Front włoski w I wojnie swiatowej na podstawie książki Vincenzo D'Aquila, BODYGUARD UNSEEN: A TRUE AUTOBIOGRAPHY
#iwojnaswiatowa #historia #DAquila #ciekawostkihistoryczne #isonzo
Poprzednie części pod tagiem #DAquila
ROZDZIAŁ XVII
POWRÓT NA ZIEMIĘ I DO SZALEŃSTWA
Jest oczywiste, że moje doświadczenia w podświadomości zabarwiły moje codzienne ja na jakiś czas; zrobiły to w rzeczywistości dłużej, niż zdawałem sobie sprawę, Suora Rucchin była pod szczególnym wrażeniem tego, co wydawało się jej cudownym uzdrowieniem, ponieważ wszystkie osoby wątpiły w moje życie. Moje siły stopniowo zanikały i jako ostatnie rozwiązanie zastosowano zastrzyk z opium, a oto po kilku godzinach obudziłem się i usiadłem w łóżku! Dała upust własnemu zdumieniu, wykrzykując: "Tu sei renato!" (Odrodziłeś się!), Te trzy słowa opowiadają całą historię psychicznego dramatu, przez który właśnie przeszedłem, mogłem zauważyć na podstawie kalendarza, że było teraz przedpołudnie drugiego stycznia, tysiąc dziewięćset szesnastego roku, widziałem stary rok odchodzący i nowy rok wprowadzony z mojego punktu widzenia, w krainie mrocznego snu! Naprawdę czułem się odrodzony, zarówno pod względem fizycznego wigoru, jak i duchowej mentalności - gotowy na drugą rundę życia na ziemi! Ta noc była moją pierwszą nocą prawdziwego, normalnego snu od czasu mojego przyjęcia do szpitala - ciało i dusza znów razem, miałem doskonały, pozbawiony snów sen, ale kiedy obudziłem się rano, ślady napięcia tego psychicznego doświadczenia wzięły mnie z powrotem w swój dezorientujący uścisk. Przed Bożym Narodzeniem wyszedłem z okopów, ba, nawet Nowy Rok nadszedł i minął. Leżałem z głową na miękkiej, białej poduszce i próbowałem się zastanowić. Odkryłem, że wojna toczy się tak samo. Jak więc wydostałem się z okopów przed Bożym Narodzeniem? Dzięki mojemu intelektowi? Albo sprytowi? Nie, dzięki mojej wierze! Jeśli moja wiara mogła wyciągnąć mnie z wojny, to dlaczego nie mógłbym wyciągnąć z okopów syna każdej matki, zarażając go tą samą wiarą? Był to wspaniały plan, ale czyż nie był to również dobry powód - być może dobry i wystarczający powód, dla którego byłem konwojowany przez moje nadprzyrodzone doświadczenie, Może ten nacisk na wydostanie się z okopów w obliczu wszystkich materialnych przeszkód na mojej drodze został zainspirowany w moim umyśle nieznanym mi celem zademonstrowania ku mojej pełnej satysfakcji, że tam, gdzie jest pełne zaufanie zrodzone z zamieszkującej wiary, niemożliwe zawsze może się spełnić,
Myśli te przerwało pojawienie się Suory Rucchin, która przyniosła mi kilka cienkich kawałków ciasta do zjedzenia i mały kubek ciepłego mleka do wypicia. Następnie powoli zapadłem w cichy, spokojny sen, z którego obudziłem się dopiero bardzo późnym rankiem, odświeżony na duchu i ciele, ponieważ miałem sen. We śnie spacerowałem po szpitalu ubrany w szlafrok szpitalny i nagle usłyszałem ogień karabinowy walczących piechurów, Wychodząc na zewnątrz, zobaczyłem walkę uliczną toczącą się między dwiema przeciwnymi siłami, uniesioną ręką wskazałem żołnierzom, aby przestali strzelać, Następnie poczułem ostry ból w prawym boku, gdzie trafiła mnie kula wroga. Ale nie zachwiałem się, zamiast tego spokojnie wyciągnąłem kulę palcami i trzymałem ją w górze, aby pokazać walczącym moją nietykalność. Natychmiast strzelanina ustała, mężczyźni rzucili broń na ziemię i zaczęli się obejmować, wołając: "Wojna się skończyła!". W tym momencie obudziłem się, przy pierwszej nadarzającej się okazji opowiedziałem swój sen kilku kumplom w pobliżu. Wszyscy się śmiali, każdy z nich twierdził, że miał podobny sen, ale wynik był odwrotny. W ich snach wojna trwała jeszcze długo i w końcu zobaczyli naszą stronę maszerującą na Wiedeń, Jeden z chłopców zawołał: "Bracie, nie możesz zatrzymać wojny snem". Pomyślałem, że miał rację do tego stopnia: potrzeba czegoś więcej niż marzenia, aby osiągnąć rezultaty. Z drugiej strony, marzyciele dokonywali wielkich rzeczy, Najwięksi ludzie na świecie byli marzycielami, więc zachowałem spokój, ale pomysł zakorzenił się w chorym umyśle. To nie mogło się skończyć. Chwilę później Suora Rucchin przyszła mi ze smutkiem powiedzieć, że musimy się rozstać, że zostanę natychmiast przeniesiony do specjalnego szpitala klinicznego, który został założony w klasztorze Renato (Klasztor Odrodzenia), również znajdującym się w Udine, Szpital ten został założony, aby przyjmować przypadki wymagające specjalnego leczenia i uwagi, które wymagały mniej zatłoczonych i ciasnych warunków niż te panujące w szpitalu epidemicznym w Szkołach Dantego.
O zmroku, pod eskortą Suory Rucchin i kilku innych sióstr zakonnych i lekarzy, udałem się do ambulansu, który czekał, aby zabrać mnie samego do klasztoru Renato. Kiedy żegnałem się z kolegami z mojego oddziału, chłopiec, który zauważył, że sny nie kończą wojen, uścisnął mi dłoń i wypowiedział te pożegnalne słowa: "Bracie, wracaj na Ziemię - i do szaleństwa".
KIEDY siedziałem samotnie w ambulansie, który szybko jechał do klasztoru Renato, ta ostatnia uwaga: "Bracie, wracaj na Ziemię i do szaleństwa", zaczęła fermentować w moim umyśle. Rzeczywiście, właśnie tam się teraz znajdowałem - z powrotem na Ziemię i do szaleństwa. Czym innym jak nie szaleństwem była ta scena, którą kontemplowałem wokół siebie? Szalony świat wypełniony szalonymi ludźmi! Gdzie można było znaleźć choć szczyptę rozsądku? Pomimo ostatnich dwudziestu wieków kazań i nauki oraz całego naszego chlubnego postępu moralnego i duchowego, cywilizacja upadła i okazała się całkowitą porażką! Czy to najlepsze, co mogli zrobić silni i mądrzy? Więc niech staną z boku i dadzą szansę słabym i głupcom!
W trakcie tych duchowych medytacji karetka nagle się zatrzymała. Gdy wysiadłem, znalazłem się na dużym, przestronnym dziedzińcu, który po otaczających mnie posągach i kapliczkach uznałem za miejsce kultu religijnego. Zamiast zostać natychmiast wprowadzonym do budynków klasztoru Renato, jak można by się spodziewać, zostałem poproszony o poczekanie na zewnątrz, aż ktoś po mnie przyjdzie. Ku mojemu zaskoczeniu, gdy ktoś się pojawił, okazał się być podpułkownikiem Królewskiego Korpusu Medycznego. Wydawało mi się to bardzo niezwykłe, że wyższy oficer raczył oddać honory domu zwykłemu kapralowi i zobaczyć go bezpiecznie odpoczywającego w wygodnym łóżku (numer siedem) na oddziale wychodzącym na dziedziniec na parterze. Kilka sióstr zakonnych, w tym matka przełożona, wkrótce przyszło odwiedzić nowoprzybyłego, aby go poznać. Bardzo troskliwie zapytały, czy jestem głodny. Poprosiłem o chleb i ciepłe mleko, które natychmiast otrzymałem.
#iwojnaswiatowa #historia #DAquila #ciekawostkihistoryczne #isonzo
Poprzednie części pod tagiem #DAquila
ROZDZIAŁ XVII
POWRÓT NA ZIEMIĘ I DO SZALEŃSTWA
Jest oczywiste, że moje doświadczenia w podświadomości zabarwiły moje codzienne ja na jakiś czas; zrobiły to w rzeczywistości dłużej, niż zdawałem sobie sprawę, Suora Rucchin była pod szczególnym wrażeniem tego, co wydawało się jej cudownym uzdrowieniem, ponieważ wszystkie osoby wątpiły w moje życie. Moje siły stopniowo zanikały i jako ostatnie rozwiązanie zastosowano zastrzyk z opium, a oto po kilku godzinach obudziłem się i usiadłem w łóżku! Dała upust własnemu zdumieniu, wykrzykując: "Tu sei renato!" (Odrodziłeś się!), Te trzy słowa opowiadają całą historię psychicznego dramatu, przez który właśnie przeszedłem, mogłem zauważyć na podstawie kalendarza, że było teraz przedpołudnie drugiego stycznia, tysiąc dziewięćset szesnastego roku, widziałem stary rok odchodzący i nowy rok wprowadzony z mojego punktu widzenia, w krainie mrocznego snu! Naprawdę czułem się odrodzony, zarówno pod względem fizycznego wigoru, jak i duchowej mentalności - gotowy na drugą rundę życia na ziemi! Ta noc była moją pierwszą nocą prawdziwego, normalnego snu od czasu mojego przyjęcia do szpitala - ciało i dusza znów razem, miałem doskonały, pozbawiony snów sen, ale kiedy obudziłem się rano, ślady napięcia tego psychicznego doświadczenia wzięły mnie z powrotem w swój dezorientujący uścisk. Przed Bożym Narodzeniem wyszedłem z okopów, ba, nawet Nowy Rok nadszedł i minął. Leżałem z głową na miękkiej, białej poduszce i próbowałem się zastanowić. Odkryłem, że wojna toczy się tak samo. Jak więc wydostałem się z okopów przed Bożym Narodzeniem? Dzięki mojemu intelektowi? Albo sprytowi? Nie, dzięki mojej wierze! Jeśli moja wiara mogła wyciągnąć mnie z wojny, to dlaczego nie mógłbym wyciągnąć z okopów syna każdej matki, zarażając go tą samą wiarą? Był to wspaniały plan, ale czyż nie był to również dobry powód - być może dobry i wystarczający powód, dla którego byłem konwojowany przez moje nadprzyrodzone doświadczenie, Może ten nacisk na wydostanie się z okopów w obliczu wszystkich materialnych przeszkód na mojej drodze został zainspirowany w moim umyśle nieznanym mi celem zademonstrowania ku mojej pełnej satysfakcji, że tam, gdzie jest pełne zaufanie zrodzone z zamieszkującej wiary, niemożliwe zawsze może się spełnić,
Myśli te przerwało pojawienie się Suory Rucchin, która przyniosła mi kilka cienkich kawałków ciasta do zjedzenia i mały kubek ciepłego mleka do wypicia. Następnie powoli zapadłem w cichy, spokojny sen, z którego obudziłem się dopiero bardzo późnym rankiem, odświeżony na duchu i ciele, ponieważ miałem sen. We śnie spacerowałem po szpitalu ubrany w szlafrok szpitalny i nagle usłyszałem ogień karabinowy walczących piechurów, Wychodząc na zewnątrz, zobaczyłem walkę uliczną toczącą się między dwiema przeciwnymi siłami, uniesioną ręką wskazałem żołnierzom, aby przestali strzelać, Następnie poczułem ostry ból w prawym boku, gdzie trafiła mnie kula wroga. Ale nie zachwiałem się, zamiast tego spokojnie wyciągnąłem kulę palcami i trzymałem ją w górze, aby pokazać walczącym moją nietykalność. Natychmiast strzelanina ustała, mężczyźni rzucili broń na ziemię i zaczęli się obejmować, wołając: "Wojna się skończyła!". W tym momencie obudziłem się, przy pierwszej nadarzającej się okazji opowiedziałem swój sen kilku kumplom w pobliżu. Wszyscy się śmiali, każdy z nich twierdził, że miał podobny sen, ale wynik był odwrotny. W ich snach wojna trwała jeszcze długo i w końcu zobaczyli naszą stronę maszerującą na Wiedeń, Jeden z chłopców zawołał: "Bracie, nie możesz zatrzymać wojny snem". Pomyślałem, że miał rację do tego stopnia: potrzeba czegoś więcej niż marzenia, aby osiągnąć rezultaty. Z drugiej strony, marzyciele dokonywali wielkich rzeczy, Najwięksi ludzie na świecie byli marzycielami, więc zachowałem spokój, ale pomysł zakorzenił się w chorym umyśle. To nie mogło się skończyć. Chwilę później Suora Rucchin przyszła mi ze smutkiem powiedzieć, że musimy się rozstać, że zostanę natychmiast przeniesiony do specjalnego szpitala klinicznego, który został założony w klasztorze Renato (Klasztor Odrodzenia), również znajdującym się w Udine, Szpital ten został założony, aby przyjmować przypadki wymagające specjalnego leczenia i uwagi, które wymagały mniej zatłoczonych i ciasnych warunków niż te panujące w szpitalu epidemicznym w Szkołach Dantego.
O zmroku, pod eskortą Suory Rucchin i kilku innych sióstr zakonnych i lekarzy, udałem się do ambulansu, który czekał, aby zabrać mnie samego do klasztoru Renato. Kiedy żegnałem się z kolegami z mojego oddziału, chłopiec, który zauważył, że sny nie kończą wojen, uścisnął mi dłoń i wypowiedział te pożegnalne słowa: "Bracie, wracaj na Ziemię - i do szaleństwa".
KIEDY siedziałem samotnie w ambulansie, który szybko jechał do klasztoru Renato, ta ostatnia uwaga: "Bracie, wracaj na Ziemię i do szaleństwa", zaczęła fermentować w moim umyśle. Rzeczywiście, właśnie tam się teraz znajdowałem - z powrotem na Ziemię i do szaleństwa. Czym innym jak nie szaleństwem była ta scena, którą kontemplowałem wokół siebie? Szalony świat wypełniony szalonymi ludźmi! Gdzie można było znaleźć choć szczyptę rozsądku? Pomimo ostatnich dwudziestu wieków kazań i nauki oraz całego naszego chlubnego postępu moralnego i duchowego, cywilizacja upadła i okazała się całkowitą porażką! Czy to najlepsze, co mogli zrobić silni i mądrzy? Więc niech staną z boku i dadzą szansę słabym i głupcom!
W trakcie tych duchowych medytacji karetka nagle się zatrzymała. Gdy wysiadłem, znalazłem się na dużym, przestronnym dziedzińcu, który po otaczających mnie posągach i kapliczkach uznałem za miejsce kultu religijnego. Zamiast zostać natychmiast wprowadzonym do budynków klasztoru Renato, jak można by się spodziewać, zostałem poproszony o poczekanie na zewnątrz, aż ktoś po mnie przyjdzie. Ku mojemu zaskoczeniu, gdy ktoś się pojawił, okazał się być podpułkownikiem Królewskiego Korpusu Medycznego. Wydawało mi się to bardzo niezwykłe, że wyższy oficer raczył oddać honory domu zwykłemu kapralowi i zobaczyć go bezpiecznie odpoczywającego w wygodnym łóżku (numer siedem) na oddziale wychodzącym na dziedziniec na parterze. Kilka sióstr zakonnych, w tym matka przełożona, wkrótce przyszło odwiedzić nowoprzybyłego, aby go poznać. Bardzo troskliwie zapytały, czy jestem głodny. Poprosiłem o chleb i ciepłe mleko, które natychmiast otrzymałem.
Zaloguj się aby komentować