Etap parcia na posiadanie dużej ilości znajomych mam już dawno za sobą, ale dzisiaj uświadomiłam sobie jak bardzo przesrane jest być małżeństwem w wieku ~30 i ~35 bez znajomych, bez dzieci i bez kredytów. Przez ostatnie lata mieliśmy kilka osób blisko siebie, więc nie szukaliśmy nowych znajomości.
W międzyczasie:
jedna znajoma znalazła typa, który zaczął ją bić i odcięła się od wszystkich
jeden ziomek odkleił się totalnie z powodu choroby psychicznej i zniknął z towarzystwa
znajoma para poszła za mocno w narkotyki
inny znajomy wyprowadził się za granicę i tylko wpada czasami będąc w Polsce do nas
przyjaciółka znalazła chlopa-buca więc nie spotyka się z nikim w czwórkę, tylko sam na sam
kumpela zgorzkniała i potrafiła tylko mówić o tym, jak my mamy dobrze, a ona ma źle
przyjaciel założył rodzinę i wyprowadził się daleko

Ostatnim bastionem był inny przyjaciel, którego 10lat młodsza dziewczyna zaszła w ciążę i wzięła go pod pantofel, teraz tylko praca-dom-praca.

Pewnego dnia budzisz się z myślą, że takich par ze świecą szukać i prędzej ktoś ze starych znajomych się rozwiedzie i znów wróci "do obiegu", niż znajdziesz kogoś, kto chciałby spędzać czas w podobny sposób.

#przemyslenia #zwiazki
Half_NEET_Half_Amazing

@MoralneSalto 

uff jak ja się cieszę, że na pełnej omijam cały ten syf..

koniecswiata

Nic nie trwa wiecznie, może czas poszukać nowych znajomych, skoro ci dawni "się skończyli"? Myślenie, że tylko Wy tak macie i jesteście ostatnimi ludźmi na Ziemii, którzy tak mają jest błędem poznawczym.

MoralneSalto

@koniecswiata źle zrozumiałeś. Nie napisałam, że my jesteśmy jedyni - napisałam, że ciężko znaleźć drugą parę w podobnych okolicznościach. Nowi znajomi sami się znajdą, albo bardziej dopasujemy się do tych 'starych znajomych' jak pojawi się dziecko, bo na ten moment to jest największa różnica.

moderacja_sie_nie_myje

O znajomych trzeba dbać. Im jesteś starsza tym mniej nowych ludzi poznasz. Przykra rzeczywistość. Sam mam znajomych z liceum ( 15 lat temu) których jestem pewien, że mnie nie opuszczą Ale to trzeba pomóc, czasem przenocować, pójść do knajpy jak się nie ma czasu czy po prostu zadzwonić bez sensu po pijaku.

MoralneSalto

@moderacja_sie_nie_myje gdyby ktokolwiek z tej listy zadzwonił w środku nocy i powiedział, że odjebał coś i potrzeba pomocy to tylko zapytałbym, czy przywieźć worek na zwłoki, czy adwokata. Jednego przyjaciela dziecka chrzestną jestem ja, drugiego - mój mąż. To nie jest tak, że nie dbamy o siebie. Po prostu nie spędzamy ze sobą tyle czasu i to jest przykre. Albo mnie dotyka to, że w pewnym wieku i w pewnych okolicznościach nikt nie ma już czasu z dnia na dzień jechać za granicę costam zobaczyć, albo pod namioty na weekend Wszyscy dorośli szybciej, niż my.

moderacja_sie_nie_myje

@MoralneSalto To może trzeba coś odjebać? Ja w sumie moich obecnych najlepszych przyjaciół ( tych nowych) to poznałem jak zrobiłem głośną parapetówę i przyszła sąsiadka mieszkająca 3 piętra niżej z awanturą. Kazałem jej spierdalać i powiedziałem, że jak ma jakiś problem to niech męża przyśle. No i przyszedł sąsiad któego imienia nawet nie znałem ale widywałem często i zawsze cześć, co tam itd. No i teraz jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, żadne urodziny, imieniny, impreza się nie może odbyć żebyśmy nie byli wszyscy razem, a w tamtym roku byliśmy wszyscy razem na wakacjach w Turcji. Wiesz, trzeba się czasem postarać i nawet na siłę próbować zdobyć przyjaźnie nowe.

micin3

przesrane jest być małżeństwem w wieku ~30 i ~35 bez znajomych, bez dzieci i bez kredytów.

Nie mamy dzieci, nie mamy kredytu, w sumie nie mam znajomych, których często odwiedzamy - nigdy nie byliśmy szczęśliwsi.

Uzależnianie swojego szczęścia od innych, czy to znajomych lub dzieci, jest przesrane.

MoralneSalto

@micin3 jeśli z tej wiadomości odczytałes, że nie jestem szczęśliwa, to całkowicie nie o to chodziło. Jestem bardzo szczęśliwa, tylko dopadła mnie nostalgia za tym, jak było kiedyś. Ludzie są zwierzętami stadnymi, gdzieś te nasze drogi w drodze życia się rozjechały i mamy dla siebie mniej czasu. Rozjechały się z większością ludzi w naszym wieku, bo albo ich pochlonely dzieci, albo bycie na dorobku.

micin3

@MoralneSalto Ale ja nie śmiałem nawet sugerować, czy jesteś szczęśliwa - chodzi mi właśnie o to, że uzależnienie swojego szczęścia/samopoczucia od innych osób, NAWET partnera, jest szkodliwe. Im dalej w las, tym mniej ludzi będzie miało dla znajomych a nawet dla bliższej rodziny czas - i tak od czasów rodzin nuklearnych zawsze było.

Odczuwam_Dysonans

@micin3 dla każdego szczęście wygląda inaczej, jakbym nie miał z kim dzielić mojego szczęścia, ergo choćby pośmieszkować na codzień, to szczerze wątpię żebym był szczęśliwszy. I nie, siedzenie z jedną osobą 24/h nie brzmi dla mnie na opcję - dla was jest to OK i spoko, bo każdy ma inaczej, ale dla mnie brzmi jak nudy, bo ciężko mieć te same zainteresowania i wymagać od drugiej osoby żeby cieszyło ją dokładnie to samo. Tylko tyle i aż tyle. Później się to kończy siedzeniem przed serialami dzień w dzień, czy inne schematyczne czynności - również nie widzę w tym nic złego, no ale to nie dla mnie. Wiadomo, znam związki gdzie nie ma nudy, ale też często wiąże się to ze znajomymi. A na przykład takie dłubanie z ziomkami przy samochodach, w ramach hobby (chociaż pracy też, no ale to już inna sfera), wspominam dużo milej, niż samemu i chociaż znam laski które również to cieszy, to jednak są w mniejszości. Podobnie np. chodzenie na ciuchy - wyobrażam sobie że będąc kobietą wybieranie samemu jest dużo mniej ciekawe niż rozkminianie co jest fajne z kumpelą. A dla mnie z kolei jest to niezbyt ciekawe.

I tak moim zdaniem to nie zalicza się do uzależniania szczęścia od innych, bo jako introwertyk "ładuję akumulatory" w samotności, jak na przykład teraz, niemniej nigdy nie chciałbym stracić mojej ekipy. Mogę z kimś nie gadać pół roku, ale jak się zobaczymy to jest zawsze równie fajnie, bo właśnie te wspólne sytuacje związały nas na dobre. Nie rozumiem jedynie parcia na związki co poniektórych, no ale tak jak pisałem, każdy ma inaczej i dobrze że się różnimy, z resztą też to zaznaczyłeś, że "nawet partnera" - racja, często to jest problemem.

Osobiście wychodzę z założenia i tak je formułuję, i może o to ci chodzi, że nigdy nikt nie powinien być "nad tobą", własna osoba powinna być dla nas najważniejsza. W zdrowym związku, czy innej relacji, można a jeśli to coś poważniejszego wręcz trzeba, stawiać tą drugą osobę na równi, jako najwyższy stopień troski i zaangażowania, ale nigdy ponad sobą. Dużo by mówić o potencjalnych przyczynach takiego stanu rzeczy. Jeśli chodzi ci o coś takiego, no to w pełni się zgadzam, ale jednak nie sądzę, że chęć posiadania znajomych nie oznacza z automatu ciągot do takiej patologicznej relacji.

micin3

@Odczuwam_Dysonans 

Całkowicie mnie źle zrozumiałeś.

Każdy powinien umieć być szczęśliwy/czuć się dobrze także samotnie. Nie oznacza, że ma nie mieć znajomych, partnera etc, lecz nie powinni oni być głównym, jedynym źródłem szczęścia, bo to jest właśnie patologiczna relacja - całkowite uzależnienie od innych osób.

Nie twierdzę, że trzeba uważać swoje szczęście/samopoczucie za najważniejsze, ale u wiele znajomych istnieje właśnie takie szkodliwe relacje - czyli że jeden nie potrafi sam sobą się zająć. Muszą wszystko robić razem, bo inaczej drugie się nudzi.

U siebie jesteśmy już 10 lat razem, wspólna firma, wspólna praca, całkowicie zdalna - więc spędzamy ze sobą 24 godziny na dobę. Ale nie potrzebujemy siebie, żeby czuć się dobrze, czy, jak OP napisał, nie mieć "przesrane". Każdy ma własne hobby, niezależne od hobby drugiej osoby, niekiedy bawimy się razem, niekiedy siedzimy obok siebie nieodzywając się kilka godzin.


Bo, raz jeszcze, nie twierdzę, że trzeba innych mieć głęboko - odniosłem się jedynie do wypowiedzi OPa, jak bardzo jest przesrane, będąc małżeństwem bez znajomych i dzieci - bo, jak sam słusznie zauważyłeś, dla każdego szczęście wygląda inaczej.

Odczuwam_Dysonans

@micin3 czyli w sumie się zgadzamy, może trochę od innej strony na to patrzymy, i w takim wypadku pozostaje skontatować że dla jednego jest to "przesrane", dla innego niekoniecznie. Jasne że trzeba dążyć do czucia się po prostu dobrze z samym sobą, czy samemu, czy w towarzystwie, myślę że jest to pewien wyznacznik zdrowia psychicznego - jakkolwiek by do pojęcia zdrowej psychiki nie podchodzić. Rzeczywiście chyba źle cię odebrałem. Spokojnej nocy zatem!

Zaloguj się aby komentować