczyc?
-Pewnie
Zaprosiłem ich do mieszkania od razu po telefonie, więc zjawili się za jakieś 15 minut. W tym czasie przygotowałem dokumentację którą posiadałem - zgodę ze spółdzielni, pozwolenie na budowę, dziennik budowy i takie tam. Przyszli popatrzyli, wszystko się zgadza, remont zrobiony zgodnie z projektem, nie mieli w swoich dokumentach planu po remoncie więc nanieśli na nie zmiany i gituwa.
Razem z żoną wytłumaczyliśmy o co chodzi, jak się zachowują też względem nas i co się dzieje za dnia. Pani inspektor ze spółdzielni z powagą przyjęła te informacje. Powiedziała, że takie zachowanie nie powinno mie miec miejsca (walenie w kaloryfer i grozby) i mamy sobie normalnie życ a w przypadku jakiegokolwiek pukniecia - dzwonic na straż miejską albo dzielnicowego - i to każdorazowo. Powiedziała, że zrobi sobie na ten temat notatkę i zajdzie jeszcze do sąsiadów na dole porozmawiac. Podziękowaliśmy i sobie wyszli.
Po około godzinie dostałem kolejny telefon ze spółdzielni (od tej Pani, która u nas była) z informacją, że spotkała akurat dzielnicowego i przekazała informację o nas i sąsiadach, dzielnicowy sporządził swoją notatkę i też potwierdził, żeby dzwonic do niego albo na straż miejską.
Jeszcze tylko wspomnę na koniec, że kilka razy zaczepili mnie sąsiedzi z innych mieszkań i dali pokaz solidarności z nami, że mamy się nie dawac zastraszyc i jak zadzwonimy po policję i przyjdą na wywiad, to nas wesprą i powiedzą jak też przebiegały ostatnie pogróżki (bo tak darli mordę że wszyscy w klatce słyszeli). Nawet usłyszałem słowa typu "ta baba jest jakaś nienormalna" i inne historyjki, które potwierdzają że coś jest z nimi nie tak.
A ich syn kontynuuje "tradycje" rodzinne.
Rozmawiałem też z prawnikiem i mówił, że tego typu sytuacje podchodzą pod stalking, ale potrzeba więcej dowodów, żeby to ruszyc. I że taki proces trochę potrwa.
Sytuacja wciąż rozwojowa, bo spodziewamy się z małżonką wizyt z innych instytucji, ale wygląda na to, że bata na siebie sami ukręcili.
#zalesie #sasiedzi
@mkbiega Są w stanie stanowić w ogóle jakieś zagrożenie dla ciebie? Np. synek patusek?
@Opornik raczej nie do końca wiem na co ich stać. Patusiarzem on nie jest, podejrzewam że na coś choruje psychicznie - kiedyś widziałem jak tłukł się butelka po głowie która mu wypadła ze śmieci. No i ta agresja, która wyzwala tłuczeniem w kaloryfer czy podczas ostatniej konfrontacji.
@mkbiega Wiesz, wszystko się rozbija o to czy to faktycznie zdolne do przemocy psychole, czy tylko "niegroźni" pierdolnięci ludzie z deficytami - czasami się trafi jakaś niedoruchana stara baba albo dziad która uprzykrza życie całej okolicy, bo jest nieszczęśliwa, znam takie przypadki.
W każdym razie trzeba tych ludzi zgłaszać, żeby było w papierach - bez dowodów służby będą leciały w konia że nic nie wiedzą, i nic nie mogą. Dobrze też ich nagrywać. Jeśli dobijają ci się do drzwi - można kupić judasza z kamerą, taką której nie widać.
@Opornik oni nas unikają w wolnej przestrzeni - a to jak zauważy mnie, to biegnie do klatki żeby pierwsza być. Albo z auta nie wyjdą dopóki nie odjadę z parkingu. Stawiam na drugie i liczę że nie będzie to pierwsze.
I że nagrywać to wiem - mam już szybką akcję w telefonie, która mi to ogarnia.
@mkbiega Współczuję bo jeśli są psycholami to pozostaje tylko dokumentowanie wszystkiego i oficjalna droga. Znajomi mieli kiedyś w bloku starą złośliwa prukwę, uspokoiła się jak ktoś jej w nocy drzwi wkrętami zablokował i nie mogła wyjść.
Karwa, kopia mojej sytuacji sprzed dwóch lat…pierdolniety synalek-banan i zapracowana matka, która go kryje i broni…wrzaski , krzyki, wyzwiska, policja, fałszywe zeznania itd.
@mkbiega bardzo współczuję i trzymam kciuki żeby więcej problemów nie sprawiali.
Aczkolwiek wizytacja ze spółdzielni w kwestii usunięcia ścianki działowej to jakieś solidne iks de xD
@emdet było pozwolenie na budowę, kierownik budowy, no grubo jeżeli chodzi o papierki, więc w tej kwestii nie dziwię się w pewnym sensie. Ale wyszło na dobre
@mkbiega no właśnie o to mi chodzi - takie rzeczy nie są potrzebne w przypadku ścian działowych
Zaloguj się aby komentować