Miałem kiedyś taką koleżankę (koleżankę - koleżankę, nie dałem cudzysłowia, to była koleżanka.. chociaż teraz może żałuję, że ją tak zfriendzonowałem trochę, bo zawsze uważałem ją.. no tak wyszło po prostu, długo ją znałem czy coś.. mniejsza z tym, nie o tym miało być :D) i w każdym razie pojechaliśmy jakoś nocą do K i tam się pokręciliśmy, wypiliśmy jakieś tam herbatki czy coś i mówimy to chodźmy się przejść. I poszliśmy i doszliśmy pod ten cały Wawel. Zamknięte to było. Ale kręcił się tam jakiś strażnik czy ktoś. Cieć tak. I koleżanka prosto z mostu - "czy moglibyśmy zwiedzić?" gościu wielkie oczy i mówi, że no nie, bo noc i zamknięte. A ona "ale nam bardzo zależy, byśmy chcieli". A on - "no nie może wpuszczać w nocy". I ona "bo wiem pan, my jesteśmy nowożeńcami, dziś wzięliśmy ślub, i bardzo byśmy chcieli wejść". Gość się już zaczął łamać, bo koleżanka na dodatek była ATRAKCYJNA, przez co bardziej niż przeciętna osoba przekonująca (https://en.wikipedia.org/wiki/Body_privilege) ale jak tak na niego patrzyłem i szkoda mi się go zrobiło, bo kurde może jakieś problemy by mógł mieć albo co i mówię, "no trudno, rozumiemy, doceniamy chęci, ale jak się nie da to trudno". I poszliśmy machając mu jak to nowożeńcy mają w zwyczaju
I tak, przyznałem jej potem rację, że jakby jeszcze chwilę pościemniała, to byśmy weszli. Myślę, że gdybyśmy weszli jako nowożeńcy, to pewnie bym zauważył wtedy coć, co teraz widzę dopiero po wielu latach..
Fajne to było. Fajną byłaś koleżanką