Burze to jedno, ale dawno nie zaglądałem dalej niż wierzchołki chmur na niebie.
Kosmos ma swoje dziwy. swoje kolizje, eksplozje, czarne dziury, wiele zachowań, zawsze w tej pędzącej, ciemnej, okrytej ciszą przestrzeni jednak coś się dzieje. Tak jak w przypadku galaktyki, o której opowiem w dalszej części mojego wpisu.
Ale najpierw.. wyobraźcie sobie, że na kursie bezpośrednio kolizyjnym są dwie piękne galaktyki spiralne. Po pewnym czasie dochodzi do kolizji, no i mamy "BENC", stało się. Dwie galaktyki złączyły się, ich spiralne ramiona, skomplikowane, piękne wzory zostały trwale uszkodzone i zakłócone. Już nigdy nie będą wyglądały tak jak wcześnie.
Gdy spojrzycie na zdjęcie, które Wam pokazuję, to dojrzycie własnie wynik takiej kolizji. Niby już nie to samo, ale nadal pięknie. NGC 34 prezentuję się jak nieziemskie, bioluminescencyjne stworzenie z głębi oceanów, jak coś niemalże fantastycznego.
Spójrzcie na centrum nowo powstałej galaktyki. To własnie tam połączenie spowodowało wybuch, oraz powstanie nowych formacji gwiazd, a sam gaz otaczający je rozświetlił się.
Warto tutaj zaznaczyć, że takiego typu zdarzenia, jak zderzenie dwóch galaktyk są dość rzadkimi wydarzeniami w dziejach kosmosu.
Przejdźmy do sedna sprawy - galaktyka NGC 34.
Nic, a nic nie mówi Wam ta nazwa, prawda?
Spokojnie! Już zmierzam do omówienia, tej a jakże ciekawej galaktyki.
NGC 34 to galaktyka spiralna, która oddalona jest o 250 000 000 lat świetlnych od naszej planety, odkrył ją amerykański astronom, który nazywał się Frank Muller, zaś w tym samym roku, niezależnego odkrycia tej galaktyki, dokonał również amerykański astronom - Lewis A. Swift.
Warto tutaj wspomnieć, że Pan Muller skatalogował swoje odkrycie jako NGC 17, zaś Pan Swift jako znane już nam NGC 34.
Oczywiście, jeśli chcecie znaleźć NGC 34 na niebie, to znajduje się ona w gwiazdozbiorze Wieloryba.
Widzieć to zdjęcie możemy dzięki Komicznemu Teleskopowi Hubble'a.
Miłego czytania i spoglądania w górę!
Źródło:
nasa.gov
Kosmos ma swoje dziwy. swoje kolizje, eksplozje, czarne dziury, wiele zachowań, zawsze w tej pędzącej, ciemnej, okrytej ciszą przestrzeni jednak coś się dzieje. Tak jak w przypadku galaktyki, o której opowiem w dalszej części mojego wpisu.
Ale najpierw.. wyobraźcie sobie, że na kursie bezpośrednio kolizyjnym są dwie piękne galaktyki spiralne. Po pewnym czasie dochodzi do kolizji, no i mamy "BENC", stało się. Dwie galaktyki złączyły się, ich spiralne ramiona, skomplikowane, piękne wzory zostały trwale uszkodzone i zakłócone. Już nigdy nie będą wyglądały tak jak wcześnie.
Gdy spojrzycie na zdjęcie, które Wam pokazuję, to dojrzycie własnie wynik takiej kolizji. Niby już nie to samo, ale nadal pięknie. NGC 34 prezentuję się jak nieziemskie, bioluminescencyjne stworzenie z głębi oceanów, jak coś niemalże fantastycznego.
Spójrzcie na centrum nowo powstałej galaktyki. To własnie tam połączenie spowodowało wybuch, oraz powstanie nowych formacji gwiazd, a sam gaz otaczający je rozświetlił się.
Warto tutaj zaznaczyć, że takiego typu zdarzenia, jak zderzenie dwóch galaktyk są dość rzadkimi wydarzeniami w dziejach kosmosu.
Przejdźmy do sedna sprawy - galaktyka NGC 34.
Nic, a nic nie mówi Wam ta nazwa, prawda?
Spokojnie! Już zmierzam do omówienia, tej a jakże ciekawej galaktyki.
NGC 34 to galaktyka spiralna, która oddalona jest o 250 000 000 lat świetlnych od naszej planety, odkrył ją amerykański astronom, który nazywał się Frank Muller, zaś w tym samym roku, niezależnego odkrycia tej galaktyki, dokonał również amerykański astronom - Lewis A. Swift.
Warto tutaj wspomnieć, że Pan Muller skatalogował swoje odkrycie jako NGC 17, zaś Pan Swift jako znane już nam NGC 34.
Oczywiście, jeśli chcecie znaleźć NGC 34 na niebie, to znajduje się ona w gwiazdozbiorze Wieloryba.
Widzieć to zdjęcie możemy dzięki Komicznemu Teleskopowi Hubble'a.
Miłego czytania i spoglądania w górę!
Źródło:
nasa.gov
Zaloguj się aby komentować