Co to znaczy miec pewniaczki u buka
Jontay Porter zdobywa 4,4 punkty, 3,2 zbiórki i 2,3 asysty na mecz i aktualnie znajduje się na ustach wszystkich mediów w USA. Podrzędny gracz na kontrakcie two-way i to jeszcze drużyny, która interesuje już tylko i wyłącznie swoich fanów. Nikt dziś nie mówi o grze Jontaya w takich kategoriach, o jakich chciałby, żeby rozmawiano. Mówi się od wczoraj o tym, że wykopał sobie dołek w NBA spektakularnych rozmiarów i wpadł w niego - nie oszukujmy się - bez możliwości jakiegokolwiek wyjścia.
Brat Michaela Portera Jr-a jest na świeczniku i jest zamieszany w najnowszą bukmacherską aferę. Jontay miał stawiać grube pieniądze na własne undery. Dla niezorientowanych w temacie: bukmacher wyznaczał linię, że np. Porter w danym meczu rzuci przynajmniej jednej trójkę albo zbierze więcej niż 4 piłki. Under oznacza, że w przypadku takich zakładów Porterowi nie udałoby się trafić tej jednej trójki albo przekroczyć takiej linii zbiórek. Taki zakład “na zawodnika” w fachowej terminologii nazywa się “prop”.
Z ustaleń ESPN wynika, że Porter miał celowo wpływać na swoje statystyki, żeby zgadzały się one z obstawionymi zdarzeniami na kuponie. W meczu z LA Clippers (26 stycznia) jego linia na punkty wynosiła 5,5, na zbiórki - 4,5, na asysty - 1,5, zaś na trójki - 0,5. Jontay zagrał wtedy tylko cztery minuty. Zszedł z boiska z rzekomą kontuzją oka. Nie zdobył w nim ani jednego punktu, zebrał 3 piłki, zaliczył jedną asystę i nie oddał ani jednej trójki. Same undery względem linii. Następnego dnia okazało się, że ten under trójek Jontaya przyniósł najwięcej pieniędzy graczom u największego bukmachera DraftKings, a przy okazji też okazało się, że kilka kont obstawiało sumy rzędu 10 czy 20 tysięcy na wspomnianą linię.
Ten mecz z Clippers to nie jedyny przykład indywidualnego zaangażowania gracza w zakłady bukmacherskie. Porter m.in. jeszcze w meczu z Kings zszedł po trzech minutach gry i powoływał się na rzekomą chorobę i złe samopoczucie. Liga w najbliższym czasie będzie analizować wszystkie mecze z jego udziałem i jeśli ustali, że to wcale nie był zbieg okoliczności, należy spodziewać się, że Jontay Porter zostanie surowo ukarany, żeby dać przykład innym zawodnikom. Nie zdziwię się, jeśli zostanie wyrzucony z ligi bez możliwości powrotu kiedykolwiek.
Można powtórzyć tu żart Tommy’ego Beera, dziennikarza blisko New York Knicks, że chłopak ewidentnie musiał pokracznie zrozumieć motto Freda VanVleeta, pt. “Bet on yourself”
Liga, w każdym razie, coraz śmielej wyciąga rękę do bukmacherów. Wkrótce mają wprowadzić nowy stream o nazwie NBABet Stream, który pozwoli wyświetlać linie bukmacherskie w trakcie spotkań, żeby kusić tym samym obstawianiem zakładów na żywo. Nowe rozwiązanie spotkało się z dużą krytyką ze strony kibiców i dziennikarzy w USA, którzy zgodnie twierdzą, że upowszechnianie hazardu będzie katastrofalne w skutkach.
O coraz bardziej niebezpiecznych silnych związkach NBA z bukmacherką wypowiadali się też ostatnio zawodnicy i trenerzy. Tyrese Haliburton ubolewał, że dla połowy śledzących koszykówkę jest tylko propem - graczem, na którego warto postawić zakład. Z kolei trener Cavaliers, J.B. Bickerstaff, przyznał, że on i jego rodzina otrzymywali pogróżki za przegrane „przez nich” zakłady.
#nba #afera #bukmacherka
Jontay Porter zdobywa 4,4 punkty, 3,2 zbiórki i 2,3 asysty na mecz i aktualnie znajduje się na ustach wszystkich mediów w USA. Podrzędny gracz na kontrakcie two-way i to jeszcze drużyny, która interesuje już tylko i wyłącznie swoich fanów. Nikt dziś nie mówi o grze Jontaya w takich kategoriach, o jakich chciałby, żeby rozmawiano. Mówi się od wczoraj o tym, że wykopał sobie dołek w NBA spektakularnych rozmiarów i wpadł w niego - nie oszukujmy się - bez możliwości jakiegokolwiek wyjścia.
Brat Michaela Portera Jr-a jest na świeczniku i jest zamieszany w najnowszą bukmacherską aferę. Jontay miał stawiać grube pieniądze na własne undery. Dla niezorientowanych w temacie: bukmacher wyznaczał linię, że np. Porter w danym meczu rzuci przynajmniej jednej trójkę albo zbierze więcej niż 4 piłki. Under oznacza, że w przypadku takich zakładów Porterowi nie udałoby się trafić tej jednej trójki albo przekroczyć takiej linii zbiórek. Taki zakład “na zawodnika” w fachowej terminologii nazywa się “prop”.
Z ustaleń ESPN wynika, że Porter miał celowo wpływać na swoje statystyki, żeby zgadzały się one z obstawionymi zdarzeniami na kuponie. W meczu z LA Clippers (26 stycznia) jego linia na punkty wynosiła 5,5, na zbiórki - 4,5, na asysty - 1,5, zaś na trójki - 0,5. Jontay zagrał wtedy tylko cztery minuty. Zszedł z boiska z rzekomą kontuzją oka. Nie zdobył w nim ani jednego punktu, zebrał 3 piłki, zaliczył jedną asystę i nie oddał ani jednej trójki. Same undery względem linii. Następnego dnia okazało się, że ten under trójek Jontaya przyniósł najwięcej pieniędzy graczom u największego bukmachera DraftKings, a przy okazji też okazało się, że kilka kont obstawiało sumy rzędu 10 czy 20 tysięcy na wspomnianą linię.
Ten mecz z Clippers to nie jedyny przykład indywidualnego zaangażowania gracza w zakłady bukmacherskie. Porter m.in. jeszcze w meczu z Kings zszedł po trzech minutach gry i powoływał się na rzekomą chorobę i złe samopoczucie. Liga w najbliższym czasie będzie analizować wszystkie mecze z jego udziałem i jeśli ustali, że to wcale nie był zbieg okoliczności, należy spodziewać się, że Jontay Porter zostanie surowo ukarany, żeby dać przykład innym zawodnikom. Nie zdziwię się, jeśli zostanie wyrzucony z ligi bez możliwości powrotu kiedykolwiek.
Można powtórzyć tu żart Tommy’ego Beera, dziennikarza blisko New York Knicks, że chłopak ewidentnie musiał pokracznie zrozumieć motto Freda VanVleeta, pt. “Bet on yourself”
Liga, w każdym razie, coraz śmielej wyciąga rękę do bukmacherów. Wkrótce mają wprowadzić nowy stream o nazwie NBABet Stream, który pozwoli wyświetlać linie bukmacherskie w trakcie spotkań, żeby kusić tym samym obstawianiem zakładów na żywo. Nowe rozwiązanie spotkało się z dużą krytyką ze strony kibiców i dziennikarzy w USA, którzy zgodnie twierdzą, że upowszechnianie hazardu będzie katastrofalne w skutkach.
O coraz bardziej niebezpiecznych silnych związkach NBA z bukmacherką wypowiadali się też ostatnio zawodnicy i trenerzy. Tyrese Haliburton ubolewał, że dla połowy śledzących koszykówkę jest tylko propem - graczem, na którego warto postawić zakład. Z kolei trener Cavaliers, J.B. Bickerstaff, przyznał, że on i jego rodzina otrzymywali pogróżki za przegrane „przez nich” zakłady.
#nba #afera #bukmacherka
Zaloguj się aby komentować