624 + 1 = 625
Tytuł: Moja żona nie tańczy. Opowiadania wybrane
Autor: Tove Ditlevsen
Kategoria: Literatura piękna
Ocena: 8/10
W tym tomie redaktor jakiś, zatrudniony w wydawnictwie Czarne, zgodnie z praktyką – jak to zwykle robi się w wyborze opowiadań – zamieścił opowiadania wybrane. Z czterech zbiorów wydanych przez panią Ditlevsen mniej więcej w połowie XX wieku konkretnie. Jeśli traktować to co przeczytałem jako reprezentatywną próbkę twórczości autorki, to wychodzi na to że jest mi z nią zupełnie po drodze i pewnie zagości jeszcze kiedyś w moim czytniku. Autorka była to bowiem dość płodna, przynajmniej literacko (biologicznie to nie mam pojęcia), jednak po polsku zostało wydane jedynie kilka jej dzieł. Może i szkoda? Tak przynajmniej teraz, na gorąco, zaraz po lekturze, sobie myślę.
Co mnie urzekło w tych króciutkich tekstach jakie zastałem między okładkami? Kilka rzeczy. One wszystkie oparte są na podobnym schemacie (co nie znaczy, że w jakimkolwiek momencie stają się nudne!, absolutnie!), to jest zastajemy bohatera (albo bohaterkę – gdzieś czytałem, że ta proza została sklasyfikowana jako feministyczna, z czym się nie zgadzam, przynajmniej w wypaczonym – moim zdaniem – pojęciu współczesnego feminizmu, jakie gdzieś tam sobie zbudowałem na podstawie obserwacji formy tego ruchu czy zjawiska na dziś) w momencie kiedy jego (albo jej) życie z jakiegoś powodu się sypie. Rozpada na okruchy. I właśnie jeden z takich okruchów autorka znajduje, podnosi i zaczyna mu się przyglądać. Najpierw powoli, rozwijając opowieść (albo opowiastkę – bo, jak pisałem, teksty są krótkie, ale nie małe) od szczegółu do ogółu. Ten ogół też nie jest jakoś wyjątkowo spektakularny. To po prostu zwyczajne fragmenty życia, które mogą się przydarzyć wszędzie, nie tylko w Danii, skąd pani Ditlevsen pochodziła. A jednak szczegółowa analiza tych uczuć, relacji, stanów, kondycji psychicznej, przytłoczenia, nieradzenia sobie z uczynieniem tego bardzo ważnym zupełnie mnie kupiła.
Nie jest to lektura łatwa i przyjemna, wręcz przeciwnie. Ze względu na ciężar tematu i pewną dozę empatii, jaką we mnie te historie obudziły nie byłem w stanie przeczytać naraz więcej niż dwóch, może trzech tekstów. Mimo wszystko mocno wciągnęły mnie te mini-światy bohaterów opowiadań i co dzień do nich wracałem. Bo prawie każdy z nich zostawiał we mnie jakiś ślad. Wymagał przemyślenia, zastanowienia się, a czasami po prostu odpoczynku, bo zwyczajnie bywało ciężko.
Jest to książka – tak myślę – w sam raz jeśli ma się za mało własnych problemów i chciałoby się przeżyć trochę cudzych. Albo przeciwnie: kiedy ma się swoje problemy, które być może wszystkim wokoło, oprócz samego siebie wydają się nieistotne. Można wtedy w niej zobaczyć, że nie ma uniwersalnej, obiektywnej miary dla tego co jest trudne, a co nie jest. Bo nie wszystkie opisane sytuacje były dla mnie odpowiednie do zrozumienia. Wczucia się w nie. Ale już w to, że dla bohaterów (albo bohaterek) opowieści są one ważne, wierzyłem bezgranicznie.
#bookmeter
Tytuł: Moja żona nie tańczy. Opowiadania wybrane
Autor: Tove Ditlevsen
Kategoria: Literatura piękna
Ocena: 8/10
Leżał i obserwował śpiącą żonę z taką powagą i intensywnością, jakby była zadaniem matematycznym, które należy rozwiązać, nim będzie mógł się zająć innymi rzeczami.
W tym tomie redaktor jakiś, zatrudniony w wydawnictwie Czarne, zgodnie z praktyką – jak to zwykle robi się w wyborze opowiadań – zamieścił opowiadania wybrane. Z czterech zbiorów wydanych przez panią Ditlevsen mniej więcej w połowie XX wieku konkretnie. Jeśli traktować to co przeczytałem jako reprezentatywną próbkę twórczości autorki, to wychodzi na to że jest mi z nią zupełnie po drodze i pewnie zagości jeszcze kiedyś w moim czytniku. Autorka była to bowiem dość płodna, przynajmniej literacko (biologicznie to nie mam pojęcia), jednak po polsku zostało wydane jedynie kilka jej dzieł. Może i szkoda? Tak przynajmniej teraz, na gorąco, zaraz po lekturze, sobie myślę.
Co mnie urzekło w tych króciutkich tekstach jakie zastałem między okładkami? Kilka rzeczy. One wszystkie oparte są na podobnym schemacie (co nie znaczy, że w jakimkolwiek momencie stają się nudne!, absolutnie!), to jest zastajemy bohatera (albo bohaterkę – gdzieś czytałem, że ta proza została sklasyfikowana jako feministyczna, z czym się nie zgadzam, przynajmniej w wypaczonym – moim zdaniem – pojęciu współczesnego feminizmu, jakie gdzieś tam sobie zbudowałem na podstawie obserwacji formy tego ruchu czy zjawiska na dziś) w momencie kiedy jego (albo jej) życie z jakiegoś powodu się sypie. Rozpada na okruchy. I właśnie jeden z takich okruchów autorka znajduje, podnosi i zaczyna mu się przyglądać. Najpierw powoli, rozwijając opowieść (albo opowiastkę – bo, jak pisałem, teksty są krótkie, ale nie małe) od szczegółu do ogółu. Ten ogół też nie jest jakoś wyjątkowo spektakularny. To po prostu zwyczajne fragmenty życia, które mogą się przydarzyć wszędzie, nie tylko w Danii, skąd pani Ditlevsen pochodziła. A jednak szczegółowa analiza tych uczuć, relacji, stanów, kondycji psychicznej, przytłoczenia, nieradzenia sobie z uczynieniem tego bardzo ważnym zupełnie mnie kupiła.
Nie jest to lektura łatwa i przyjemna, wręcz przeciwnie. Ze względu na ciężar tematu i pewną dozę empatii, jaką we mnie te historie obudziły nie byłem w stanie przeczytać naraz więcej niż dwóch, może trzech tekstów. Mimo wszystko mocno wciągnęły mnie te mini-światy bohaterów opowiadań i co dzień do nich wracałem. Bo prawie każdy z nich zostawiał we mnie jakiś ślad. Wymagał przemyślenia, zastanowienia się, a czasami po prostu odpoczynku, bo zwyczajnie bywało ciężko.
Jest to książka – tak myślę – w sam raz jeśli ma się za mało własnych problemów i chciałoby się przeżyć trochę cudzych. Albo przeciwnie: kiedy ma się swoje problemy, które być może wszystkim wokoło, oprócz samego siebie wydają się nieistotne. Można wtedy w niej zobaczyć, że nie ma uniwersalnej, obiektywnej miary dla tego co jest trudne, a co nie jest. Bo nie wszystkie opisane sytuacje były dla mnie odpowiednie do zrozumienia. Wczucia się w nie. Ale już w to, że dla bohaterów (albo bohaterek) opowieści są one ważne, wierzyłem bezgranicznie.
#bookmeter
@George_Stark panie, ja pana skądś znam ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@smierdakow Niemożliwe. Przyszłem dopiero.
Zaloguj się aby komentować