Dzisiaj udało się zagrać w The Estates. Jak każda gra skupiona niemalże wyłącznie wokół licytacji, mechanicznie wchodzi częściowo w domenę gier towarzyskich/imprezowych i dlatego wymaga odpowiedniej ekipy żeby można się było przy niej dobrze bawić.
To, co jest w niej wartego uwagi:
#gryplanszowe #grybezpradu
To, co jest w niej wartego uwagi:
-
jak na grę niebędącą strategią/grą wojenną, tona negatywnej interakcji
-
duży chaos w trakcie rozgrywki objawiający się koniecznością kompletnej reorientacji własnej strategii w reakcji na sytuację na planszy
-
piękne wydanie - drewniane bloczki pięter robią robotę (estetyka produkowanych gier to wyjątkowo mocna strona wydawnictwa Capstone)
#gryplanszowe #grybezpradu
W grze da się wylicytować wszystko - choćby cylinder podwajający punkty za budynki na jednej z trzech alejek budynków. Tematycznie można to chyba wyjaśnić tak, że gracze dają łapówkę burmistrzowi miasta.
Zamiast okrągłych tekturowych monet dostajemy czeki po milion dolców każdy. Co ciekawe, każdy ma unikalne imię, podpis i numer.
Spaczenie inżyniera, bo spojrzałem na zdjęcie i pierwsze co to pomyślałem, że jakieś układy na płytce PCB montujesz ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Zaloguj się aby komentować