Dziś chciałem się z wami podzielić moimi wakacjami sprzed ponad 10 lat, jak jako nastolatek miałem okazję spędzić tydzień na statku Costa Concordia. Część z was może kojarzyć ten statek przez katastrofę, która miała miejsce w styczniu 2012 roku, kilka miesięcy po moim pobycie na statku.
Statek był gigantyczny, mały pływający kurort dla kilku tysięcy pasażerów. Przed wejściem na pokład przechodziło się kontrolę podobną do tej na lotniskach, pamiętam że skanowano tam siatkówkę, a następnie wydawano kartę, która służyła jako klucz do pokoju ale i karta płatnicza na statku (na początku robiło się depozyt, który był potem rozliczany). Po kontroli przechodziło się do głównego holu – kilkupiętrowego otwartego foyer, gdzie cały dzień grał pianista. Z foyer na inne piętra prowadziły szklane windy – to właśnie w tych windach zginęło kilka osób podczas katastrofy.
Część sypialną zlokalizowano na dolnych pokładach, najtańsze kabiny znajdują się w środku statku i nie mają okien (w takiej spaliśmy). Jest tam łóżko dla dwóch osób z możliwością „dostawki” w postaci rozkładanego pryczy pod sufitem, na które wchodzi się po drabince. W pokoju jest też niewielka toaleta i telewizor, na którym, oprócz włoskiej telewizji, można było zobaczyć informacje o statku (prędkość, kierunek itp.). Powyżej części sypialnej są pokłady z atrakcjami – mała galeria handlowa z luksusowymi markami, kilkanaście barów i restauracji, dyskoteki, kasyno, salon gier, kaplica, spory amfiteatr, spa, baseny i jacuzzi. Część atrakcji była w cenie wycieczki – np. baseny i jacuzzi, ale za większość było trzeba płacić dodatkowo. Wyglądało to chyba jak system all incluzive (nie byłem nigdy, ale tak sobie wyobrażam xd) gdzie jedzenie w całodobowym bufecie było za darmo, ale za alkohol czy lepsze restauracje było trzeba płacić. W cenie był jeden posiłek w restauracji dziennie + kolacja kapitańska, gdzie serwowano szampana (nie jakieś tanie prosecco, wtedy pierwszy raz piłem szampana). Każdy z pokładów nazywał się na cześć jednego z europejskich krajów, co ciekawe najwyższy pokład nosił nazwę „Polonia”, miał jakieś 4 m2 i była to platforma zjeżdżalni basenowej. Większość załogi stanowili Pakistańczycy, pamiętam że z jednym sporo rozmawiałem.
Wnętrza statku są strasznie brzydkie, taki postmodernistyczny potworek, wszędzie gipsowe kolumny, plastykowe płaskorzeźby i inne niepotrzebne zdobienia. Taki blichtr nawiązujący ni to do art deco, ni to do stylów klasycystycznych.
Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo to organizowane były alarmy szkoleniowe (chyba 2 razy w trakcie rejsu), które polegały na ustawieniu się przy łodziach ratunkowych i wykonywaniu poleceń załogi.
Życie na statku jest raczej skierowane do starszych osób, mam wrażenie, że większość pasażerów to byli emeryci. Nie zmienia to faktu, że ja bawiłem się wyśmienicie – głównie dlatego, że poza statkiem wycieczka dawała możliwość zwiedzenia sporej części kontynentu w kilka dni. Trasa zaczynała się w Savonie, by następnie w ciągu tygodnia odwiedzić Barcelonę, Majorkę, Maltę, Palermo, Rzym i wrócić do Savony. W każdym z tych miejsc mieliśmy jeden dzień (mniej więcej o 9 do 18) na zwiedzanie. Można to było robić przez zorganizowane wycieczki (płatne dodatkowo) lub samodzielnie. Jeden dzień, chyba między Majorką, a Maltą, spędzaliśmy w całości na morzu, pamiętam że przeczytałem na tej wycieczce kilka części Wiedźmina.
Na koniec koszty – wtedy za 3 osobową kabinę płaciliśmy chyba ok. 600-700 euro, sprawdziłem jak to dziś wygląda i cena to ok. 500 euro od osoby, ale trzeba się liczyć z dodatkowymi kosztami. Np. za każdy dzień trzeba płacić opłatę dla załogi (było to kilka euro od osoby), do Rzymu w zasadzie trzeba było wykupić wycieczkę (port jest ok godziny od miasta), dodatkowo płatny był również parking w Savonie. Ogólnie bawiłem się dobrze, jeżeli ktoś woli zwiedzać miasta i trochę odpocząć to fajny rodzaj wczasów.
#podroze
Statek był gigantyczny, mały pływający kurort dla kilku tysięcy pasażerów. Przed wejściem na pokład przechodziło się kontrolę podobną do tej na lotniskach, pamiętam że skanowano tam siatkówkę, a następnie wydawano kartę, która służyła jako klucz do pokoju ale i karta płatnicza na statku (na początku robiło się depozyt, który był potem rozliczany). Po kontroli przechodziło się do głównego holu – kilkupiętrowego otwartego foyer, gdzie cały dzień grał pianista. Z foyer na inne piętra prowadziły szklane windy – to właśnie w tych windach zginęło kilka osób podczas katastrofy.
Część sypialną zlokalizowano na dolnych pokładach, najtańsze kabiny znajdują się w środku statku i nie mają okien (w takiej spaliśmy). Jest tam łóżko dla dwóch osób z możliwością „dostawki” w postaci rozkładanego pryczy pod sufitem, na które wchodzi się po drabince. W pokoju jest też niewielka toaleta i telewizor, na którym, oprócz włoskiej telewizji, można było zobaczyć informacje o statku (prędkość, kierunek itp.). Powyżej części sypialnej są pokłady z atrakcjami – mała galeria handlowa z luksusowymi markami, kilkanaście barów i restauracji, dyskoteki, kasyno, salon gier, kaplica, spory amfiteatr, spa, baseny i jacuzzi. Część atrakcji była w cenie wycieczki – np. baseny i jacuzzi, ale za większość było trzeba płacić dodatkowo. Wyglądało to chyba jak system all incluzive (nie byłem nigdy, ale tak sobie wyobrażam xd) gdzie jedzenie w całodobowym bufecie było za darmo, ale za alkohol czy lepsze restauracje było trzeba płacić. W cenie był jeden posiłek w restauracji dziennie + kolacja kapitańska, gdzie serwowano szampana (nie jakieś tanie prosecco, wtedy pierwszy raz piłem szampana). Każdy z pokładów nazywał się na cześć jednego z europejskich krajów, co ciekawe najwyższy pokład nosił nazwę „Polonia”, miał jakieś 4 m2 i była to platforma zjeżdżalni basenowej. Większość załogi stanowili Pakistańczycy, pamiętam że z jednym sporo rozmawiałem.
Wnętrza statku są strasznie brzydkie, taki postmodernistyczny potworek, wszędzie gipsowe kolumny, plastykowe płaskorzeźby i inne niepotrzebne zdobienia. Taki blichtr nawiązujący ni to do art deco, ni to do stylów klasycystycznych.
Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo to organizowane były alarmy szkoleniowe (chyba 2 razy w trakcie rejsu), które polegały na ustawieniu się przy łodziach ratunkowych i wykonywaniu poleceń załogi.
Życie na statku jest raczej skierowane do starszych osób, mam wrażenie, że większość pasażerów to byli emeryci. Nie zmienia to faktu, że ja bawiłem się wyśmienicie – głównie dlatego, że poza statkiem wycieczka dawała możliwość zwiedzenia sporej części kontynentu w kilka dni. Trasa zaczynała się w Savonie, by następnie w ciągu tygodnia odwiedzić Barcelonę, Majorkę, Maltę, Palermo, Rzym i wrócić do Savony. W każdym z tych miejsc mieliśmy jeden dzień (mniej więcej o 9 do 18) na zwiedzanie. Można to było robić przez zorganizowane wycieczki (płatne dodatkowo) lub samodzielnie. Jeden dzień, chyba między Majorką, a Maltą, spędzaliśmy w całości na morzu, pamiętam że przeczytałem na tej wycieczce kilka części Wiedźmina.
Na koniec koszty – wtedy za 3 osobową kabinę płaciliśmy chyba ok. 600-700 euro, sprawdziłem jak to dziś wygląda i cena to ok. 500 euro od osoby, ale trzeba się liczyć z dodatkowymi kosztami. Np. za każdy dzień trzeba płacić opłatę dla załogi (było to kilka euro od osoby), do Rzymu w zasadzie trzeba było wykupić wycieczkę (port jest ok godziny od miasta), dodatkowo płatny był również parking w Savonie. Ogólnie bawiłem się dobrze, jeżeli ktoś woli zwiedzać miasta i trochę odpocząć to fajny rodzaj wczasów.
#podroze
No i fajnie. Rozne linie sa nastawione na rozne grupy wiekowe. Z takich mlodziezowych to virgin (he_he), dla dzieciakow disney, itp.
Ale masarka to zdjęcie z basenem. Tak mało przestrzeni jak dla mnie
@growl był jeszcze jeden większy, jak dobrze pamiętam:)
@edantes ciekawy wpis, dzięki za foty
@Opornik uwielbiam go
zajebiscie
ja nawet w życiu kajakiem nie płynąłem
@Half_NEET_Half_Amazing ja wczoraj, polecam kajaki są super
@edantes trąci to wszystko plastikiem jak cholera, ale kiedyś chcę sobie zrobić jakiś cruise. Fajnie, że Ty już miałeś takie doświadczenie i dzięki za wpis
Zaloguj się aby komentować