Drodzy Państwo,

dzięki za liczne odpowiedzi na mail "majówkowy"! Dzisiaj uzupełnię ten wątek, żebyśmy mieli komplet.

Tak jak pisałem, żeby być usatysfakcjonowanym rzeczami małymi, trzeba umieć pamiętać, że one nie są „zamiast” tych wielkich. Ale tak jak rzeczy małe nie są zamiast wielkich, tak rzeczy wielkie nie są do skreślenia.

„Małe” po prostu ma nie być zamiast „wielkiego”. W żadnym sensie tego "zamiast".

Trzymając się przykładów turystycznych: fajnie jest pojechać w Góry Świętokrzyskie i nie traktować ich ani trochę gorzej tylko dlatego, że są niskie. Trzeba umieć dostrzec ich piękno, trochę jak w tej piosence harcerskiej, prosto z mroków szkolnej pamięci — „będziesz wędrować po Łysicy i Świętym Krzyżu, poznasz urok Gór Świętokrzyskich”. To jest ważne, potrzebne i generalnie niezbędne do życia. Szczególnie, że większość z nas do żadnej Amazonii, czy w inne Himalaje nigdy ostatecznie nie wyjedzie.

Ale marzenia i wielkie cele też są potrzebne.

Nie tylko w turystyce, ale w życiu w ogóle człowiek potrzebuje pełnego spektrum celów, i tych małych i wielkich. Chodzi po prostu o to, żeby żadnej części tej skali nie zaniedbywać.

Potrzebujemy zarówno celów, planów i spraw bliskich, osiągalnych sprawnie i dla każdego, jak i celów odległych, ambitnych i aspiracyjnych. Te pierwsze stanowią codzienną treść życia, te drugie nadają mu sens dalekosiężny. Potrzebujemy zarówno realnych projektów do zrobienia tu i teraz, jak i latarni morskich, które wyznaczą kierunek.

Błędem jest widzieć tylko sprawy wielkie, nie dostrzegając małych. Czysta wielkość łatwo nas przerośnie... i zgorzkniejemy na kanapie. Widzieć tylko rzeczy wielkie, to bywa często usprawiedliwieniem dla nic nierobienia tu i teraz.

Ale błędem jest też przesadzić w drugą stronę i widzieć wyłącznie sprawy małe, nie dostrzegając wielkich. W tym wypadku grozi nam nuda i zawężenie życia. Potrzebujemy rzeczy wielkich, choćby po to, by umieć podnieść oczy do góry. Wielkość, nawet z pozoru nieosiągalna, potrafi nas poderwać, zmotywować, pozwala przerosnąć samych siebie i wyznaczyć kurs przekraczający to, co tu i teraz.

Mam nadzieję, że nie myślą Państwo, że się wycofuję rakiem z tego, co pisałem przed tygodniem. Chodzi mi o to, że potrzebujemy obu tych perspektyw, zorientowania się i na wielkie i na małe. A sztukę znalezienia harmonii między nimi — nazywamy sztuką dobrego życia.

To jej, między innymi, poświęcony jest ten mailing.

ze stoickim pozdrowieniem!

Piotr Stankiewicz, Newsletter
#stoicyzm

Zaloguj się aby komentować