"Bo skoro już jestem Tobą tak bardzo zachwycony, to nie chciałbym być w tym całym zachwycie nudny i monotonny. I nie wiem, skąd mi brać synonimy, żeby ciągle inaczej jakoś mówić Ci o tym wielkim i wszystko przesłaniającym przeżyciu, jakim dla mnie jesteś i które stało się dla mnie od razu takim od pierwszych słów, jakie zamieniliśmy, i od pierwszego dotknięcia Ciebie w pierwszym tańcu."
Jest pewien urok w relacji dwóch kochanków, którego na próżno zwykle szukać w miłościach sformalizowanych - romans wydaje się posiadać wszystkie składowe miłości romantycznej, nieopodatkowanej codziennością, zmywaniem naczyń, sznurowaniem dzieciom butów do przedszkola i dźwiękami dochodzącymi z łazienki. Czy gdyby Osiecka i Przybora zamieszkali ze sobą na stałe, widzieli się na co dzień, mieli dziecko (o którego posiadaniu wspominali zresztą w niektórych listach) i zmagali się z inwentarzem codzienności, czy wciąż mieliby siłę i natchnienie na pisanie sobie tego rodzaju słów? Myślę, że nie - a słowa często są tym piękniejsze, im uczucie bardziej tajne lub zakazane. Sam Przybora zresztą pisał:
"Dlatego też tak mnie strasznie podniosła na duchu owa kartka, napisana po Kamieniołomach, że były w niej takie piękne, króciutkie zdania, których nie da się pisać na lipę. Co nie znaczy, że po pewnym czasie i bliższym poznaniu partnera nie można przestać mieć ochotę mówić takie rzeczy, to już co innego i o to nie miałbym do Ciebie pretensji. Błagam Cię, nie psuj tego, czego się już z Tobą dorobiłem, - zbędnymi informacjami - jestem mało zamożny, nie chcę tracić nawet <<lipy>>."
Trochę mi niezręcznie opisywać tę książkę, tak jak niezręcznie było mi ją czytać - bo to tak, gdybyśmy poznali czyjeś hasło do aplikacji, przez którą ktoś komunikuje się z kochankiem i mógł zajrzeć w najgłębsze myśli i najczulsze słowa dwójki ludzi. Ludzi, których uczucie przypałętało się znienacka i nie do końca wiadomo było, co z nim począć - jak zresztą pisała sama Osiecka:
"A gdy się zejdą, raz i drugi,
kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością,
bardzo się męczą, męczą przez czas długi,
co zrobić, co zrobić z tą miłością?"
No bo co zrobić z miłością dwójki ludzi, których łączyła inteligencja, błyskotliwość, poczucie humoru i umiejętności słowotwórcze - a dzieliło praktycznie wszystko inne, łącznie z wiekiem i stanem cywilnym? Oboje być może czuli, że nie przyniesie im to nic dobrego, a mimo to narkotycznie przywiązani do siebie kontynuowali swoją znajomość przez dwa lata. Ona, co “nigdy nikomu nie umiała dać spokoju, nawet sobie” - on, co tęsknił za nią nawet “przez drzwi łazienki, przez schody, przez naskórek, szczelnie przywarty do jej ciała” - traktowali się z wielką czułością i niespotykanym uwielbieniem, a ich listy były tym piękniejsze, im okoliczności (dzieląca ich odległość, zawiłości towarzyskie czy rodzinne) trudniejsze. O tyle ciężko jest pisać o tej książce, że chociaż piszę o niej po polsku, to czuję jakbym miała do wykorzystania limitowany słownik mało znanego mi języka - jakakolwiek próba opisania korespondencji tej dwójki zawsze będzie jedynie wersją demo piękna słów i bogactwa połączeń ze sztuką i literaturą, jakie zamieścili tam sami autorzy. Jak zresztą zawarte jest w jednym z listów:
"Wymyśliłem sobie język, a może nie wymyśliłem go, tylko to był i jest po prostu język mój i tylko mój. I nagle ktoś do mnie przemówił tym samym językiem. Więc jak mógłbym nie być olśniony tym, że tak jest, że ktoś mówił tak pięknie i śpiewa tak pięknie tym samym językiem co ja?"
Ja niestety językiem tych dwojga mówić nie umiem - i myślę, że nikt nie jest w stanie w pełni się go nauczyć tak, aby nie biła spod tego sztuczność i oczywiste naśladownictwo. Byłby to zresztą chyba pewnego rodzaju nietakt, bo całe piękno tego języka polega na tym, że był on właśnie na ich wyłączność. Tak czy inaczej, czytając słowa Przybory do Osieckiej chyba każdą kobietę ukłuje to zazdrość (by takie słowa od mężczyzny kiedyś otrzymać, by aż tak mężczyzna na ich punkcie kiedyś oszalał) to nostalgia, jeżeli ktoś podobne słowa o sobie kiedyś czytał.
Ja miałam to szczęście, że czytałam. W rocznicę śmierci Agnieszki Osieckiej tym bardziej zachęcam Was więc do literackiego wojeryzmu i zaopatrzenia się w “Listy na wyczerpanym papierze”.
bab58ed4-9224-46b8-96fa-d989eb1a3ef4
kawak

I to jest dobry opis a nie to co ja popełniam

PeBe

Piękny opis. Napawa nostalgią. Jakoś tak utozsamilem się z twoim wpisem.

tymszafa

@snufkin jakbym ja tak składał słowa, to wszystko by inne było. Dziękuję.

Zaloguj się aby komentować