@paulusll o paaaaanie, to ty na mnie spojrzałeś. A potem się poddałeś. U mnie jak budowali kanalizację, to oczywiście wężykiem przez drogę od lewa do prawa, ale to nieistotne. Istotne jest to, że tak się ułożyło, że burzówka jest akurat po drugiej stronie drogi jak mój dom, więc jak już rozorali wszystko i wsadzili te swoje rury, to by się przydało połączyć pozrywane przyłącza do burzówki, nie? No, to wpadli na zajebisty pomysł, że myk myk myk, jebną giętkiego karbowanego peszelka fi 100, takiego jak do drenowania, cyk cyk cyk sobie go wygną i gotowe.
I w tym momencie trafili gorzej jak łoniak między zęby, bo trafili na mnie, który nienawidzi takiego łatwego partactwa. Ja się tylko na nich popatrzyłem i nawet nie bawiłem w kurtuazję, tylko zapytałem który debil spłodził ten pomysł w swoim czerepie. Już po pyskach było widać, że się zaczęli gotować jak woda na herbatę, bo honor budowlańca został naruszony i do nich dotarło, że nici z szybkiego odjebania przyłącza na przypale i podpisu, ale tylko odburknęli że majster. Już pół godziny potem mi łaskawie powiedzieli, gdzie ten dzban jest, bo kręcili jak mogli, żeby tylko nie powiedzieć, telefonu nie miał, auta nie miał, ludzi magicznie też nie miał, "nikt nic nie wie" kurwa ich mać. I jak na początku miałem jeszcze do niego jakąś empatię, bo kanalizowali całą okolicę, robiło tam kilka ekip naraz i może gość po prostu nie wiedział, co jego robotnicy odpierdalają po cichu, ale jak już go znalazłem 2 ulice dalej, przyprowadziłem i pokazałem tą fuszerkę, to się tylko utwierdziłem w przekonaniu, że on nie tylko w tym gównie siedzi tak samo jak reszta, ale najpewniej od niego wyszedł prikaz.
Potem prawie godzina pyskówki z tłumaczeniem temu tłukowi, że jeśli nie rozumie dlaczego peszel drenarski nie nadaje się na kanalizację i czemu, pomijając dziury w tym peszlu, na każdym karbie byle paproch i patyk się zatrzyma i zaraz się to wszystko zatka, to niech odpowie czemu nie robi całej kanalizacji na drenarkach. I jak myśli- czy czasem się ta droga za rok nie zacznie zapadać, jak tam pod asfaltem zrobi się kryjówka Saddama na każdym przyłączu. Albo kto mu w ogóle dał uprawnienia do nadzoru nad czymś takim skoro typ z wykształceniem w IT musi go pouczać jakie kurwa rury powinien kłaść. Potem jak już łaskawie się wysapał i zrozumiał, że się nie wykpi z tego, to próbował tam wcisnąć sztywną rurę... fi 50. Bo mu "hehe" resztki zalegały "bądź wdzięczny". Kolejne pół godziny pyskówki i stania nad tymi zjebami, żeby mi na szybko do wykopu nie wcisnęli i nie zakopali jak tylko się odwrócę. Jak już łaskawie załatwili rury 200 takie jak powinny być, i wydawać by się mogło, że to koniec, to próbowali to wjebać bez uszczelek. "Bo ciężko to wchodzi kuuuurwa co pan wydziwiasz przecież wiadomo że woda będzie płynęła se tam o". Bo opady to wiadomo, są max takie jakby z garnuszka wodę wylał, nawałnice wcale nie istnieją. A potem próbowali mi wcisnąć papiery do podpisania... bez żadnej mapki poglądowej jak te przyłącza lecą. Znaczy z mapką ale pustą. I kolejne pół godziny wykłócania się, że mają to wszystko odmierzyć i nanieść na mapę co do pierdolonego centymetra inaczej im to kurwa wszystko zgłoszę do urzędu i się skończą dotacje. Na sam koniec typ mi praktycznie rzucił tymi papierami w twarz. Byłem drugim na ulicy, więc zaraz obleciałem dosłownie wszystkich sąsiadów do końca ostrzegając kto był w domu, żeby sobie przypilnowali tego co oni próbują odpierdalać na szybkości. I zrobiłem to z niekłamaną satysfakcją, bo rzeczony majster do samego końca mnie obserwował z "bezpiecznej odległości", na końcu kolorem przypominając bakłażana. Pierdolone cwaniaczki na kontrakcie z dotacji.