Dziś pora na album, który pewnie u niejednego kurzy się gdzieś na strychu, jednego z nieistniejących już przedstawicieli belgijskiej sceny heavy. Proszę państwa, oto przed Wami Crossfire i drugi (niestety ostatni) cios między oczy zatytułowany Second Attack. 
Pamiętam, jak pierwszy raz trafiłem na winyl z czaszko-świątynią. Przygotowałem, co trzeba i w uszy uderzył agresywny riff, a potem zostałem porwany w szaleńczą speed-heavy metalową podróż. Jest brudno, prosto i do przodu na pełnej kurwie. Czysty, prymitywny zrodzony w 1985 roku heavy, prawdziwa stal płynąca w żyłach, która znalazła ujście na tym albumie. 
Przetrwaliście tytułowy opener? Dalej wcale nie ma zmiłuj, Feeling Down, Highway Driver czy Atomic War to pędzące petardy, przy których nie sposób usiedzieć na dupie. Peter De Wint zdziera gardło, jakby jutra miało nie być, gitarzyści i sekcja dosłownie starają się zniszczyć swoje instrumentarium przy pomocy ostrych jak brzytwa riffów, prostych, ale szaleńczych solówek, takich w sam raz na koncertowe szaleństwo, bez bawienia się w finezję, czysty fun. Sekcja? Sekcja nie ustępuje ani na krok, im bliżej końca Atomic War (uwielbiam ten numer), tym bardziej totalne zniszczenie staje się prawdopodobne. Uff, tak się kończy pierwsza strona, druga przynosi chwilę wytchnienia. Utrzymany w średnich tempach, kroczący wręcz, potężny Master Of Evil to idealna kontra do poprzedzających ją pocisków. Odetchnęliście? To pora na ostatni zryw - Scream and Shout, a potem można odpocząć przy powerballadzie Running For Love. Jeśli macie szczęście i traficie na jakieś późniejsze wydanie na cd, lub poszukacie na Spotify, to dostaniecie dwa bonusowe kawałki, które wcale nie odstają od regularnego materiału na płycie. Jeśli nie, to dostaniecie niemal 40 minut, klasycznego porywającego heavy metalu. 
Bardzo lubię ten album i darzę go ogromnym sentymentem, szkoda, że jest trochę zapomniany. Nawet jeśli muza nie jest oryginalna i w porównaniu do wielu innych, nie jest najwyższych lotów, to potrafi porwać. Bardzo fajny rarytas, do którego czasem wracam. Szkoda tylko, że chwilę później się rozpadli.
https://youtu.be/wPQ6O37cn5A
A jako bonus, dwa nagrania live
https://www.youtube.com/watch?v=6Ti3Lb4cGrs
https://www.youtube.com/watch?v=4HUyWgBqmEI
50e146e7-3ddd-4700-a991-5305318b293b

Zaloguj się aby komentować