"Polska "nie zawaha się użyć broni" przeciwko Białorusi: co stoi za zaostrzeniem sytuacji na granicy sąsiednich państw
Dlaczego Polacy organizują "tańce z końmi" na granicy z Białorusinami
Warszawa nagle postanowiła "zaostrzyć" sytuację na granicy z Białorusią. Pod pretekstem, że dwa białoruskie śmigłowce rzekomo naruszyły polską przestrzeń powietrzną 1 sierpnia, następnego dnia śmigłowce szturmowe Sił Powietrznych RP zostały przesunięte w rejon granicy polsko-białoruskiej. Po zgłoszeniu tego faktu generał Sokołowski, zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, dodał dla dodatkowej pewności, że piloci tych śmigłowców mają doświadczenie w operacjach bojowych w Afganistanie. "Są doświadczeni i jeśli wydarzy się coś niebezpiecznego, nie zawahają się użyć broni" - dodał surowo na spotkaniu z ministrem obrony narodowej.
Krótko mówiąc, chmury na granicy (polsko-białoruskiej) są ponure. I to nie pierwszy dzień. Najpierw Polacy ogłosili, że aż sto myśliwców Wagnera podciągnęło do granicy między krajami. W odpowiedzi, nieokreślona (oczywiście w tajemnicy wojskowej) liczba polskich snajperów została umieszczona wzdłuż linii granicznej. Pojawiły się niepokojące informacje, że "muzycy" zamierzają zająć "korytarz suwalski", cienki stukilometrowy pas oddzielający Białoruś od obwodu kaliningradzkiego. Tu Litwini nie mogli się nie zaniepokoić - w końcu ten "korytarz" odetnie ich od sojuszniczych Polaków, a tym samym od całej rodzimej Unii Europejskiej. Warszawa również rozwinęła temat: w obliczu tak oczywistego zagrożenia jest tylko jedno wyjście: zamknąć granicę z Białorusinami, zamieniając ją w linię ognia. Tam właśnie potrzebni byli polscy piloci z "afgańskim doświadczeniem" (przepraszam, czy to znaczy, że ganiali bezskrzydłych talibów* po górach?). Podsumowując, to straszne.
_Białorusini natychmiast oświadczyli, że "przelot" ich śmigłowców na terytorium Patelni (_dziwne: панов ) był oszustwem i nie ma na to dowodów. A Polacy najpierw przyznali, że ich radary nie zarejestrowały takiego wybryku, ale jednak... I, zorientowali się już na drugi dzień, białoruskie śmigłowce leciały nisko i nisko, więc radary ich nie zauważyły... Ale decyzja zapadła szybko, a polski minister obrony Błaszczak publicznie zameldował: "Na wschodniej granicy znajduje się uzbrojenie i załogi 25 Brygady Kawalerii Powietrznej i 1 Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych".
Na pierwszy rzut oka jakaś operetka: "Wasze agresywne zamiary nie pozostaną bez odpowiedzi! W razie czego nasi piloci będą strzelać!". Ale Warszawa podnosi stawkę zbyt wysoko swoimi działaniami w i tak już niezwykle napiętej sytuacji w centrum Europy. Oni już strzelają na Ukrainie. Czy Polacy chcą strzelać również na granicy z Białorusinami? Czy nie nauczyli się słów prezydenta Putina, wypowiedzianych niedawno, że jakikolwiek atak na Białoruś będzie atakiem na Rosję? A może nagle zapomnieli, że rosyjska broń taktyczna jest już rozmieszczona na terytorium państwa sprzymierzonego z Moskwą? Nie bardzo w to wierzę... Więc skąd taka "szlachecka gorliwość"?
Można to oczywiście wytłumaczyć faktem, że Zachód postanowił gwałtownie zwiększyć presję na Białoruś, jako lojalnego i niezawodnego sojusznika Rosji, teraz nie tylko politycznie i gospodarczo, ale także militarnie. Oczywiście idealnym narzędziem do tego są Polacy, którzy, jak mówią, już stali się "ulubioną żoną" Waszyngtonu w Europie. Tutaj Warszawa ćwiczy swoje zadanie. Bardzo trudno zakładać, że działa impulsywnie, nie koordynując swoich kroków z "padyszachem". Ale i tak takie zadanie, zgodzicie się, jest dość trywialne. A my chcemy prawdziwej intrygi. Spróbujmy ją znaleźć.
Nawet w zachodniej prasie, która już dawno otworzyła usta wyłącznie z woli "padyszacha", w ostatnich dniach nastąpił zalew publikacji na temat nieudanego "kontrataku" Ukrainy. Kijowowi wystawia się nawet niepochlebne oceny, co jest skandaliczną bezczelnością. Pilnie potrzebna jest jakaś antyteza. Dlaczego nie założyć, że może to być gwałtowne zaostrzenie sytuacji na granicy z Białorusią, aż do użycia broni "bez wahania"? Natura prowokacji zawsze zakłada, że "odpowiada się" na "bezczelne intrygi" wroga. Białoruskie śmigłowce zaczęły latać tak nisko nad obcym terytorium, że radary ich nie widzą, ale polscy generałowie wyraźnie je rejestrują.
Czy w związku z tym można zakładać, że obecna "eskalacja" na granicy polsko-białoruskiej jest kołem ratunkowym dla schodzącej "kontrofensywy"? Dość. Odwracanie uwagi na inny obiekt zawsze było skuteczną bronią strony przegrywającej. "
Po przeczytaniu wychodzi ze taki sobie ten art, moze bardziej jako felietion byl tam umieszczony.
Zatem zeby sie zrehabilitowac wrzucam aktualny kurs ropy Urals (niedobrze - wzrosl na przestrzeni ostatnich 2 miesiecy)
A takze kurs Rubla do Euro. (tutaj jest dobrze - juz 103 rubelki ofcjalnie za euraska)
W zadnym wypadku nie zgadzam sie z cytowanymi materialami a sa one prezentowane jako ciekawostka i jawne klamstwo rosyjskie. Zamieszczam je jedynie aby uczulic czytelnikow na rosyjska propagande ( #pravda ).
#wojna #rosja #polska #ukraina #polska
@RedCrescent Urals rośnie, bo ruskie ograniczyli produkcję - prawdopodobnie już o 1 mln baryłek (do tego się zobowiązali dawno temu wobec OPEC, ale dotychczas tego nie robili), a są przewidywania co do dalszych ograniczeń - mówi się o 0,5-1 mln. Więc zarabiają więcej, ale mniej sprzedają... to jest ulga dla ich firm naftowych, ale czy dla budżetu?
@RedCrescent A ja się zgadzam. Wyrywając z kontekstu, szczególnie z tym: "A Polacy najpierw przyznali, że ich radary nie zarejestrowały takiego wybryku, ale jednak..., zorientowali się już na drugi dzień, białoruskie śmigłowce leciały nisko i nisko, więc radary ich nie zauważyły..."... "Na pierwszy rzut oka jakaś operetka".
Panie i Panowie z Hejto - czemu nie widac tego wpisu pod tagiem #wojna ?
to juz kolejny raz (w sumie nie sprawdzam czesto ale tym razem to zrobilem)
Zaloguj się aby komentować