Zdałem sobie sprawę że bede zawsze singlem. Nie dlatego że nie mam szczęścia do kobiet ale dlatego że nigdy żadnej partnerki swoją obecnością nie zadowolę.
Od dziecka pamiętam że mój kontakt z rówieśnikami był średni. Już w moich pierwszych latach życia mój jedyny kontakt był głównie ze starszymi ode mnie braćmi. Później w sąsiedztwie poznałem koleżanki. W szkole miałem swoją grupkę znajomych-nerdów z którymi się zawsze trzymałem przez prawie wszystkie lata, generalnie potrafiłem się komunikować nie miałem z tym problemów ale koniec końców lubiłem bycie sam na sam, na tyle że tak większość czasu spędzałem w domu. Wszystko się pogorszyło kiedy z domu wyprowadzili sie bracia i siostra gdy zalozyli rodziny, poszli na dwoje, a miałem wtedy 14-15 lat i zostałem sam z mamą.
Szkoła, dom, szkoła, dom. Często wracałem do pustego mieszkania bo mama pracowała na zmiany często popołudniami. Generalnie jakoś sobie radziłem, wtedy mi to nie przeszkadzało, w końcu wolna chata, nie uważałem nawet że to jest jakiś duży problem, przywykłem do tej samotności i pustki w mieszkaniu. Problemy niestety zaczęły wychodzić gdy robiłem się starszy. Gdy miałem 21 lat wyjechalem do wiekszego miasta i wynająłem kawalerkę w ktorej mieszkałem prawie 4 lata samemu, wtedy mocno pogłębił się mój problem który powoli zacząłem dostrzegać - za bardzo polubiłem tą izolacje do tego stopnia ze ciężko mi bylo sobie wyobrazić jak miałby wyglądać mój normalny dzień z partnerką. Byłem w kilku relacjach, ale byłem też w 2 poważnych relacjach (z czego w jednym jestem nadal). Pierwszy raz w życiu postanowiłem zamieszkać ze swoją dziewczyną. Mieszkamy już 7 miesięcy i jest mi czasami ciężko, nie tylko mi, ale chyba również mojej dziewczynie. Moja produktywnosc spadla bo ciagle zamartwiam sie tym czy dziewczyna jest szczesliwa czy nie. Czasami mam wrazenie ze oszlalalem. Troche roznie sie od partnerki, bo moja dziewczyna wychowywala sie rodzinie z ktora byla bardzo zżyta i widać że jej tego kontaktu ludzkiego brakuje bardziej niz mi. Mnie natomiast nadmierna obecność przytłacza, lubie ludzi, ale lubie tez ten kontakt ograniczac. Moje poprzednie relacje tez konczyly sie czesto dlatego bo nie potrafilem towarzyszyc dziewczynie non stop i odbierac kazdego telefonu gdy zwyczajnie bylem czyms zajety. Moje zycie jest dziwne, nie lubie go ale jednoczesnie je lubie. Chcialbym byc w zwiazku w ktorym nie musze sie ciagle zamartwiac czy kogos zadowolilem, czy jestem wystarczajacy, czy kogos nie krzywdze, czy moge realizowac swoje zainteresowania a jesli moge to jak to pogodzic z innymi zwiazkowymi obowiazkami? Nie potrafie tego wszystkiego pogodzić a chcialbym. Nie jestem pracoholikiem. Fakt, duzo pracuje, ale duzo tez poswiecam sie zainteresowaniom, sklejam samoloty, czolgi, maluje je, duzo czytam, biegam, chodze na silownie, od 2 miesiecy chodze na pilke po czym czesto potrzebuje chwili na izolacje bo moja obecnosc wsrod ludzi wyczerpala moje baterie, generalnie gdyby ktos mnie zostawil na bezludnej wyspie to na 99% znalazlbym sobie jakies ciekawe zajecie - tak mialem w dziecinstwie i tak mi zostalo, bo zawsze mi rodzice mowili "znajdz sobie sam jakas zabawe".
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #641503bc0455798ff1490879
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter
@anonimowehejto
Moje poprzednie relacje tez konczyly sie czesto dlatego bo nie potrafilem towarzyszyc dziewczynie non stop
Na tym raczej nie polega bycie w związku, za dużo oczekujesz od siebie i partnerki. Trzeba się wspierać i być obok w dobrych i złych chwilach, ale warto też mieć czas tylko dla siebie.
@anonimowehejto człowiek do wszystkiego się może przyzwyczaić, tylko nie wmawiaj sobie tego że
Zdałem sobie sprawę że bede zawsze singlem.
I jestem pod wrażeniem jak dobrze znasz swoją osobowość i umiesz nazwać swoje potrzeby
@anonimowehejto
Jeżeli partnerka/partner jest jedynym sensem twojego życia to mam złą wiadomość...
Najpierw musisz być szczęśliwy sam ze sobą.
Trochę jakbym o sobie czytał.
Ja też samotnik i coraz bardziej dociera do mnie jak wygląda moje postrzeganie relacji czy właśnie związków - ostatni dwa lata temu, teraz praca na obczyźnie.
Uwielbiam samotność, kocham; jest dla mnie jak nieprzerwany strumień świeżego leśnego powietrza który natlenia mój umysł i serce.
Mam problem z ludźmi, tzn z tym jacy oni są i z większością nie mogę przebywać bo mi po prostu IQ spierdala czego szczerze nie cierpię.
Doszedłem do wniosku że będę starać się dopasować kogoś pod siebie, nie mam zamiaru biegać za kimś i dziękować że jest czy zmieniać się diametralnie, porzucać siebie bo coś tam poczułem.
Jakby, tak, prawdopodobnie będę sam, ale będę szczęśliwy.
Ja znalazłem sobie partnerkę która jest nieinwazyjna i też lubi samotność. Potrafimy siedzieć sobie sami całymi godzinami i się do siebie nie odzywać zajmując się swoimi sprawami. Jesteśmy razem szczęśliwi. Nie wszystkie kobiety to gadatliwe ekstrawertyczki
Jedna ważna uwaga - nigdy, pod żadnym pozorem nie wolno mieszkać we dwoje w kawalerce, jeśli którekolwiek jest introwertykiem.
@anonimowehejto zastanów się nad zrobieniem sobie testu Ados, czy nie jestem osobą w spektrum autyzmu. Albo pooglądaj sobie niektóre profile na Instagramie. Może Ci to trochę rozjaśni w głowie.
Zaloguj się aby komentować