Athena Fragrances
Marka egipska; na swojej stronie bez ogródek wystrzeliwują się z informacji na temat tego, czym "inspirowane" są ich flakony. Mam wrażenie, że klonowanie ważnych zapachów jawi się tego typu biznesom jako droga, której nie powinno się omijać, jeśli chce się zaistnieć na skalę ogólnoświatową. Ze świata showbiznesu znam podejście: "Jesteście nową kapelą, macie świetny materiał... ale nagrajcie jakiś cover - to was uczyni rozpoznawalnymi i zachęci odbiorców do kupienia płyty. A wasz materiał jest genialny, więc na pewno się obroni." Nie wiem, w jaki sposób zaczynał Amouage - być może od razu pierdolnęli z grubej rury i z dużym zapasem pieniędzy konsekwentnie realizowali swój cel. Jednak jestem w stanie zrozumieć, że ktoś tam, gdzieś na bliskim wschodzie, próbuje rozkręcić coś wielkiego zaczynając od chałtury. To trochę jak z zespołami weselnymi: są takie, które po linii najmniejszego oporu opierdalają Was z kasy w Waszym najważniejszym (przynajmniej do dziś) dniu; ale są też takie, że robią wszystko, żebyście czuli się, jak na zajebistym koncercie z pięcioma daniami gorącymi. Z tego co widzę, zapachowy biznes to również trochę showbiznes. Oczywiście funkcjonują w nim tacy, co chcą tylko skosić hajs. Ale z pewnością są tu również artyści, którzy może i mieliby coś do powiedzenia... jednak pozycja, z której startują, nie daje im możliwości wykonania wszystkich tych ruchów, dzięki którym mogliby "z marszu" zaistnieć w tej ogromnej olfaktorycznej dżungli.
Swoją drogą zastanawiam się, czy ktoś w ogóle daje się skusić na autorskie pozycje Armafa/Afnana itp. I czy to w ogóle jest ich ostatecznym celem: stać się marką oryginalną i rozpoznawalną. Ja się na pieniądzach nie znam. Jestem naiwnym artystą i nie do końca rozumiem pieniądze. W swoich najlepszych latach większość swoich pieniędzy wydawałem na zacne używki, piękne kobiety i drogie zabawy. A resztę kasy po prostu przejebałem.
Być może właśnie ta naiwność skłoniła mnie do podjęcia próby zgłębienia zagadki Athena Fragrances. Niewiele można się o nich dowiedzieć ze źródeł anglojęzycznych. Są arabskie recenzje na Youtube. Translatory głosowe z języków arabskich działają dość sprawnie (zwłaszcza, jeśli używa się kilku). Obraz, który otrzymałem po wnikliwej analizie całego tego materiału - oprócz oczywistej oczywistości potrzeby chwalenia Allaha tu i tam, czyli w zasadzie wszędzie - wcale mi nie pomógł. Naiwność artysty połączona z upojeniem nową dostawą lambików w pobliskim "sklepiku" z piwem nakazała mi niezwłocznie zakupić wszystkie interesujące mnie flakony prosto z egipskiej strony. Na szczęście miałem ustawione jakieś dzienne limity transakcji internetowych, które być może i pokonałbym, jednak współuczestnicy nocnej libacji, którą zorganizowałem w moim maleńkim mieszkaniu, widząc łączną kwotę zamówienia (bez cła, które do dziś pozostaje dla mnie tajemnicą), uniemożliwili mi zakup w sposób nader skuteczny, wyciągając baterię z bezprzewodowej myszy, z której na co dzień korzystam w uzasadnionej obawie, że każdy z kabli w tym domu prędzej czy później zostanie przegryziony przez jednego z moich siedmiu kotów.
Wypowiedzi dostojnych Arabów sugerują, że nie jest to byle co. Kilka relacji jakichś amerykańskich freaków (co do których mogę szczerze powiedzieć, że kasa i perfumy to jedyne rzeczy, które dziś mają w życiu) również sugeruje dobrą, nie-chałturniczą jakość. Co więcej - wskazują rzeczywiście na godne oryginałów inspiracje zamiast na klony.
...
Long story short: ZNACIE?
...bo prawdopodobnie nie ma czym sobie dupy zawracać. Ale przecież "nigdy nie wiadomo"
edit: na Athena Fragrances trafiłem poszukując czegoś, co byłoby podobne do African Leather - była to kwestia chęci rozwinięcia zainteresowania tym zapachem o nowe doznania. No i skończyłem w Egipcie...
#perfumy
hmmmmmm

Szkoda, ze tak ciezko dostac bo to chyba jedyne klony z flakonami, ktorych nie wstyd postawic na półce.

Zaloguj się aby komentować