W nawiązaniu do dzisiejszego wpisu o Stroessnerze w serii #dyktatorzy ( https://www.hejto.pl/wpis/w-dwudziestym-drugim-odcinku-serii-dyktatorzy-chcialbym-przedstawic-kogos-stosun ) pozwolę sobie zacytować trzy fragmenty książki "Ostatnie dni dyktatorów", której jeden rozdział dotyczy właśnie omawianej postaci. Zapraszam zatem do lektury materiału dodatkowego! ( ͡° ͜ʖ ͡°)
-----------------------------------------------------------------------------
[...] Przyszły autokrata przychodzi na świat 3 listopada 1912 roku w Encarnación przy granicy argentyńskiej. Jest synem bawarskiego piwowara, który wyemigrował do Ameryki na początku wieku, oraz paragwajskiej chłopki, która uczy go guarani (drugiego obok hiszpańskiego języka urzędowego Paragwaju). Alfredo Stroessner jest przeciętnym zawodnikiem drużyny piłkarskiej w Sport Club Universal w rodzinnej miejscowości, spokojnym i pilnym uczniem szkoły wojskowej. Uczestniczy w wojnie o Chaco z Boliwią (1932–1935) w stopniu porucznika. Nie odznacza się jakoś szczególnie na polu walki. Przełożeni widzą w nim dobrego dowódcę, sumiennego i niestrudzonego wykonawcę rozkazów. Zapominają wspomnieć o jego słabości do konspiracji.
W czasie wojny domowej i powstania ludowego w 1947 roku podpułkownik Stroessner, który należy do reakcyjnego skrzydła wojska, wspiera generała-prezydenta Higinia Moriniga. Ten zaś dzięki pomocy argentyńskiego generała Perona i jego dostawom broni ostatecznie umacnia swą hegemonię. Rok później Stroessner zostaje najmłodszym generałem w Ameryce Południowej. W 1954 roku stoi na czele junty i przeprowadza zamach stanu. Obala prezydenta, choć ten – podobnie jak on – należy do partii Colorado. „Junta rządowa” wystawia go jako jedynego kandydata na prezydenta. 15 sierpnia, nie mając żadnego rywala, odnosi łatwe zwycięstwo. Potem następuje trzydzieści pięć lat stanu wyjątkowego, odnawianego dekretem co kwartał i zawieszanego jedynie na dzień wyborów prezydenckich. Generalissimus bowiem jest przywiązany do pozorów demokracji. Tak bardzo, że odczuwa nawet potrzebę posiadania marionetkowej opozycji w parlamencie. Ośmiokrotnie też organizuje pseudowybory prezydenckie, za każdym razem przynoszące zwycięstwo „najwyższemu przywódcy”: w 1954, 1958, 1963, 1968, 1973, 1978, 1983 i 1988 roku. [...]
-----------------------------------------------------------------------------
Generał wydaje się zbawcą narodu. Dodatkowe punkty zawdzięcza matce, która nauczyła go guarani, odrzucanego przez elity, ale stanowiącego podstawowy język 90% ludności. Stroessner z roku na rok przykręca śrubę. Pucze wojskowe w Brazylii (1964), Chile (1973), Urugwaju (1973) i Argentynie (1976) powodują tylko zaostrzenie dyktatury. Rządzi niczym patriarcha, traktując państwo jak swoją hacjendę. Filary jego władzy stanowią armia i niezniszczalna partia Colorado. Przynależność do niej jest obowiązkowa dla nauczycieli, lekarzy, inżynierów, oficerów i wszystkich urzędników. Dlatego dziewięćset tysięcy spośród trzech milionów ośmiuset tysięcy obywateli to dumni posiadacze legitymacji partyjnej. Stroessner tworzy system, w którym cała władza jest skoncentrowana w jego rękach, on zaś w zamian za poparcie polityczne roztacza opiekę nad wybranymi grupami. Każda, nawet najmniejsza decyzja musi przejść przez biurko prezydenta, który zaczyna pracę o wpół do piątej rano. Szczególną wagę przykłada do tego, by osobiście rozdawać uczniom świadectwa. Ta uroczystość to znakomita okazja, by wypatrzeć apetyczne uczennice. Wybrane przez niego nastolatki zostają umieszczone w wygodnych willach, które odwiedza po dniu ciężkiej pracy. Konkubiny i ich rodzice otrzymują pensję za świadczone usługi seksualne. Paragwaj słusznie otrzymuje miano największego domu publicznego Ameryki Południowej. „Haremy” wyrastają jak grzyby po deszczu. W samej stolicy, Asunción (450 tysięcy mieszkańców) działa 280 legalnych lokali. Poza trójką „oficjalnych” potomków „El Rubio” dochowuje się co najmniej piętnaściorga dzieci z różnymi kochankami.
„Najwyższy” jest wszechobecny: słychać go w radiu, jego portrety zdobią wjazdy do każdej miejscowości, banki, breloczki, znaczki pocztowe. Miasto Puerto Flor de Lis zostaje przechrzczone na Puerto Stroessner (obecnie Ciudad del Este). Jego imię noszą również lotnisko międzynarodowe i dzielnica Asunción. Dzień i noc mrugające neony oświetlają plac Bohaterów w sercu stolicy, głosząc: „Stroessner: Paz, Trabajo, Bienestar” (pokój, praca, dobrobyt).
Na początku panowania generał zastanawia się, czy nie przyznać by sobie tytułu marszałka. Ostatecznie jednak decyduje się na „prezydenta pokoju”. 3 listopada, dzień jego urodzin, to święto narodowe. Ambasadorzy zjawiają się z hołdami już od szóstej rano. We wszystkich przemówieniach, choćby najskromniejszych, musi znaleźć się pochwała wielkiego przywódcy.
Szacuje się, że dyktatura pozbawiła życia trzy do czterech tysięcy Paragwajczyków. Porównywalne do trzech tysięcy zabitych lub zaginionych w Chile; nic w porównaniu z trzydziestoma tysiącami ofiar w Argentynie. Tym jednak, co wyróżnia „stroessneryzm”, jest wszechobecne donosicielstwo. [...]
-----------------------------------------------------------------------------
W samym sercu władzy też czuć narastający niepokój. Wczesnym rankiem 3 lutego 1989 roku generał Andres Rodriguez, numer dwa reżimu i bliski przyjaciel Stroessnera (jest teściem córki dyktatora), organizuje pucz. Stroessner spędza kilka dni w więzieniu, następnie zostaje wyekspediowany samolotem do Brasilii – wraz z milionami dolarów, które przez lata rządów zgromadził na koncie. Towarzyszy mu syn Gustavo, podczas gdy żona – tylekroć zdradzana – wybiera Miami. Choć Andres Rodriguez, nowy przywódca Paragwaju, jest dawnym zausznikiem Stroessnera i „ojcem chrzestnym” przemytu oraz handlu narkotykami, z dnia na dzień nawraca się na demokrację. Znosi karę śmierci, odwołuje stan wyjątkowy, legalizuje partie polityczne, a trzy miesiące później w uczciwych wyborach prezydenckich otrzymuje 77% głosów. Kieruje krajem do 1993 roku, prowadząc liberalną politykę gospodarczą.
W Brasilii tylko jednej dziennikarce udaje się przeprowadzić wywiad z dyktatorem na wygnaniu. W czasie tego dziwnego spotkania w jego willi nad jeziorem, generał zwierza się Brytyjce: „Wybierano mnie wielokrotnie na prezydenta nie dlatego, że ja tego chciałem. Taka była wola narodu i Boga”. Po czym dorzuca, mówiąc o sobie w trzeciej osobie: „Kraj się rozwijał, dokonywał się postęp. Prezydent Stroessner musiał zostać u władzy. To było konieczne”.
#ciekawostkihistoryczne #ciekawostki #historia #dyktatorzy
Ja pierdzielę, ale oni wszyscy (dyktatorzy) mieli wywalone w kosmos ego. Trąci to mocno jakimiś zaburzeniami.
@OrestesGaolin w sumie to pomysl, jestes absolutnym wladca calego panstwa, milionów ludzi. Nawet wczesniej normalnym moze odpierdolic. Ja kojarze sytuacje jak ludziom w pracy odpierdala od awansu z szeregowego pracownika na kogoś kto ma pod sobą parę ludzi, a jedyne co robi to przekazuje co mu góra powiedziała, bez wlasciwie zadnej decyzyjnosci.
"Każda władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie" - lord John Dahlberg-Acton
Ten slynny cytat to nie frazes, a wręcz chyba prawo ludzkiej psychiki.
@Horkheimer poproszę o częstsze dodawanie takich bonusikow, ponieważ nigdy nie jestem nasycona 'tylko' 10 punktami ( ͡° ͜ʖ ͡°) . Dziękuję Tomeczku, robisz naprawdę dobrą robotę
Zaloguj się aby komentować