Gro kobiet w korpo z którymi się spotkałem średnio pasowała na stanowiska, które piastują. Ale jak to jest? Laska po 30 z bogatym mężem. Standardzik. Taka 30-35 letnia Anka**. Podyplomówka z Agile, kilka szkoleń, kurs językowy**. Otacza mnie naprawdę sporo przykładów ZAKŁAMANIA. Kobiety w korporacjach dyskutują o feminizmie, równych prawach i zniesieniu podziału płci.
Serio, kurwa? Przecież z powyższego grona nie potrafię odseparować żadnej, która w swoim związku zapewnia stabilność. W mojej pracy są takie 3 laski i każda ma chłopa dyrektora lub programistę (w zależności czy laska 20+ czy 30+). Nawet w rodzinie mam takie przykłady. Człowiek jest w stanie się zakrztusić jedzeniem, jak słyszy pierdoły o równouprawnieniu kobiety, która swoją pensję bez problemu może wydać wyłącznie na przyjemności, bo chłopowi na drzewie siano rośnie.
A nasze zdrowie i nasz interes się dla nich liczy? NIE. To mężczyźni mężczyznom wyrządzili taki los. Nikt nie jest w tym kraju bardziej uprzywilejowany niż kobiety. U nas panuje standard wschodnio-zachodni. Co to znaczy? To, że kobiety (prawie) prowadzą zachodni tryb życia zawodowo-społeczny, ale wschodni domowy. Czyli lekka praca i dobre zarobki, inwestycja w siebie i przyjemności, ale sponsorem tego jest chłop i ona to przecież pełni rolę strażniczki domowego ogniska XD Seksu nie odmówi, dziećmi się zajmie, pracę ma w HR/Social Mediach/fikcyjnym kierowniczym stanowisku, ale poza domem obrasta w piórka.
Generalizować nie będę. Moja kobieta to wzór równouprawnienia. Jest pracowita, wykształcona, przeambitna, dokładna i staranna. Jest też naprawdę ładna, ale ma jedną wadę. Wiecie jaką? Nie jest przebojowa. W poprzedniej pracy miała awanse i proponowali jej naprawdę wysokie stanowisko, ale do wszystkiego musi dochodzić ciężką pracą i zajmuje jej to więcej czasu niż powyższym laskom.
Czyli co? Czyli gdyby istniało PRAWDZIWE RÓWNOUPRAWNIENIE, to osoby takie jak moja kobieta poradziłyby sobie bez mrugnięcia okiem. Nawet bez faceta. Powyższe laski nie. Różnica jest taka, że moja dziewczyna nie trąbi na okrągło o równouprawnieniu, a one tak.
Zanim ktoś uderzy w kontrze do mnie - Jestem młody, mam 26 lat, moja dziewczyna nieco młodsza. Wierzę, że dopniemy w życiu swego. Sam się dokształcam i robię wszystko, by było lepiej. I wiem, że dojdziemy do tego razem i nikt nie będzie beneficjentem suckesu drugiej osoby. I nawet jak ja będę zarabiał więcej, to wiem, że mojej dziewczynie pokory nie zabraknie i sama zajdzie daleko. I to jest równość płci, a nie jakieś pierdoły.
Serio, kurwa? Przecież z powyższego grona nie potrafię odseparować żadnej, która w swoim związku zapewnia stabilność. W mojej pracy są takie 3 laski i każda ma chłopa dyrektora lub programistę (w zależności czy laska 20+ czy 30+). Nawet w rodzinie mam takie przykłady. Człowiek jest w stanie się zakrztusić jedzeniem, jak słyszy pierdoły o równouprawnieniu kobiety, która swoją pensję bez problemu może wydać wyłącznie na przyjemności, bo chłopowi na drzewie siano rośnie.
A nasze zdrowie i nasz interes się dla nich liczy? NIE. To mężczyźni mężczyznom wyrządzili taki los. Nikt nie jest w tym kraju bardziej uprzywilejowany niż kobiety. U nas panuje standard wschodnio-zachodni. Co to znaczy? To, że kobiety (prawie) prowadzą zachodni tryb życia zawodowo-społeczny, ale wschodni domowy. Czyli lekka praca i dobre zarobki, inwestycja w siebie i przyjemności, ale sponsorem tego jest chłop i ona to przecież pełni rolę strażniczki domowego ogniska XD Seksu nie odmówi, dziećmi się zajmie, pracę ma w HR/Social Mediach/fikcyjnym kierowniczym stanowisku, ale poza domem obrasta w piórka.
Generalizować nie będę. Moja kobieta to wzór równouprawnienia. Jest pracowita, wykształcona, przeambitna, dokładna i staranna. Jest też naprawdę ładna, ale ma jedną wadę. Wiecie jaką? Nie jest przebojowa. W poprzedniej pracy miała awanse i proponowali jej naprawdę wysokie stanowisko, ale do wszystkiego musi dochodzić ciężką pracą i zajmuje jej to więcej czasu niż powyższym laskom.
Czyli co? Czyli gdyby istniało PRAWDZIWE RÓWNOUPRAWNIENIE, to osoby takie jak moja kobieta poradziłyby sobie bez mrugnięcia okiem. Nawet bez faceta. Powyższe laski nie. Różnica jest taka, że moja dziewczyna nie trąbi na okrągło o równouprawnieniu, a one tak.
Zanim ktoś uderzy w kontrze do mnie - Jestem młody, mam 26 lat, moja dziewczyna nieco młodsza. Wierzę, że dopniemy w życiu swego. Sam się dokształcam i robię wszystko, by było lepiej. I wiem, że dojdziemy do tego razem i nikt nie będzie beneficjentem suckesu drugiej osoby. I nawet jak ja będę zarabiał więcej, to wiem, że mojej dziewczynie pokory nie zabraknie i sama zajdzie daleko. I to jest równość płci, a nie jakieś pierdoły.
Nie obwiniaj głupich lasek tylko szefostwo, które je zatrudnia.
Zaloguj się aby komentować