@Okrupnik w sumie to takie coś przerabialiśmy Jak FSO chyliło się ku nieuchronnemu, przeciągniętemu o kilkadziesiąt lat, upadkowi, to zaczęły się rozmowy z Volkswagenem, żeby przejęli fiatowskie fabryki, taki ostatni desperacki podryg trupa, żeby to uratować. Haczykiem było to, że nasi tytani intelektu... chcieli mieć ciastko i zjeść ciastko czytaj utrzymać się na powierzchni, nie robić żadnej transformacji i bez zmiany dalej klepać przestarzałe gówna śniąc na jawie o tym, jak to byli państwową firmą w socjalistycznym raju i nie musieli w ogóle się przejmować czymś takim jak konkurencyjność czy rentowność, bo partia to utrzymywała choćby dlatego, żeby wizerunek ratować. Tak więc nie dość, że pod dyktando (a jakże) wyjących związków zawodowych żądali, żeby VW nie zwolnił żadnego pracownika, to jeszcze żeby po przejęciu przez 2 lata dalej klepać kurwoloneza. W momencie, kiedy załoga była ekstremalnie przeszacowana już na start, a VW i tak nie potrzebował nawet połowy tej menażerii, bo u nich już wtedy była automatyzacja na pełnej, a nie jak u nas jebana manufaktura, zubożanie z wersji na wersji (nawiasem jestem przekonany, że jakby z 10 lat się utrzymali sami na powierzchni, to to auto zostałoby odchudzone już dosłownie ze wszystkiego, nawet z foteli, zegarów i przycisków na konsoli) i klepanie karoserii na worku piasku, żeby zmieściło się obsrane ohv i drzwi domykały. Sytuacja z wymogiem klepania spierdoloneza jeszcze 2 lata była już w ogóle gwoździem do trumny, gdzie herr Hans się tylko roześmiał i wyszedł trzymając za brzuch, bo ten jebany szrot nie był jakkolwiek technicznie konkurencyjny już od minimum kilkunastu jeśli nie kilkudziesięciu lat. Jak to się skończyło? No właśnie tak jak napisałeś... nasi "dobili targu". Z Daewoo, które jako jedyne nie uciekło. Jak skończyło Daewoo wszyscy wiemy.