gawafe1241

@tomilidzons u mnie kiedyś też tak było, włącznie z grzebaniem w torbie. Wystarczy że RAZ matka znalazła żel nawilżający do psiochy jak wracałem od dziewczyny i się skończyło ( ͡° ͜ʖ ͡°)

moderacja_sie_nie_myje

@gawafe1241 Pewnie Mama odetchnęła z ulgą że sobie ułatwiasz robotę

FoxtrotLima

@gawafe1241 co się skończyło? Związek z dziewczyną? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

gawafe1241

@FoxtrotLima też ( ͡° ͜ʖ ͡°)

entropy_

@tomilidzons Moi rodzice nigdy korespondencji do mnie nie otworzyli.

Nigdy.

Felidiusz

@entropy_ Dobra, dobra. Ty po prostu nie miałeś rodziców.

Opornik

@entropy_ @Felidiusz patusy zawsze myślą że inne rodziny są takie same jak ich.

Anteczek

@tomilidzons to ludzie tak mają? Otwieranie czyjejś korespondencji to przestępstwo.

NiebieskiSzpadelNihilizmu

@Anteczek no jak masz starych jebniętych na punkcie inwigilacji swojego dzieciaka i nie pozwalają ci nawet na odrobinę prywatności, to tak, tak mają. I znacznie gorzej.

gawafe1241

@Anteczek cóż, widać naoglądałeś się za dużo filmów per. spełnić ostatnie życzenie zmarłego, wiele pogrzebów było i ani razu tego nie widziałem ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯

Felidiusz

@tomilidzons Moja matka jest bardzo ciekawska i bardzo pazerna. Kiedy jeszcze mieszkałem z rodzicami i zaczęła mi korespondencje otwierać, wprowadziłem jasną zasadę: za każdy otwarty do mnie list dam jej 100zł miesięcznie mniej na dom. Tylko raz jeszcze spróbowała, ale jak dostała mniej pieniędzy na koniec miesiąca, to się skończyła jej inwigilacja.

otoczenie_sieciowe

@Felidiusz no to jak miałeś jakaś władzę nad tym to spoko, ale mem dotyczy raczej głównie osób zależnych od rodziców, może nawet niepełnoletnich, których nie można postraszyć brakiem hajsu i na których jednocześnie zrobi to wrażenie

3t3r

@Felidiusz piekne zagranie

korfos

Moja matka też tak miała no i ciągle mi grzebała po pokoju. Wszystkie moje dokumenty i szpargały to ona już chyba widziała z każdej strony...

NiebieskiSzpadelNihilizmu

@korfos matka mojego kumpla z dzieciństwa była lepsza. Ona musiała mieć otwarte drzwi. "Bo ja muszę widzieć co ty robisz". Wiadomo jak to za dzieciaka łaziło się jeden do drugiego i przez długi czas nie mogłem zrozumieć czemu za każdym razem on chciał przychodzić do mnie, a nigdy nie zapraszał mnie do siebie. I to nie, że "nie lubi mnie" czy miałem problem, bo się wpraszał czy coś, tylko raczej na zasadzie "stary, my mieszkamy jednak całkiem spory kawałek miasta od siebie, czemu ty sam dobrowolnie chcesz za każdym razem dymać te kilometry". I za każdym razem był jakiś tak niewinny wkręt, wiesz- w stylu aaa rodzina przyjechała, aaa nikogo nie ma, aaa tata maluje pokoje, aaa nie posprzątałem. Takie drobne gówienka, tylko że jak występują ciągle, to w końcu podskórnie czujesz, że COŚ jest nie tak, no ale jakoś tak głupio prosto w oczy powiedzieć "co ty kręcisz", bo widać, że to nie jest celowe czy złośliwe.


No i tak było do czasu, aż jakoś się tak raz ustawiliśmy, że pojadę do niego. I wtedy zrozumiałem. Szybki background- ja ogólnie po prostu zamykam zawsze drzwi, szczególnie do mojego pokoju co robię- raz, że nie lubię, jak ktoś mi się gapi na ręce, jak coś robię, bo to mnie doprowadza do szału, a dwa- jak słucham czegoś głośniej, to po prostu nie chcę nikomu przeszkadzać. No i przychodzę do niego, standardowe dzień dobry, dzień dobry, siema młody, idziemy do pokoju kumpla, wchodzimy do jego pokoju no i z rozpędu zamykam drzwi. No przyzwyczajenie wzięło górę. Odruch bezwarunkowy. On już mówi, żebym zaraz je otwierał i w pierwszej chwili nie skojarzyłem o co mu chodzi. Przecież nic nie zrobiłem. No, to wszystko trwało jakieś.. ja wiem... 10 sekund? 15? Zanim się zorientowałem, to jego matka wpadła do pokoju, morda cała czerwona, mało brakło i pewnie z tymi drzwiami by wleciała jak jakiś SWAT, popatrzyła się na nas cedząc przez zęby "tyle.razy.ci.mówiłam.drzwi.muszą.być.otwarte.", zostawiła otwarte na oścież drzwi, obróciła się na pięcie i wylazła. Tak ot. "O kurwa"- tylko tyle sobie byłem w stanie zmaterializować w głowie. Do samego końca autentycznie bałem się iść do kibla i sprawdzić, czy tam nie odwali takiego samego numeru skoro ma tak chore zajebanie na zwyczajne monitorowanie swojego dzieciaka non stop, ale od tego momentu zrozumiałem czemu on tak bardzo wolał iść do mnie, niż sprowadzać kogoś do siebie. I nawet nie próbowałem tego podważać.

wrukwiony

@tomilidzons normalka, mi skanuja i wysylaja (4000km to za daleko na dojazd na weekend), z reszta co waznego/poufnego moze przyjsc poczta ;]

BajerOp

@wrukwiony nic, zupełnie, wezwanie do sądu, ze skarbówki, do wojska. To same pierdoły. Ważne rzeczy przychodzą smsem.

Legendary_Weaponsmith

@tomilidzons kojarzy mi się to z bardzo smutną historią:


Kiedy byłem na pierwszym semestrze studiów, automatyka i robotyka we Wrocławiu, w 2009, jakoś zaliczyłem wszystko poza Analizą Mat. i podatawami prog (które bym zaliczył, gdybym nie bał się iść na zaliczenie ze spoko, ale nie dającym dobrego wyniku programem).


Oblałem też egzamin poprawkowy.


Dostałem wtedy wiadomość w elektronicznym systemie uczelnianym oraz listownie, że mogę warunkowo iść na drugi semestr, tylko muszę przyjść na spotkanie, żeby omówić warunki.


To był 2009, systemu elektronicznego nikt nie sprawdzał. A listu w domu nikt nie otworzył bo prywatność. Ja siedziałem w akademiku załamany, że zjebałem, w ciężkiej depce i wstydząc się zadzwonić do domu.


Nigdy tych studiów nie skończyłem, od 13 lat pracuję w rzeźni w Norwegii. Czasem sobie myślę co by było gdybym poszedł do technikum i studiował w rodzinnym mieście, Radomiu.

korfos

@Legendary_Weaponsmith całkiem możliwe że pracowałbyś wtedy w jakiejś fabryce brudu jako majster za max średnią krajową, a tak pewnie w tej Norwegii założę się że masz dobrą wypłatę. I co z tego że pracujesz jako rzeźnik? Po technikum to byś był raczej szeregowym pracownikiem w januszexie. Doceń to co masz teraz.

GrindFaterAnona

@Legendary_Weaponsmith nie dali ci znać, że przyszedł list z uczelni? mi w takich sytuacjach dzwonił tata i czasami mu mówiłem, zeby otworzył i wysłał mi zdjęcie a czasami, ze przyjade odebrać

Zaloguj się aby komentować