Skoro już coś mi się udało znowu wrzucić, to przyznam bez bicia, że kompletnie nie miałam czasu na rysowanie.
Mój plan rozrysowania ręki i regularnego sięgania po ołówek bezlitośnie zweryfikowało życie. Moja praca jest jak wkurwiająca tesciowa- wpieprza się w prywatne życie, wysysa energię, przyprawia o myśli depresyjne i zabija całą radość życia ಠ_ಠ
Ledwo co na kilka rat dokończyłam szkic odkładany długo na tył skoroszytu.
Może więcej czasu dla siebie przyniesie mi luty i będę miała się czym pochwalić ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Btw, jak sobie radzicie ze stresem w pracy? Takim, który przenosicie do domu, który osiada na żołądku i doprowadza do ku*wicy?
