Gary Ridgway – polowanie na Mordercę znad Green River
KronikidziejowKim jest Gary Ridgway, czyli jak wyglądało polowanie na Mordercę znad Green River i czy zakończyło się sukcesem.
Morderca znad Green River, bo tak nazywano Gary’ego Ridgway’a, był prawdziwą bestią. W latach 80. i 90. brutalnie pozbawił życia co najmniej 49 kobiet. Policja twierdzi, że ofiar mogło być jednak znacznie więcej. Przed mężczyzną drżały wszystkie Amerykanki. Nic dziwnego, że do dziś uważa się Ridgway’a za jednego z najkrwawszych seryjnych zabójców w Stanach Zjednoczonych.
Morderca znad Green River – to jego panicznie bały się kobiety w Ameryce
Trudne dzieciństwo Gary’ego Ridgway’a
18 lutego 1949 roku w Salt Lake City urodził się on – Gary Ridgway, przyszły postrach Amerykanek. Ann Rule, uważana za królową gatunku literackiego true crime, postanowiła przyjrzeć się historii mężczyzny. Właśnie dlatego napisała książkę „Morderca znad Green River. Historia polowania na najokrutniejszego zabójcę w historii Stanów Zjednoczonych”. Na podstawie jej opracowania przybliżymy sylwetkę Gary’ego Ridgway’a, wnikając w mroczną przeszłość mordercy.
Gary nie miał łatwego dzieciństwa. Matka często na niego krzyczała i wyżywała się psychicznie. Próbowała wpłynąć na każdą decyzję syna, ograniczając go na każdym kroku. Kontrolowała nie tylko jego czas wolny, ale nawet sposób, w jaki chłopiec dbał o higienę intymną. Nadopiekuńcza matka doprowadziła do tego, że Gary moczył się w łóżku nawet jako nastolatek. Troskliwa mamusia za każdym razem podmywała młodego chłopca. Budziło to w zdezorientowanym Gary’m mieszane uczucia. Z jednej strony był zły na rodzicielkę i myślał o jej zamordowaniu. Z drugiej strony czuł do niej dziwny pociąg seksualny. Thomas Ridgway, ojciec chłopca, był obojętny wobec syna. Gdy żona wychodziła z domu, zapraszał prostytutki.
Chłopiec był dyslektykiem. Nie umiał dobrze pisać, czytać i liczyć. W tamtych czasach nikt nie potrafił zdiagnozować problemów Gary’ego, więc zostawiono go w szkole średniej na dodatkowy rok. Plotka rozeszła się po szkole, a chłopiec szybko stał się kozłem ofiarnym. Gary zaczął robić się niegrzeczny. Uciekał ze szkoły, dokuczał rówieśnikom i wyzywał nauczycieli. Z czasem stał się agresywny. Zaatakował nożem sześciolatka spotkanego przypadkowo pod szkołą, który na szczęście przeżył atak. Zaczął też mieć obsesję na punkcie prostytutek, które odwiedzały jego ojca. Angażował się w związki z koleżankami ze szkoły. Nie zależało mu jednak na czułości. Pragnął zaspokoić się seksualnie.
Nieudane małżeństwa i początek zabijania
Po ukończeniu szkoły średniej Gary poślubił Claudię Kraig – znajomą ze szkoły. Następnie wstąpił do Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. Ridgway został wysłany na służbę wojskową do Wietnamu, gdzie pracował na statku zaopatrzeniowym. Po służbie zwykle spotykał się z prostytutkami, aby zaspokoić rosnące żądze. Claudia przypadkowo dowiedziała się o życiu seksualnym swojego męża. Para się rozstała, jednak Gary rozkochał w sobie kolejną kobietę – Marcię Winslow. Z nią również postanowił się ożenić.
Po zawarciu kolejnego małżeństwa Ridgway z niejasnych przyczyn stał się bardzo religijny. Czytał Biblię na głos i nawracał otoczenie na katolicyzm. Potrafił pukać do drzwi sąsiadów i namawiać ich na wspólne czytanie Pisma Świętego. Mężczyzna nakazywał Marcii, aby przestrzegała zasad Biblii i co niedzielę uczestniczyła we mszy. Gary stał się zagorzałym katolikiem, jednak religia wcale go nie zmieniła. Nie zrezygnował z usług prostytutek. Zapraszał je do domu pod nieobecność żony – tak samo, jak robił to jego ojciec. Nikt nie potrafił zaspokoić go seksualnie. Z czasem Marcia dowiedziała się od sąsiadów, że Gary sypia z prostytutkami. Para się rozwiodła. Niedługo potem Gary zaczął zabijać.
Ofiary Mordercy znad Green River
Gary Ridgway w latach 80. i 90. zamordował kilkadziesiąt kobiet w okolicy Seattle w stanie Waszyngton. Większość zabójstw miała miejsce w latach 1982-1984. W procesie śledczym mężczyzna przyznał się do pozbawienia życia 49 kobiet. Policja twierdzi jednak, że ofiar mogło być więcej. W zeznaniach sądowych Gary Ridgway wyznał bowiem, że w pewnym momencie stracił rachubę. Przestał liczyć, ile osób zabił. Po odnalezieniu kilku pierwszych ciał w rzece Green River prasa nadała nieznanemu wówczas zabójcy przydomek „Morderca znad Green River”.
Gary mordował prostytutki. Zabierał je do swojego samochodu służbowego, jadąc do Pacific Highway South. Niektórym pokazywał zdjęcie syna, aby kobiety nabrały zaufania. Większość prostytutek znajdowała się w trudnej sytuacji materialnej, co Gary potrafił wykorzystać. Proponował im dużo pieniędzy w zamian za świadczenie usług seksualnych. Żadna z kobiet oczywiście nigdy nie zobaczyła wynagrodzenia. Gary od początku wiedział, że zabije każdą prostytutkę. Po zakończeniu aktywności seksualnej mężczyzna je dusił. Następnie porzucał zwłoki przy Green River.
Nikt nie mógł wpaść na trop seryjnego mordercy
Był początek lat 80., kiedy biuro śledcze Hrabstwa King utworzyło grupę zadaniową „Green River”. Miała na celu zbadać serię morderstw w pobliżu rzeki. Pojawiało się coraz więcej ciał porzuconych wzdłuż Green River. Czasami znajdowano je na okolicznych wysypiskach śmieci, nierzadko w skupiskach. Gary bał się, że policja trafi na jego trop. Transportował więc zwłoki poza granice Waszyngtonu i rozrzucał w stanie Oregon, aby nikt nie powiązał z nim serii zabójstw. Ridgway właśnie tak chciał zmylić policję. Mimo to kilkukrotnie go zatrzymano, ale w zupełnie innej sprawie.
W maju 1982 roku Gary napastował przebraną za prostytutkę funkcjonariuszkę. Został zwolniony z aresztu po tym, jak pomyślnie przeszedł test wykrywacza kłamstw. Był też dwukrotnie przesłuchiwany w sprawie prostytutek – raz po pobiciu jednej z nich. Gary powiedział policji, że uderzył kobietę w obronie własnej, więc go wypuszczono. Drugi raz przesłuchiwano mężczyznę, gdy koleżanka zaginionej prostytutki zidentyfikowała samochód służbowy Ridgwaya jako ostatni, do którego wsiadła zaginiona. Mimo to nie powiązano Gary’ego z serią morderstw nad Green River.
Funkcjonariusze długo nie mogli wpaść na trop seryjnego zabójcy. W październiku 1983 roku Ted Bundy, osadzony w więzieniu inny seryjny morderca, postanowił pomóc grupie śledczej. Podpowiedział, że poszukiwany może znać niektóre z ofiar. Zasugerował też, że dom mordercy znajduje się tam, gdzie znaleziono najwięcej ciał. Policja stworzyła trójkąt wokół obszaru poszukiwań. W wyznaczonej strefie znajdował się dom m.in. Gary’ego Ridgway’a. Śledczy dopiero wtedy zaczęli się baczniej jemu przyglądać.
W kręgu podejrzeń jednak wciąż nieuchwytny…
W 1985 roku Gary zaczął spotykać się z Judith Mawson. Para szybko postanowiła się pobrać. W międzyczasie policja ustaliła wiele nowych faktów na temat Ridgway’a. Było już wiadomo, że pracuje w fabryce ciężarówek Kenworth. W dniach zaginięć prostytutek nie było go w pracy. Śledczy rozmawiali z wieloma prostytutkami, dzięki czemu udało się stworzyć rysopis podejrzanego – pasował do Gary’ego. Przepytywane kobiety twierdziły, iż często pojawiał się służbowym autem w miejscach ich pracy. Była to droga, którą Ridgway pokonywał codziennie z domu do pracy. Śledczy dotarli też do drugiej żony Gary’ego, Marcii. Kobieta wyznała, że były mąż za każdym razem ciągnął ją do łóżka, gdy w telewizji pojawiały się informacje o kolejnych zwłokach nad rzeką.
8 kwietnia 1987 roku policja przeszukała dom Ridgway’a. Znaleziono w nim różne dziwne przedmioty. Sądzono, że to rzeczy ofiar znad Green River. Okazało się jednak, że były to rzeczy ze śmietnika. Gary z Judith lubili zbierać przedmioty, które wyrzucali inni ludzie – najlepiej nadające się jeszcze do użytku. Policjanci pobrali wymaz ze śliny Gary’ego, aby przeprowadzić testy DNA. Chcieli porównać je z DNA zamordowanych kobiet. Testy laboratoryjne nie były jednak tak zaawansowane, jak dziś. Mężczyźnie niczego nie można było udowodnić, więc sprawa ucichła.
#truecrime #historia #seryjnimordercy
Morderca znad Green River, bo tak nazywano Gary’ego Ridgway’a, był prawdziwą bestią. W latach 80. i 90. brutalnie pozbawił życia co najmniej 49 kobiet. Policja twierdzi, że ofiar mogło być jednak znacznie więcej. Przed mężczyzną drżały wszystkie Amerykanki. Nic dziwnego, że do dziś uważa się Ridgway’a za jednego z najkrwawszych seryjnych zabójców w Stanach Zjednoczonych.
Morderca znad Green River – to jego panicznie bały się kobiety w Ameryce
Trudne dzieciństwo Gary’ego Ridgway’a
18 lutego 1949 roku w Salt Lake City urodził się on – Gary Ridgway, przyszły postrach Amerykanek. Ann Rule, uważana za królową gatunku literackiego true crime, postanowiła przyjrzeć się historii mężczyzny. Właśnie dlatego napisała książkę „Morderca znad Green River. Historia polowania na najokrutniejszego zabójcę w historii Stanów Zjednoczonych”. Na podstawie jej opracowania przybliżymy sylwetkę Gary’ego Ridgway’a, wnikając w mroczną przeszłość mordercy.
Gary nie miał łatwego dzieciństwa. Matka często na niego krzyczała i wyżywała się psychicznie. Próbowała wpłynąć na każdą decyzję syna, ograniczając go na każdym kroku. Kontrolowała nie tylko jego czas wolny, ale nawet sposób, w jaki chłopiec dbał o higienę intymną. Nadopiekuńcza matka doprowadziła do tego, że Gary moczył się w łóżku nawet jako nastolatek. Troskliwa mamusia za każdym razem podmywała młodego chłopca. Budziło to w zdezorientowanym Gary’m mieszane uczucia. Z jednej strony był zły na rodzicielkę i myślał o jej zamordowaniu. Z drugiej strony czuł do niej dziwny pociąg seksualny. Thomas Ridgway, ojciec chłopca, był obojętny wobec syna. Gdy żona wychodziła z domu, zapraszał prostytutki.
Chłopiec był dyslektykiem. Nie umiał dobrze pisać, czytać i liczyć. W tamtych czasach nikt nie potrafił zdiagnozować problemów Gary’ego, więc zostawiono go w szkole średniej na dodatkowy rok. Plotka rozeszła się po szkole, a chłopiec szybko stał się kozłem ofiarnym. Gary zaczął robić się niegrzeczny. Uciekał ze szkoły, dokuczał rówieśnikom i wyzywał nauczycieli. Z czasem stał się agresywny. Zaatakował nożem sześciolatka spotkanego przypadkowo pod szkołą, który na szczęście przeżył atak. Zaczął też mieć obsesję na punkcie prostytutek, które odwiedzały jego ojca. Angażował się w związki z koleżankami ze szkoły. Nie zależało mu jednak na czułości. Pragnął zaspokoić się seksualnie.
Nieudane małżeństwa i początek zabijania
Po ukończeniu szkoły średniej Gary poślubił Claudię Kraig – znajomą ze szkoły. Następnie wstąpił do Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. Ridgway został wysłany na służbę wojskową do Wietnamu, gdzie pracował na statku zaopatrzeniowym. Po służbie zwykle spotykał się z prostytutkami, aby zaspokoić rosnące żądze. Claudia przypadkowo dowiedziała się o życiu seksualnym swojego męża. Para się rozstała, jednak Gary rozkochał w sobie kolejną kobietę – Marcię Winslow. Z nią również postanowił się ożenić.
Po zawarciu kolejnego małżeństwa Ridgway z niejasnych przyczyn stał się bardzo religijny. Czytał Biblię na głos i nawracał otoczenie na katolicyzm. Potrafił pukać do drzwi sąsiadów i namawiać ich na wspólne czytanie Pisma Świętego. Mężczyzna nakazywał Marcii, aby przestrzegała zasad Biblii i co niedzielę uczestniczyła we mszy. Gary stał się zagorzałym katolikiem, jednak religia wcale go nie zmieniła. Nie zrezygnował z usług prostytutek. Zapraszał je do domu pod nieobecność żony – tak samo, jak robił to jego ojciec. Nikt nie potrafił zaspokoić go seksualnie. Z czasem Marcia dowiedziała się od sąsiadów, że Gary sypia z prostytutkami. Para się rozwiodła. Niedługo potem Gary zaczął zabijać.
Ofiary Mordercy znad Green River
Gary Ridgway w latach 80. i 90. zamordował kilkadziesiąt kobiet w okolicy Seattle w stanie Waszyngton. Większość zabójstw miała miejsce w latach 1982-1984. W procesie śledczym mężczyzna przyznał się do pozbawienia życia 49 kobiet. Policja twierdzi jednak, że ofiar mogło być więcej. W zeznaniach sądowych Gary Ridgway wyznał bowiem, że w pewnym momencie stracił rachubę. Przestał liczyć, ile osób zabił. Po odnalezieniu kilku pierwszych ciał w rzece Green River prasa nadała nieznanemu wówczas zabójcy przydomek „Morderca znad Green River”.
Gary mordował prostytutki. Zabierał je do swojego samochodu służbowego, jadąc do Pacific Highway South. Niektórym pokazywał zdjęcie syna, aby kobiety nabrały zaufania. Większość prostytutek znajdowała się w trudnej sytuacji materialnej, co Gary potrafił wykorzystać. Proponował im dużo pieniędzy w zamian za świadczenie usług seksualnych. Żadna z kobiet oczywiście nigdy nie zobaczyła wynagrodzenia. Gary od początku wiedział, że zabije każdą prostytutkę. Po zakończeniu aktywności seksualnej mężczyzna je dusił. Następnie porzucał zwłoki przy Green River.
Nikt nie mógł wpaść na trop seryjnego mordercy
Był początek lat 80., kiedy biuro śledcze Hrabstwa King utworzyło grupę zadaniową „Green River”. Miała na celu zbadać serię morderstw w pobliżu rzeki. Pojawiało się coraz więcej ciał porzuconych wzdłuż Green River. Czasami znajdowano je na okolicznych wysypiskach śmieci, nierzadko w skupiskach. Gary bał się, że policja trafi na jego trop. Transportował więc zwłoki poza granice Waszyngtonu i rozrzucał w stanie Oregon, aby nikt nie powiązał z nim serii zabójstw. Ridgway właśnie tak chciał zmylić policję. Mimo to kilkukrotnie go zatrzymano, ale w zupełnie innej sprawie.
W maju 1982 roku Gary napastował przebraną za prostytutkę funkcjonariuszkę. Został zwolniony z aresztu po tym, jak pomyślnie przeszedł test wykrywacza kłamstw. Był też dwukrotnie przesłuchiwany w sprawie prostytutek – raz po pobiciu jednej z nich. Gary powiedział policji, że uderzył kobietę w obronie własnej, więc go wypuszczono. Drugi raz przesłuchiwano mężczyznę, gdy koleżanka zaginionej prostytutki zidentyfikowała samochód służbowy Ridgwaya jako ostatni, do którego wsiadła zaginiona. Mimo to nie powiązano Gary’ego z serią morderstw nad Green River.
Funkcjonariusze długo nie mogli wpaść na trop seryjnego zabójcy. W październiku 1983 roku Ted Bundy, osadzony w więzieniu inny seryjny morderca, postanowił pomóc grupie śledczej. Podpowiedział, że poszukiwany może znać niektóre z ofiar. Zasugerował też, że dom mordercy znajduje się tam, gdzie znaleziono najwięcej ciał. Policja stworzyła trójkąt wokół obszaru poszukiwań. W wyznaczonej strefie znajdował się dom m.in. Gary’ego Ridgway’a. Śledczy dopiero wtedy zaczęli się baczniej jemu przyglądać.
W kręgu podejrzeń jednak wciąż nieuchwytny…
W 1985 roku Gary zaczął spotykać się z Judith Mawson. Para szybko postanowiła się pobrać. W międzyczasie policja ustaliła wiele nowych faktów na temat Ridgway’a. Było już wiadomo, że pracuje w fabryce ciężarówek Kenworth. W dniach zaginięć prostytutek nie było go w pracy. Śledczy rozmawiali z wieloma prostytutkami, dzięki czemu udało się stworzyć rysopis podejrzanego – pasował do Gary’ego. Przepytywane kobiety twierdziły, iż często pojawiał się służbowym autem w miejscach ich pracy. Była to droga, którą Ridgway pokonywał codziennie z domu do pracy. Śledczy dotarli też do drugiej żony Gary’ego, Marcii. Kobieta wyznała, że były mąż za każdym razem ciągnął ją do łóżka, gdy w telewizji pojawiały się informacje o kolejnych zwłokach nad rzeką.
8 kwietnia 1987 roku policja przeszukała dom Ridgway’a. Znaleziono w nim różne dziwne przedmioty. Sądzono, że to rzeczy ofiar znad Green River. Okazało się jednak, że były to rzeczy ze śmietnika. Gary z Judith lubili zbierać przedmioty, które wyrzucali inni ludzie – najlepiej nadające się jeszcze do użytku. Policjanci pobrali wymaz ze śliny Gary’ego, aby przeprowadzić testy DNA. Chcieli porównać je z DNA zamordowanych kobiet. Testy laboratoryjne nie były jednak tak zaawansowane, jak dziś. Mężczyźnie niczego nie można było udowodnić, więc sprawa ucichła.
#truecrime #historia #seryjnimordercy