@Dudlontko przyjąć za punkt wyjścia, że właśnie wtedy, kiedy bierzesz ciężar, z którym nie dasz rady wykonać całej serii, ćwiczysz wystarczająco dobrze.
@rain ale powinienem tak założyć od pierwszej serii?
Jak padnę na ryj po pierwszym ćwiczeniu, to wtedy reszta ćwiczeń idzie wyjątkowo chujowo, bo oprócz tego że mogłem opaść z sił, to jeszcze jeżeli zmęczony mięsień wykorzystuje potem przy innym ćwiczeniu, to również szybko się poddaje.
Coś w stylu: jak napierdolę ile fabryka dała ciężaru przy leg press, to potem przy przysiadach z obciążeniem odpadam praktycznie na starcie, i nie dam rady poćwiczyć reszty mięśni jeżeli nie dam rady zrobić nawet jednego powtórzenia.
Ja osobiście (ale jestem amatorem żeby nie było) staram się zacząć trening od tego, co było w środku serii ostatnio, i jak czuję że idzie lekko to dokładam kilogram z każdej strony na kolejne powtórzenia. Jeżeli czuję że nie dam rady, ale mimo to od dawna nie zrobiłem progresu, to robię tyle ile dam radę, i staram się zwolnić bo z danym mięśniem już wiem że nie mam co przesadzać z dokładaniem ciężaru za szybko.
@Dudlontko
@redve w zasadzie to jest trudne zagadnienie i chyba jeszcze nie ma zgody co do tego, jakie jest prawidłowe postępowanie. Mówi się, że mięśnie rosną, gdy dostają bodziec do wzrostu. Takim bodźcem jest ćwiczenie do upadku (najczęściej się je w tym kontekście wymienia) mięśniowego. Ale co do tego jak z tego narzędzia korzystać to już nie ma zgody. Upraszczając - niektórzy uważają, że powinno się na każdym treningu ćwiczyć do upadku, inni, że tylko na części treningów. Jest jeszcze kwestia tego, o czym piszesz - czy we wszystkich ćwiczeniach. Tu chyba odpowiedź tkwi w naszym nastawieniu do treningu - jeśli nie boisz się dojść do upadku mięśniowego, albo prawie do upadku, to myślę że jest to o wiele lepsze nastawienie psychiczne niż myślenie, że "jak teraz zrobię serię na maksa, to potem nie będę miał siły zrobić innych ćwiczeń". Bo ono prowadzi do oszczędzania się. Może nawet zbytniego. Przeciwne nastawienie, czyli "zrobię na maksa wszystko" też nie zawsze musi doprowadzić do tego, że będziemy naprawdę jechać do oporu - nie wszyscy potrafią ocenić, czy już doszli do "prawie" upadku mięśniowego. Bo w zasadzie nawet nie chodzi o doprowadzenie do tego, żeby nie dało się np. poruszyć ręką w danym ćwiczeniu, a o zatrzymaniu się na takim poziomie, że jest jakieś 2 powtórzenia przed upadkiem. Zazwyczaj ludzie uznają, że "wystarczy", kiedy jeszcze nie zrobili wystarczająco ciężkiej serii.
Co ja o tym sądzę, biorąc pod uwagę to, że nie jestem w żadnej mierze specjalistką? Że trzeba robić trening z nastawieniem, że dasz z siebie wszystko. Jeśli jakaś seria Cię mocno zmęczyła - robisz dłuższą przerwę niż zwykle. Mi np. wychodzi przy bardziej obciążających ćwiczeniach nawet do 2:30 min, ale ważne, żeby wziąć pod uwagę, że kobiety szybciej regenerują się między seriami.
To oczywiście nie gwarantuje, że np. jeśli w pierwszej serii zrobisz podciągania z dodatkowymi obciążnikami i czujesz się po tym zjechany, a za 2-3 ćwiczenia będziesz robił jakieś mniejsze ćwiczenie na plecy, nie doświadczysz tego, że Twoje plecy zbyt zmęczone tymi pull upami nie dadzą rady zrobić wszystkich powtórzeń w serii. Ale myślę, że to nie będzie nic złego, a raczej oznaka, że już je dobrze przeorałeś, a zatem - dostały już bodziec do hipertrofii. Myślę, że o wiele ważniejsze od celowania w jakąś z góry założoną liczbę powtórzeń w danej serii jest staranie się o doprowadzenie na skraj upadku mięśniowego.
Czy trzeba tak ciężko trenować za każdym razem - to tylko zależy od tego jak szybko i dobrze potrafisz się zregenerować. Jeśli nie masz bardzo dobrej regeneracji, to lepiej nie doprowadzać do przetrenowania i np. tylko raz - dwa razy w tygodniu (zależy ile razy masz trening) robić go naprawdę na maksa. W pozostałe zaś dni owszem - ćwiczyć ciężko, bo w końcu po to chodzi się na siłownię, ale tak, żeby można było zrobić wszystko, co się założyło na tyle powtórzeń ile było planowane.
Zaloguj się aby komentować